środa, 21 lipca 2004

Cis. Do zguby idzie

Z pewnością jest to jeden z najstarszych domów w gminie. Pokazują to zdjęcia. Ma otwarty, używany ganek (o takim "czynnym" ganku piszmy też w artykule o Kamionce). Na takich domach powinny być tabliczki, żeby ludziska wiedzieli, jaką mamy wspaniałą kulturę materialną. Powinno się go także dobrze udokumentować. Zanim się rozpadnie.
Obejście zacienione starymi drzewami. Od tych drzew po deszczach idzie wilgoć. Pod płotem stoi kilka klatek na króle, na ścianie chlewa budki dla ptactwa. Obraz gospodarstwa jak sprzed wielu, wielu lat.
Jan Piotrzkowski (81 l.) nie narzeka na gości. Ale zgadza się na rozmowę. Siadamy w pokoju. Próbujemy podłączyć laptopa, ale akurat ładuje się komórka. - Przywiozła mi ją wnuczka Ania z Pinczyna - jakby usprawiedliwia się pan Jan. Po chwili krytykuje: Wnuczka mi kupi kartę za 50 złotych. Co to jest, taka karta? Raz do Niemiec, raz do Starogardu i szpas.

Kwestie genealogiczne

Próbujemy określić kwestie geoneologiczne. Dziadkowie i pradziadkowie Piotrzkowskiego pochodzą z Bytoni. Ojciec miał na imię Augustyn, mama - Klara. A dziadek - Wincenty. Ziemię i gospodarstwo w Cisie kupili dziadkowie, nie to, w którym rozmawiamy, a z 50 metrów dalej.
;@ A w którym roku urodził się ojciec?
- Słuchaj kochany, człowiek ma za słaby łeb. Ja urodziłem się w 1923. Mój ojciec miał ślub w 1920 roku. Data była bita na pierścionku, na obrączce.
;@ Zakładając, że kiedy się ożenił, miał 20 lat, to urodził się ok. 1900...
- Musiał być straszy. Bo przed ślubem był na Syberi. Tory układał przez trzy lata. W rodzinie było ich jedenaście sztuk. I on mógł być najstarszy. Ciocia Pelasia, nauczycielka, stara panna, urodzona w 1885 roku, była młodsza od ojca.
;@ Tak więc pana ojciec mógł się urodzić około 1880 roku. A dziadek?
Tego już zupełnie nie udaje nam się ustalić. Wiadomo tylko, że zmarł w 1939 - 40 r. - Był chowany bez księdza, bo wszystko było wybite przez Niemców. Potem ksiądz przyjechał na rowerze z Kiszewy.
Ustalamy z grubsza, że dziadek Wincenty urodził się ok. 1840. A dom i gospodarkę w Cisie kupił gdzieś koło 1870 r. Dom nie ten, w którym rozmawiamy, a obok. - Tamten dom jeszcze stoi, sierota taki sam jak ten.

Ależ ciągnąłem kosą

Przed wojną, kiedy byłem młody, od 13 lat ciągnąłem kosą z ojcem. Dziennie kosiłem 2 morgi łąki, a żyta 3. Na ary to by było 50 łąki (5 tys. m2), a żyta 75. U siebie robilim i u sąsiadów.
Ale życie pewnie było nudne bez telewizora?
- Telewizor tutaj nastał, kiedy go w szkole zrobili. Tam pierwszy był. Życie bez telewizora nie było nudne. Mieliśmy w szkole co tydzień zabawę. Grali na dudli.

Wżeniłem się

Pan Jan ożenił się z Gertrudą Kalinowską. Mieszkała 50 metrów od niego, w domu, w którym rozmawiamy. - Zakochałem się. Jej siostra u mojej matki przy dzieciach robiła - opowiada pan Jan. - Po ślubie wprowadziłem się tutaj. Mój teść w krowy wtedy robił, wielkie jak byki. Dopiero ja konia przyprowadziłem. Matka dała mi 2,5 ha, a tu teść miał 6,5, tak że w sumie miałem 9 ha. To jest wszystko ziemia VI z (nadająca się do zalesiania - red.). Teść uprawiał tylko ziemniaki, żyto, saladerę i owies. Aby gospodarzylim. Nie szło z tego dobrze wyżyć, to ja znacznie później pracowałem w Polfie, 29 lat. Jedną tylko naganę dostałem. Ale z głodu my tu na tej gospodarce nie umierali. Świnia na świni była. Po wojnie pięć dzieci, ja z żoną, babka... w sumie osiem ludzi z niej żyło. Jeszcze musiałem ziarka odstawiać i świniaka. I mleko musielim odstawiać. Zawsze miałem dwie krowy i konia. I, dopóki nie robiłem w Polfie, miałem 113 królików. Różnych, jak pan Bóg dał. I białych, i czarnych, i niebieskich. Wszystkie pola były zapełnione. Teraz pozostało mi z tego 20 arów łąki i 30 arów ziemi.
Teściowie
A teściowie skąd byli?
- Teściowie Józef i Julianna Kalinowscy przyszli z Kaszub. Wzięli ten dom. Właściciele uciekli. (Prawdopodobnie to było w 1918 - 20 r. - red.) Tu była karczma, nim teść przyszedł. W wymurowanej z kamienia piwniczce przechowywano piwo. Raz otworzyliśmy. Beczułka była duża jak krzesło, z korkiem. Miała dno takie duże jak to pana lusterko. - Pan Jan wskazuje na monitor laptopa. - Z bratem napiliśmy się tego piwa i poszliśmy do szkoły.

Dom

Dom był pod słomą. - Jak jest rychtyk ciepło, to tu nie można wytrzymać. Co tu takiego ciekawego? Madonna. Teściowa go dostała. Ma sto lat. Frontowe wejście zawsze było dla gości, księdza i listonosza. Teraz mam też otwarte. Ja tam siadam i obserwuję. I widzę, że taka pogoda, jak i rząd... Może mnie pan zamknąć. Ja się pana nie boję, czy pan mnie zamknie, czy nie.

Co będzie z Cisem

Ma pan swoje lata, sporo pan widział. Ta na marginesie, kim pan się czuje?
- Przeszedłem trzy fronty... Jestem Pomorzak.
A nie Kociewiakiem, Kaszubą?
- Kaszub... Nie. Pomorzak i koniec.
A podoba się panu, to jak się zmienia Cis?
- Podoba mi się. Robi się turystyczna miejscowość. Z drugiej strony, co ma mi się podobać, jak i tak do zguby idzie.
???
- Dlatego że tę Polskę okradają.

Tekst opublikowany w Tygodniku Kociewiak wychodzącym ze środowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz