poniedziałek, 7 lutego 2005

Rodzinne śpiewanie kolęd

Zaczęło się 10 lat temu w kościółku p.w. świętego Wawrzyńca w Jabłowie. Wówczas chór ks. Gerarda Jakubiaka - dyrektora diecezjalnej Caritas, obecnie też ks. proboszcz i kanonik - oraz kilka rodzin śpiewało kolędy, które dzięki Radiu Głos, prowadzonemu przez ks. Ireneusza Smaglińskiego, szły w eter na całe Pomorze. Potem z roku na rok impreza się rozrastała. Przybywało - jak do Betlejem - do kościółka w Jabłowie coraz więcej śpiewających rodzin. Od trzech lat koncert "Rodzinne śpiewanie kolęd" przeniósł się do wielkiej sali sportowej przy Publicznym Zespole Szkół w Jabłowie. W tym roku oglądaliśmy już 10. edycję tej ciekawej imprezy.

Niedziela. Msza w kościele w Jabłowie. Słowo odbija się nie tylko o gotyckie sklepienie, ale i wędruje przez radio na całą Diecezję Pelplińską. Ks. Gerard zachęca rodziny chętne do uczestnictwa w koncercie - lista jest do końca, czyli do godziny 15.30 (początek imprezy) otwarta. Pięknie śpiewa chór Caritas - tak samo wyglądający, jak przed 10 laty, ale w zupełnie innym składzie. Cóż, przez te 10 lat te pierwsze dzieci zapewne są już rodzicami. Kończy się msza, ludzie przechodzą do szkoły. Tu kilka słów wyjaśnienia. Koncert się tam "przelokował", ponieważ w chłodnym wnętrzu gotyku zdarzały się zabawne potknięcia. Raz na przykład zamarzły klawisze akordeonu. Muzyka lubi ciepło. No i przede wszystkim ten brak miejsca. Z biegiem lat kościółek nie mieścił widzów i uczestników.

Własnymi siłami

Idziemy w tłumie o 15.30 do szkoły. W holu zaskoczenie - mnóstwo ludzi kręci się wokół dwóch wielkich stołów. Proste, wiejskie potrawy, a jakże smakują. Ludziska pałaszują bigos, co roku przyrządzany przez parafiankę tutejszej parafii Urszulę Dudek, właścicielkę restauracji "Słoneczna" na "Piekiełkach". Bardzo smakuje też chleb ze smalcem, kiszone ogórki i 30 gatunków ciasta upieczonych przez parafian. Tu widać dewizę - wszystko własnymi siłami i ze w swoich produktów.

Żywy żłobek

W sali ruch na potęgę. Uwijają się dźwiękowcy. Widzowie wybierają sobie miejsca - jeszcze jest na to czas. Ogromne zainteresowanie budzi (i tak będzie przez całą imprezę) żywy żłobek. Dosłownie żywy - za drewnianym płotem, ustawionym w czworobok, pastuszkowie pilnują owieczek, kozę, cielaczka, prosiaki, gołębie, króliki i kaczko-gęś - tak roboczo ochrzcił wielkiego ptaka ks. Gerard. Faktycznie, kolorowy kaczor (bo to był kaczor) imponuje rozmiarami. Do płotka cisną się całe rodziny. Dzieci dotykają zwierzaki, jakby widziały je po raz pierwszy w życiu. A może i widzą. Błyskają flesze aparatów cyfrowych. Zaczyna się u nas robić jak w Japonii - poszukujemy wrażeń, macamy te wrażenia i robimy sobie z tego zdjęcia do rodzinnego albumu. W jabłowskim żywym żłobku dumni są pastuszkowie, dumne zwierzaczki (chociaż chyba nie wszystkie; zdarzyło się raz, że królik miał zawał), dumny jest zapewne pan Lewicki - od dwóch lat twórca owego dzieła.



30 rodzin i zespołów!

Ostatnie poprawki wokół sceny. Na deskach pojawia się ks. Gerard. Świetnie wygląda z gitarą. Wchodzi też dyrektor Radia Głos ks. Ireneusz Smagliński i Beata Owsiak - też z Radia Głos. Ostatnie poprawki przed wejściem w eter.
I zaczyna się koncert. Każdy zespół śpiewa po jednej kolędzie. Reżim czasowy konieczny, gdyż występuje aż 30 rodzin i zespołów, a koniec przewidziany jest na 18.00. Dwie i pół godziny to niewiele jak na tylu chętnych. Niektóre występy budzą wzruszenie, zwłaszcza tych najmłodszych, co jeszcze ledwo stoją, a już śpiewają. Doskonale występują rodziny Piskorskich i Hoduniów (co roku pan Sławomir Hoduń śpiewał z dziećmi, tym razem śpiewała i jego żona). Grają na akordeonie, skrzypcach, gitarze i keybordzie. Świetnie prezentują się rodziny Szwedów i Belingów z Pączewa. Obu tych występów wysłuchał ks. biskup Jan Bernard Szlaga, który akurat przyjechał na imprezę w gości, oraz starosta Sławomir Neumann. Ten na to rodzinne spotkanie przyjechał z rodziną (przy późniejszej kolacji jego żona Tatiana powie, że wystąpią w przyszłym roku - trzymamy za słowo). Śpiewają kolędnicy z Jabłowa, Bobowa, Grabowa, Zblewa, Starogardu, Tczewa, Rywałdu, Kolincza, Piaseczna i Turza. Po raz kolejny podoba się występ rodziny Fanslau (gitara, flet, skrzypce) ze Starogardu, rodzina Potockich - Paulina, Paweł i Mikołaj z Lipinek Szlacheckich, rodzina Wituckich - Kasia, Małgosia, Ewelina, Dolata i Karolina z Jabłowa. Od kilku lat występuje też rodzinny, bo z jednego internatu, zespół uczniów z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Starogardzie. W tym roku zaskakuje instrumentem skonstruowanym z wypełnionych wodą butelek.

Koncert interaktywny

Sala pełna. Każdy przy wejściu miał otrzymać los z numerkiem, ale nie otrzymał, bo i po prostu zabrakło (było 1000!). Przez cały czas trwania imprezy przed sceną odbywa się losowanie. Szczęściarze otrzymują nagrody, przeważnie pluszaki lub "maszynki" do puszczania baniek
mydlanych. Nieważne, ile wygrani mają lat. Pamiątka zostanie. Pomiędzy występami rodzin dyrektor Radia Głos ks. Ireneusz Samgliński rzuca w eter króciutki fragment kolędy i prosi radiosłuchaczy, by odgadli jej tytuł i zaśpiewali pierwszą zwrotkę. I to jest bardzo ciekawe i oryginalne. Od czasu do czasu z aparatury radiowej słychać wzmocniony głos jakiegoś radiosłuchacza, potem pierwszą zwrotkę, pozostałe wykonują już wspólnie wszyscy: ci w sali i ten daleki przy radiu. Można powiedzieć - koncert interaktywny. Tak ta technika prędko idzie do przodu, że być może już niedługo osobę śpiewającą na przykład w Lęborku będzie widać w sali w Jabłowie na telebimie.

Wędrujące szopki

Nie ma nudy. Abstrahując od żywego żłobka, który ciągle jest otoczony, widzowie, którzy chcą na chwilę rozprostować golenie, mogą wyjść z sali, coś zjeść albo odwiedzić wędrowną wystawę najciekawszych szopek kociewskich, którą co roku organizuje tu Danuta Farysej. Wędrownej, gdyż w ciągu tego świątecznego okresu kolorowe cacka były pokazywane podczas Wieczerzy Wigilijnej zorganizowanej przez posła Edmunda Stachowicza, potem zawędrowały do Galerii Mariackiej w Gdańsku, następnie do Muzeum Ziemi Kociewskiej, a teraz znalazły się tutaj. Szopki ogląda mnóstwo ludzi. I dyskutują, a co, a jak. Być może sami zabiorą się do pracy.
Każdy jubileusz trzeba podsumować. Na scenę wychodzą organizatorzy - ks. Smagliński i ks. Jakubiak, i oczywiście Jego Ekscelencja ks. biskup Jan Bernard Szlaga. Biskup wręcza podziękowania osobom, które przez te wszystkie lata współtworzyły koncert. Otrzymali je: komendant Straży Pożarnej Eugeniusz Błyskal, organizatorka wystawy szopek Danuta Farysej, dyrektor szkoły Małgorzata Siemieniewska, dyr. OSiR-u Jarosław Sarzało, autor żłobka - pan Lewicki, coroczny sponsor jadła Urszula Dudek, pan Flisik - właściciel piekarni i dostawca chleba, Bogdan Demski i Marek Jakubiak - spece od podkładu muzycznego, firma Glaspol - fundator nagród. Ks. biskup mówił o imprezie jako o pięknej ewangelizacji. Padły też słowa pod adresem starosty, by tam, w podległym mu Urzędzie, potraktowano "Rodzinne śpiewanie" już nie jako imprezę parafialną, a powiatową. Niepotrzebnie, gdyż już dawno przerosła ona granice nie tylko parafii, ale i naszego powiatu. .
Tadeusz Majewski


1. 10 lat temu w Jabłowie zaczęło się "Rodzinne śpiewanie". Wówczas występował chór Caritas. Ten dzisiejszy wygląda tak samo, ale śpiewa w zupełnie innym składzie. Czas zmienia ludzi, stroje zostają.
2. Ludzi "full". Było 1000 losów. Zabrakło!
3. W błysku fleszy dzieciaki dotykają zwierzęta. Zupełnie jakby widziały je po raz pierwszy w życiu. A może i widzą.
4. Na scenie przed zespołem dzięciecym dyrektor Radia Głos ks. Ireneusz Smagliński i Beata Owsiak. Wszyscy teraz oczekują na poprawną odpowiedź radiosłuchacza.
5. Rodzinny zespół uczniów z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Starogardzie. W tym roku zaskakuje instrumentem skonstruowanym z wypełnionych wodą butelek.
6. Wśród widzów honorowi goście - ksiądz biskup Jan Bernard Szlaga i starosta starogardzki Sławomir Neumann.
7. Rodziny Hoduniów i Piskorskich.

Na podstawie artykułu zamieszczonego w tygodniku Kociewiak - dodatek do Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz