poniedziałek, 7 lutego 2005

Odkryj to, co najbliższe

WIZYTÓWKA. Eugeniusz Cherek jest znawcą starogardzkiego Kociewia, historykiem regionu i wędrowcem (nie ma miejsca w powiecie, którego by nie znał). Pisał do lokalnej prasy artykuły. Niektórzy jeszcze pamiętają jego reportaże o starogardzkich Cyganach (Ślub na Piekiełkach - patrz www.kociewiacy.pl dział REPORTAŻE) oraz o rodzinie Kłosów z Rywałdu. Przez kilka ostatnich lat Cherek wydał kilka bardzo oryginalnych pozycji książkowych. Został dzięki nim nieformalnym kronikarzem Dąbrówki (gmina Starogard) - wsi, w której mieszka.

Sporo się mówi o małych ojczyznach, zwłaszcza gdy wymaga tego interes polityczny. Nie ma to niestety wielkiego przełożenia na jakieś konkretne dzieła. Te powstają nie w instytucjach "lokalnych patriotów", a w prywatnych domach ludzi zafascynowanych Kociewiem i jego historią.

Z Eugeniuszem Cherkiem, kronikarzem Dąbrówki, rozmawia Kamila Sowińska.


Czy znasz jakąś wieś w powiecie starogardzkim, która miałby swojego kronikarza?
- Być może ktoś gdzieś na bieżąco spisuje wydarzenia zachodzące we wsi. Może to być na przykład w szkole, w kościele, może to członek jakiejś organizacji. Ale w sumie to nie znam.

A czy znasz wieś, która ma swoją prowadzoną konsekwentnie rok po roku kronikę?
- Za takie kroniki wsi można było uznać kroniki szkolne z lat międzywojennych i jeszcze dawniejsze, które obok życia szkoły rejestrowały wydarzenia zachodzące we wsi, w regionie, a nawet w kraju. Po wojnie przez jakiś czas próbowano nawiązywać do tych tradycji, ale to trwało krótko, do lat 60. Zawartość takiej kroniki zależała od osoby piszącej, zazwyczaj kierownika szkoły. Na przykład bardzo interesująca jest kronika szkoły w Kasparusie. Szkoda, że znajduje się już w Państwowym Archiwum w Gdańsku. W tych kronikach pisano między innymi o elektryfikacji wsi, przyjeździe kina objazdowego, ale były też statystki wyborów do sejmu i o obszerne elaboraty o śmierci Stalina, Bieruta itd. W późniejszym PRL-u były coraz uboższe. Zawierały spisy aktualnie uczących nauczycieli, uczniów i wydarzenia, jakie zachodziły tylko na terenie szkoły. Do tego te wydarzenia były związane z obowiązującym wówczas kalendarzem politycznym. W styczniu było WYZWOLENIE WARASZAWY, koniec lutego, na początek marca - WYZWOLENIE MIEJSCOWOŚCI przez armię radziecką, zaraz potem 8.03 DZIEŃ KOBIET, w kwietniu było coś związanego z KOSMOSEM na cześć Gagarina i Tiereszkowej, w maju - wiadomo - POCHODY, 9.05 -DZIEŃ ZWYCIĘSTWA, przed wakacjami nie zapominano o MANIFEŚCIE PKWN. 1 września - WESTERPLATTE, w październiku DZIEŃ LUDOWEGO WOJSKA POLSKIEGO i DZIEŃ NAUCZYCIELA. Kulminacyjną wszystkich tych imprez była kolejna rocznica REWOLUCJI PAŹDZIERNIKOWEJ. 4.11 jeszcze BARBURKA, chociaż dzieci często nie widziały na oczy górnika. To się w bardzo małym stopniu wiązało z autentycznym życiem wsi.

W dekadzie Jaruzelskiego ten kalendarz zaczął pękać.
- Tak. W niektórych szkołach zaniechano prowadzenia kronik szkolnych albo dawano je do prowadzenia starszym klasom. Wstyd było dalej coś takiego robić. Po okresie Solidarności historia została w dużej mierze odkłamana, ale nadal obowiązywały jeszcze stare zasady pisania kronik. Nie było chętnych.

A w II Rzeczypospolitej?
- Tu i tam w szkołach kroniki powstały, ale rejestrują tylko życie szkolne. Są ubogie, co jest paradoksem, jeżeli weźmie się pod uwagę mnóstwo możliwości technicznych, a zatem łatwość zdobywania i gromadzenia materiału. Jest aparat cyfrowy, komputer, dyktafon, internet, świetnie wyposażone pracownie komputerowe i niewiele z tego wynika, jeżeli chodzi o kroniki.
Są wyjątki. Do niedawna powstawała w formie pisemka kronika Pogódek, teraz podobnie kronika Wielkiego Bukowca. Niedawno pisaliśmy też o opracowaniu nauczycieli i uczniów szkoły w Skórczu na temat miasta. Poza tym faktycznie niewiele się dzieje. Ale jesteś ty, nie jako instytucja, ale jako osoba indywidualna. Kronikarz wsi Dąbrówka. Od czego się zaczęło?
- Najpierw zainteresowały mnie stare księgi parafialne, głównie księga zgonów, gdzie odnotowywano pochówki od 1911 roku. W stosunkowo dużej Dąbrówce znajduje się kościół, a przy nim niewielki, jedyny we wsi cmentarz. Na ogół to co robię, rodzi się z mojej ciekawości, nieraz zdziwienia i chęci niemalże namacalnego poznania historii. W tym wypadku zaciekawiło mnie, ilu też na tych kilkudziesięciu metrach kwadratowych cmentarzyka może spoczywać mieszkańców wsi. Dzięki temu powstała pierwsza publikacja pt. "By czas nie zaćmił i niepamięć". Zamieściłem w tej książeczce około 800 nazwisk zmarłych we wsi od 1911 do 2003 r. bez lat okupacji. W następnym roku w podobnej pozycji pt. "Nieobecni są najbliżej" zawarłem około 1200 nazwisk. To były książki - epitafia. Tamtą listę poszerzyłem o nazwiska osób zmarłych od 1884 do 1910 i zmarłych w latach okupacji. Znalazłem te nazwiska w księgach USC Bobowo. Aktualnie mam na płytach CD księgi zgonów, urodzeń i ślubów Dąbrówki od 1670 r. Tak więc następna pozycja, jaką przygotowuję, pokaże, jakie rodziny we wsi mają najstarszą genealogię i jakie są powiązania między rodzinami. Będzie to pokazane w formie graficznej. Przedstawię cztery najważniejsze rody i z kim są one spokrewnione. Już mogę zdradzić, że po potopie szwedzkim (1665) w Dąbrówce zachowały się trzy rodziny - Ćwiklińskich, Ossowskich i Koseckich. Do dzisiaj mieszkają ich potomkowie. Pracuję też nad książką "Dąbrówka w latach okupacji niemieckiej". Nie ma takich opracowań - o mordach, wysiedleniach, życiu wsi w czasie okupacji. Zebrałem nie tylko dokumenty. Mam także relacje najstarszych mieszkańców wsi, a nawet Niemców, którzy opuścili Dąbrówkę zimą 1945 roku.

Jedna sprawa to rekonstrukcja historii wsi, druga - rejestracja zdarzeń teraźniejszych. W tym roku wydałeś kronikę roku 2004 pt. "Dąbrówka - wydarzenia 2004". Kilka słów o stronie technicznej tego wydania.
- Kalendarium zdarzeń 2004 roku przedstawiłem na 24 stronach formatu A-4 na papierze kredowym. Jest ilustrowane 60 kolorowymi zdjęciami.

Co zawiera ta kronika?
- Są oczywiście urodzenia i zgony (przy zgonach umieściłem szczegółowe życiorysy zmarłych), są też odnotowane wydarzenia sportowe, kulturalne, działania OSP, szkoły, KGW. Większość wydarzeń wiąże się jednak z życiem kościoła p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego. Niektóre fragmenty dotyczą wydarzeń, które nie zaszły we wsi, ale się z nią wiążą, bo wywołali je byli mieszkańcy Dąbrówki. Na przykład 90. urodziny obchodził Jan Bisrtam, jeden z nielicznych żyjących żołnierzy 2. Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, mieszkający obecnie w Lubichowie. Są też i ciekawostki, na przykład liczba krwiodawców i żołnierzy powołanych w tym roku do służby wojskowej (oczywiście tu podaję nazwiska), a nawet liczba urodzeń bocianów. Całość zamykają: spis telefonów i kalendarz na rok 2005.

Czy to jest kronika, którą byś polecał jako model innym?
- Co tu może być modelowego? Chyba to, że kronikarz musi być na miejscu. W mojej kronice wydarzenia są spisane chronologicznie, miesiąc po miesiącu, opatrzone moimi zdjęciami. To musi być pisane na bieżąco przez kronikarza, współuczestnika tych zdarzeń. Przez to kronika jest autentyczna. Zupełnie coś innego powstaje, jak ktoś przyjedzie i próbuje takie wydarzenia roku rekonstruować.

Dziesięć takich kolejnych roczników plus tamte dzieła o historii i Dąbrówka będzie miała ze 300-stronicowa monografię na papierze i na płytach CD. Czy wieś, rada sołecka, pomijając to, że dzieła wynikły z pasji, zleciła ci pracę nad tą kroniką? Dwa tygodnie temu w wywiadzie z autorką monografii Zblewa Teresą Krzyżyńską mówiliśmy o koncepcji stypendium dla kronikarza, monografisty...
- O żadnym zleceniu nie ma mowy.

A koszty, honorarium?
- Robię to tak: wydaję kilkanaście egzemplarzy książki, ktoś je kupuje, za te pieniądze wydaję następne i tak dalej. Mam takie możliwości druku, po kilkanaście egzemplarzy. Czyli wydaję tyle, ile mam zamówień. Unikam w ten sposób typowego dla wydawców ryzyka, a mianowicie druku "w ciemno", przez co nieraz są ogromne straty. Zamówienia przyjmuję przez internet. Adres: cherek@xl.wp.pl. Poprzednie publikacje rozeszły się w nakładzie ok. 150 sztuk. Oczywiście tu nie ma mowy o zarobku. Jedynym profitem jest to, że mnie zapraszają na wszystkie imprezy we wsi.

A może każda wieś powinna mieć swojego opłacanego kronikarza? Gdyby tak było, powstawałaby szczegółowa, żywa kronika regionu.
- Wsi na to nie stać. Gminy też nie. Gdyby gmina miała tworzyć takie etaty w każdym sołectwie, to wyszłyby niebotyczne pieniądze.

Niebotyczne może nie. Przy dajmy na to 15 sołectwach w gminie, zakładając po najniższym etacie na sołectwo, wyszłoby ok. 200 tys. zł w budżecie gminy. Nie tak dużo, wziąwszy pod uwagę możliwe do osiągnięcia wartości.

Na zdjęciu
Eugeniusz Cherek prezentuje swoją kronikę Dąbrówki. Na marginesie - wśród jego licznych oryginalnych dzieł jest również drukowane pismo "Stadion" o kociewskim sporcie. W 1992 r. ukazały się 2 numery.
Foto M.K.

Wywiad zamieszczony w tygodniku Kociewiak - dodatek do Dziennika Bałtyckiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz