sobota, 5 lutego 2005

Amerykański festiwal

Prawdziwy festiwal strzelecki urządzili sobie w sobotę amerykańscy gracze występujący w zespołach Polpharmy i Platinum Wisły. Łącznie zdobyli oni 89 punktów ze 151 rzuconych przez obie ekipy. Mimo dobrej gry krakowian w pierwszej połowie Polpharma wygrała 81:70, a trener wislaków Zając ze złości uderzył w satuator z wodą sodową i go zepsuł.

Michael Ansley - tego zawodnika obawiali się wszyscy kibice starogardzkiej Polpharmy. Ich obawy okazały się słuszne ponieważ kiedy Amerykanin przebywał na boisku, gra krakowian była bardziej poukładana i zdobywał on większość punktów dla swojej drużyny. Gdy jednak musiał usiąść w trzeciej kwarcie na ławkę rezerwowych, jego koledzy zupełnie nie radzili sobie z dobrze dysponowanymi graczami Polpharmy.

Mecz można podzielić na dwie części. Pierwsza, trwająca dwie kwarty to, nieporadna gra w ataku i obronie podopiecznych trenera Szczubiała, natomiast skuteczna i efektowna koszykówka w wykonaniu Wisły, w której prym wiódł wspomniany wcześniej Ansley. Amerykanin już do przerwy zdobył 14 punktów i zanotował 11 zbiórek nie mając godnego przeciwnika. Kiedy zawodnicy wyszli z szatni na decydujące dwie części meczu, w szeregach gospodarzy było widać niesamowitą wolę walki i chęć zwycięstwa. Ostra reprymenda Dariusza Szczubiała poskutkowała. Gospodarze nie odpuszczali ani jednej piłki i dzięki ogromnej waleczności doprowadzili do stanu 51:50 w 28 minucie meczu,

I tego prowadzenia nie oddali już do końca, z minuty na minutę powiększając swoją przewagę. Cztery przewinienia Ansleya i Andersona okazały się decydujące. Kiedy Amerykanie zeszli z boiska Polpharma załapała właściwy rytm i nawet ich powrót nie pomógł zatrzymać szalejącego na parkiecie Johna Thomasa. "Mookie", który oprócz swoich 28 punktów zanotował także 6 przechwytów i 5 asyst.
Analizując grę innych zawodników największy minus należy się Williemu Andersonowi, który przy niskiej skuteczności z gry 3/11 miał także 9 strat. Pozytywnie zaprezentował się za to Paweł Szcześniak, który nie tylko dobrze rozprowadzał piłkę między swoimi kolegami, ale także skutecznie punktował w ważnych momentach spotkania.

W Polpharmie tradycyjnie Thomasa dzielnie wspierał George Reese. Do wspaniale grającej dwójki Amerykanów powoli dostosowuje się Jacek Rybczyński, który wykorzystując swoje doświadczenie z łatwością radzi sobie na parkietach Era Basket Ligi. Niestety nie miał szansy zaprezentowania pełni swoich umiejętności nowy center Joseph McNaull. Grając przez zaledwie kilka minut zanotował dwie zbiórki i efektownym wsadem piłki do kosza zdobył 2 punkty.

Joseph McNaull, Polpharma: To był mój pierwszy mecz, wydaje mi się że zagrałem na 60% swoich możliwości i na wskutek treningów które w najbliższym czasie będę grać coraz lepiej.

Dariusz Szczubiał, trener Polpharmy: Dzisiejszy mecz należał do jednego z trudniejszych. Druga kwarta była dla nas udana, jednak ja pragnę by zespół grał równo i dobrze od pierwszych minut...Przeciwnik grał skutecznie, a dominatorem był Ansley. Jeżeli chodzi o Joe, to myślę że grał on momentami za wolno i nie był wstanie nadać tempa gry. U nas do końca nie dograł niestety Reese, ale na szczęście nie przeszkodziło nam to w odniesieniu zwycięstwa.
zobacz zdjęcia z meczu

Polpharma - Platinum Wisła 81:70 (17:18, 11:21, 32:15, 21:16)
Polpharma: Thomas 28, Reese 23, Rybczyński 11, Cielebąk 6, Olszewski 6, Exner 3, McNaull 2, Jagoda 2 oraz Marculewicz 0, Kukiełka 0 i Sarzało 0;
Platinum: Ansley 29, Szcześniak 16, Anderson 7, Suski 6, Tuljković 6, Sulowski 3, Bielak 3 oraz Olejniczak 0;
żródło: www.sportowa.com.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz