Społecznicy. - Zawsze się udzielałem, ale kiedy dają medale, wolę stać z boku - mówi jeden z nich Dariusz Brzoza
Dariusz Brzoza urodził się w 1961 r. w Zblewie. Mieszkał m.in. w Klonówce. W piłkę za dużo nie grał, bo na wsi nie było na to czasu (tym bardziej, że miał 12 rodzeństwa). Jego pierwszą pasją były i są gołębie. Były od małego, od czasu, kiedy ojciec wsadzał go do wielkiego gołębnika w stodole. Tak wielkiego, że nawet ptaka nie mógł złapać. Ważne zdarzenia w życiu: zdobycie mistrza stolarstwa i tapicerstwa, wojsko, ślub, otwarcie zakładu Stolarsko-Tapicerskiego "Brzoza" w Starogardzie w 1989 r. Był wtedy najmłodszym rzemieślnikiem w mieście. I niekończące się zdarzenia - trwająca do dzisiaj przygoda z piłką.
Zaczęło się od ALPN
Dariusz Brzoza: - W 1992 r. w Rokocinie powstała Amatorska Liga Piłki Nożnej (ALPN). Inicjatorem był Marek Gutjar. Drużyny reprezentowały firmy: Smok, Jafra, Jawor, Gomel, Abimel, Broker i moją. Cztery stolarskie. Za sprawą Henia Świadka w Rokocinie na piachudrach zbudowano boisko. Na masztach podczas meczy każdy wieszał swoją flagę. Chodziło o zabawę, spotykania pracowników, po meczu ognisko. Tak było do 1995 r. Pod 2 latach doszedł zespół, który zaczął wprowadzać zawodników z zewnątrz i płacić im za wygrane mecze. To zepsuło koleżeńską atmosferę. Zaczęła się ostra rywalizacja. Po trzech latach Henio Świadek wpadł na pomysł, by z chłopaków grających w naszych drużynach utworzyć ligową. I tak powstała Polanka Rokocin. Właściciele firm byli sponsorami.
Dzisiaj Brzoza nie ocenia tych zmian krytycznie. Cóż, to był proces, naturalny bieg zdarzeń Coś często zaczyna się od zabawy, a kończy na czymś całkiem poważnym. - W Rokocinie poznaliśmy, co to jest sportowa rywalizacja i rywalizacja między menedżerami - podsumowuje.
Taka była ambicja
Powstała normalna ligowa Polanka, a amatorskie drużyny z Rokocina przeszły do amatorskiej ligi w Starogardzie.
- Nieraz na naszych meczach na bocznym boisku było więcej kibiców niż na Wierzycy. Niektórzy przychodzili rano, kiedy zaczynały się pierwsze mecze, a wieczorem szli do domu... Jawor zawsze nas lał - przyznaje Brzoza po chwili. Jawor, bo tę drużynę i jego, Brzozę, sporo będzie później łączyć. I dzielić.
- Przyszliśmy z ALPN Rokocin do Starogardu już w zmienionych składach. I z wolą osiągnięcia sukcesu. Zabawa zeszła na odległy plan. W mieście były silne zespoły, na przykład Agros czy Stamo. Niby amatorska liga, ale niektórzy kupowali zawodników. Taka była ambicja. U mnie ligowe szlify miał jedynie bramkarz Jarosław Łepek. Jawor miał już asów. Moja drużyna dwa razy zdobyła puchar i superpuchar. Pierwszy w 1997 r. Z Jaworem rywalizowaliśmy ostro.
To było dla Brzozy ciekawe uczucie, mieć swoją drużynę. Prywatną, amatorską, ale zawsze. Kupował stroje, obuwie, na koniec sezonu urządzał elegancką zabawę dla zawodników z rodzinami.
Przeprowadzka do Kleszczewa
W 1997 r. Zbigniew Świadek połączył ligową Polankę z Rokocina ze swoim amatorskim Jaworem i wycofał się z amatorskich rozgrywek. Tu Dariusz Brzoza ma żal. Wszak dotąd cały czas w miarę możliwości sponsorował Polankę. Poczuł się odsunięty. Ale stało się, jak stało.
- Grałem jeszcze rok w amatorskiej. W 1998 r. dostałem propozycję przejścia do Gromu Kleszczewo. Przyjechał z tym Darek Kamiński, mój zawodnik, który przeprowadził się do Kleszczewa i zaczął grać w Gromie, i Krzysztof Jankowski, ówczesny prezes tamtejszego klubu. Pojechałem do Kleszczewa z moją drużyną. Postawiłem warunek: jak wygrają z moimi, to zostanę. Grom przegrał 2:3, a ja... zostałem.
Goniłem Jawor
Polanka Rokocin Świadka grała w A-klasie. Kiedy mu podziękowali za współpracę z Polanką, przyszła chęć pokazania, że on też potrafi coś zrobić. Zaczął klecić team. Z zawodników, którzy byli u niego i tych z Kleszczewa powstał jeden z mocniejszych A-klasowych zespołów. Wówczas ściągnął trenera Romana Wohlerta, który zastąpił Darka Bedlę. Po wzmocnieniu drużyny Grom w 1999 r. wywalczył awans do V ligi. Rok po Jaworze. Na możliwości Kleszczewa, gdzie nie ma 1000 mieszkańców, V liga to było coś (w IV lidze gra tylko Wierzyca Starogard). W V w tym sezonie, 2003/04, grały tylko Skarszewy, Sokół Zblewo, Smętowo i właśnie Kleszaczewo.
- Z rocznym poślizgiem Goniłem Jawor. Znowu graliśmy przeciwko sobie. Goniłem teraz w normalnej lidze. Najpierw w A-klasie, potem w V lidze.
Pojedynek menedżerów
Brzoza: Dla mnie to była męska rywalizacja menedżerów... Ja, jak się uprę, to nie ma, że nie dam rady... Polanka - Jawor wzmocniła się. Chcieli awansować do IV ligi. Próbowali dwa lata, byli blisko. A potem się rozpadli.
Razem zaczynali, razem walczyli. Potem on stworzył zespół w Kleszczewie i sam awansował, i jest do dzisiaj. Ba, dzisiaj Grom ma już dwie drużyny młodzieżowe (tę drugą otwierają w tym roku, rocznik 1994).
- Tymczasem Polanka Jawor została wymazana z mapy. W głosie Dariusza jest odrobina satysfakcji, ale więcej żalu. - Szkoda, że nie prowadziliśmy tego, Polanki Rokocin, razem.
Podoba mi się to
Grom to nie jest jego prywatny zespół. Gmina daje pieniądze i on też. To LZS Grom Brzoza Kleszczewo. Poza tym są inni sponsorzy, jego koledzy. W 1999 r. został prezesem.
- Dlaczego to robię? Podoba mi się to. I z przyzwyczajenia. Z drugiej strony - ci chłopacy byli warci, by to wtedy wziąć. Młodzież się garnęła.
Dzisiaj Dariusz Brzoza czuje się menedżerem, działaczem, kto tam wie kim jeszcze. Z balkoniku niedokończonej siedziby klubu w Kleszczewie filmuje każdą minutę meczu. - Gdybym miał ludzi i pomoc, zjednoczyłbym wszystkie kluby w gminie w jeden. A jest ich siedem: Kleszczewo, Pinczyn, Zblewo, Bytonia, Borzechowo, Radziejewo i Jezierce. I oczywiście gdybym miał pieniądze, bo piłka nożna to kosztowna sprawa. No i do tego potrzebne byłoby zrozumienie wszystkich. Bez zespołowego działania w futbolu nie ma sukcesu. Tak jak w Kleszczewie. Trudno byłoby coś zrobić bez działaczy, zarządu (obecnie w składzie: wiceprezes Sławomir Żur, kierownik klubu Kazimierz Ksepka, skarbnik Ireneusz Liebrecht i członek Sławomir Wesołowski).
Lekcja futbolu
I oto cała historia. Zaczynająca się od zabawy, w którymś tam momencie całkiem poważna. A ta Polanka Rokocin była kuźnią menedżerów - można by powiedzieć. Szkoda tylko, że gdzieś po drodze te siły się rozeszły, bo tak blisko było do powstania pierwszej silnej prywatnej drużyny piłki nożnej. Ale i tak wielkie brawa Wam wszyscy, Panowie.
Tadeusz Majewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz