Gmina Bobowo bierze udział w akcji pod nazwą "Przejrzysta Polska". Co to za akcja?
- To akcja zainicjowana przez Agorę S.A., Polsko-Amerykańską Fundację Wolności, Fundację im. Stefana Batorego, Fundację Rozwój Demokracji Lokalnej, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Bank Światowy. Patronat ma Telewizja Polska S.A. Zgłosiliśmy się jako gmina 24.12.2004 roku. Oprócz tego z naszego powiatu zgłosiła się też gmina Skarszewy. O szczegółach tej akcji można przeczytać w internecie na stronie: www.gazeta.pl/przejrzystapolska
Akcja jest prowadzona od stycznia 2005 do stycznia 2006. Wysłaliśmy deklarację. Do końca tego miesiąca mamy dokonać wyboru zadań.
Na czym ta akcja polega?
- Jest sześć zasad. W każdej zasadzie są określone standardy, które muszą być realizowane. Pierwsza jest zasada przejrzystości. Tu są wymieniane trzy standardy - inaczej mówiąc trzy sposoby podejmowania działań, które wskazują, w jaki sposób Urząd Gminy otwiera się w stronę społeczeństwa z jawnością działania. Inne zasady to brak tolerancji dla korupcji, partycypacji społecznej, przewidywalności, fachowości, rozliczalności i odpowiedzialności.
Ale w myśl obowiązujących przepisów działanie Urzędu Gminy jest przejrzyste. Każdy obywatel może sobie przyjść i poczytać dokumenty.
- Teoretycznie tak. Ja jednak chciałbym się z informacją jeszcze bardziej otworzyć na społeczeństwo. Chciałbym, żeby każdy miał łatwiejszy dostęp do informacji, których potrzebuje i które chciałby zdobyć chociażby z ciekawości.
A byli tacy, którzy chcieli zdobyć? Czy przychodzili do urzędu, by w dokumentach coś zbadać, porównać, ewentualnie znaleźć "przekręt"? W niektórych gminach są ludzie, którzy bacznie obserwują, co się dzieje na sesjach i w urzędzie, by takie "przekręty" wyłapywać.
- U nas nie było jeszcze takich osób... Oprócz członków komisji rewizyjnej.
Może dlatego, że to mała gmina. Ilu liczy mieszkańców?
- 2886... Nie ma zainteresowania pracą urzędu. Myślę też, że znaczna liczba mieszkańców nie jest poinformowana, co samorząd robi. Ogólnie ludzie wiedzą, że gmina buduje szkołę, drogę i tak dalej, ale szczegółowo to nie.
Jeszcze kilka słów na temat tej zasady przejrzystości. Odwracając - co w tak małej gminie może być nieprzejrzyste? Jednak tu ludzie wszystko widzą... Chociaż? Rzeczywiście, nieprzejrzysty może być budżet gminy. Żeby dobrze śledzić działania władzy, Urzędu Gminy, Rady Gminy, trzeba znać budżet. Czy obywatele gminy go znają?
- Nawet nie mają do niego dostępu. Oczywiście mogą przyjść do mnie, mogą go sobie obejrzeć, ale to za mało. Chciałbym, żeby mieszkańcy gminy zapoznali się z budżetem przez media. Chodzi o to, by każdy dostał do ręki broszurkę z budżetem i jego opisówką, wyjaśnieniem. A potem żeby był informowany o realizacji tego budżetu. Tymczasem budżet przedstawia się jedynie na zebraniach wiejskich, bo tam ludzi interesują ich konkretne sprawy. Chciałbym tym budżetem, tymi liczbami zainteresować mieszkańców, a zwłaszcza ludzi młodych. Żeby wiedzieli, jak się wydaje te pieniądze i jaki można mieć na to wpływ. Dzięki temu - mam taka nadzieję - wzrośnie zainteresowanie życiem społecznym. Podobnie z innymi dokumentami, na przykład z protokołami z sesji, z dokumentami, które mówią o tym, nad czym pracuje Rada Gminy, co robi wójt jako organ, który wykonuje zadania. Oczywiście mieszkańcy gminy mogą przyjść zapoznać się z protokołami, ale to za mało. Chciałbym, żeby to wszystko było dostępne w formie medialnej i w interncie.
Może się nie interesują, bo w takiej małej gminie nie ma możliwości wzięcia łapówki?
- Jeżeli ktoś chce wziąć, to weźmie i w tak małej gminie.
Jest pan już wójtem trzecią kadencję. Są podchody firm, by im pomóc wygrać przetargi?
- Gdyby były takie podchody czy naciski, musiałbym dzwonić do prokuratora... Takie sprawy się zdarzają... Kiedy realizowaliśmy pierwsze wodociągi, jedna z firm złożyła ofertę dwa razy wyższą od tej oferty firmy, która ten przetarg wygrała. Wcześniej byli w gminie.
A na przykład przy budowie szkoły?
- Przy przetargach nie ma bezpośredniej możliwości. Jest specjalna komisja powołana przez wójta. Wójt mógłby ewentualnie sugerować, kto ma taki przetarg wygrać. I potem mógłby wziąć prowizję od firmy, która wygra. Ale styków urzędu z firmami jest sporo, nawet w małej gminie. Dotyczy to zwłaszcza zakupów czy realizacji inwestycji z wolnej ręki, czyli zlecenia czegoś komuś bez przetargu. Do 6 tysięcy euro ustawa zwalnia z przetargu.
Zasady przejrzystości i jawności już prawie omówiliśmy. Mówi pan o broszurach, internecie... A zwykłe zebrania władz z mieszkańcami? Ilu ich na takie spotkania na przykład z radnymi przychodzi?
- Nie ma takich spotkań. Jak wójt nie zrobi, to nie ma innych.
Przejrzystość i jawność też już zapewnia internet. Na urzędowej stronie (BIP) są oświadczenia majątkowe władzy. Prasa co roku ma dobry temat - tworzy na przykład rankingi zarobków wójtów, burmistrzów i prezydentów. To ciekawy materiał. Ludzie lubią zaglądać do kieszeni... Ile pan zarabia?
- 5600 złotych brutto.
I z takimi zarobkami kupił pan jeepa za - szacunkowo biorąc - 100 000 złotych? To oczywiście żart... Te oświadczenia oczywiście mają służyć porównaniu: burmistrz Kowalski zarabia tyle i tyle, a KTOŚ (kto? ciekawe czy ktoś sprawdza) po kadencji sprawdza, ile Kowalski ma na koncie albo za ile wybudował willę... A propos, ile kosztował ten jeep?
- Sprawdzał kiedyś wydział finansowy. Rzetelnie sprawdzał. Na przykład jak ktoś budował... To jeep z 1992 roku. Kosztował 2700 euro. W sumie około 15 tysięcy złotych.
A teraz zasada przewidywalności. Co to znaczy?
- Chodzi o to, że powinniśmy opracować wszystkie możliwe programy działania - strategię rozwoju gminy, studium uwarunkowań rozwoju gminy i plan rozwoju lokalnego. I też dokładnie zapoznać z tym mieszkańców gminy. I żeby oni, znając te dokumenty, wiedzieli, że wszystko, co robi się w gminie, robi się zgodnie z planami, które zresztą wynikają z pewnych postulatów i potrzeb społeczeństwa. W planie rozwoju lokalnego mamy na przykład wpisane wszystkie inwestycje, które są niezbędnie potrzebne do zrealizowania w celu zabezpieczenia potrzeb bytowo-komunalnych mieszkańców do 2013 roku. Jeżeli mieszkańcy będą go znali, to będą mogli śledzić, jak jest realizowany.
To tak jak z jazdą pociągiem z rozkładem jazdy w dłoni... A zasada fachowości?
- Fachowość dotyczy oczywiście zatrudnienia. Teraz w ramach programu "społeczeństwo informatyczne" każdy obywatel będzie mógł załatwiać sprawy drogą elektroniczną. Przekaże tą drogą pismo do Urzędu Gminy i będzie mógł sobie w internecie kontrolować, jak przebiega tryb załatwiania tego pisma - kto je przyjął, co ten ktoś z nim robi, czy w terminie odpowiada itp. Ten nowy sposób pracy urzędu wymaga od pracowników fachowości. Do tego trzeba wziąć pod uwagę, że mamy mnóstwo przepisów. Człowiek nie jest omnibusem i nie powinien realizować kilku zadań z zupełnie innych zakresów. W urzędzie muszą pracować fachowcy, gdyż to pracownicy będą prawnie odpowiadać za błędy. Nie instytucja, a konkretni pracownicy.
Jaką nazwę pan woli: petent czy klient?
- Oczywiście klient. Klient urzędu. Każdy równo traktowany i załatwiany, niezależnie od tego, czy jest biedny, czy bogaty, według kolejności. Może sobie przyjść i zobaczyć, co się dzieje z jego sprawą. I tu nie idzie o to, że pracownik ma być kontrolowany. Po prostu przychodzi klient i to jest rzecz normalna.
Rozmawiał Tadeusz Majewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz