wtorek, 23 marca 2004

Raz byłam w górach

W naszych podróżach z satysfakcją odnotowujemy, jak niektóre sołectwa się rozwijają (zwłaszcza te uczestniczące w Pomorskim Programie Odnowy Wsi). Mirotki (gm. Skórcz) są pechowe. Leżą wzdłuż szosy wojewódzkiej, a to wcale nie pomaga

Nie mają prawa do zasiłku

73-letnia Stefania sołtysuje w Mirotkach 22 lata. Objęła te funkcję po mężu. Wybierają ją - jak skromnie twierdzi - z przyzwyczajenia.

My raczej sadzimy, że to z szacunku. Bo pani Stefania sprawowała swoją funkcję dzielnie. Była, również jakby po mężu, terenowym opiekun społecznym. - Mąż Franciszek przyjmował ludzi w potrzebie i pisał wnioski. Jakie to były potrzeby? Ano węgiel czy drewno, czasami zasiłek. Najpierw mąż, potem ja dawaliśmy jakby wiarygodność tej potrzeby. Przychodziły przeważnie starsze kobitki, wdowy, rencistki. Wtedy była praca i żywność. Teraz jest więcej ludzi w potrzebie. Niejedni nie prawa do zasiłku. Jedynie mogą zapracować na czarno, jeżeli mają możliwość... To nie jest wina tych ludzi, bo nie ma pracy. Jedyne tutaj miejsca zatrudnienia to drukarnia Mirex i u dużego gospodarza Chmieleckiego. Z planowanym pobliskim zjazdem z planowaną autostradą nie wiążą już żadnej nadziei.

Z czego żyć?

Generalnie w tej rolniczej wsi, gdzie jest ziemia II i III klasy nie ma w ogóle nadziei. - Tu będzie z dwunastu dużych gospodarzy. A reszta? Rolnicy likwidują krowy w związku z wejściem do Unii. Jedna kobieta aż się popłakała. Codziennie odstawiała 200 litrów mleka, ale nie miała szans na zdobycie środków na modernizację gospodarstwa. Żeby otrzymać środki z Sapardu, trzeba mieć własny wkład. I zlikwidowała krówki. Teraz z czego będzie żyła?

Coś optymistycznego

W Mirotkach mieszka 460 obywateli. Ze 200 ma prawo wyborcze, na wybory sołtysa przyszło z 70. To dużo. Jakie mieli oczekiwania?

- Każdy wie, co robić. Z naszych skromnych funduszy możemy uzyskać szlakę i grysik na drogi.

A coś optymistycznego?

- Szkołę na razie mamy i bardzo się z tego cieszymy. Starsza młodzież jest tutaj, a maluchy jeżdżą do Barłożna. Co tu robić innego. Przy ulicy nie ma co robić, bo to droga wojewódzka i na wszystko trzeba mieć przyzwolenie. Był bar, ale zlikwidowali. Za duże obciążenie kredytowe, za mało klientów. Nadal Marcin Karwasz prowadzi świetlicę, pracuje z młodzieżą. O, i zawiązało

się Koło Gospodyń Wiejskich. Przewodniczącą jest Maria Derdowska.

Planów to tu wielkich nie ma. Wszystko jest, tylko pieniędzy nie ma.

Nasze pytanie tygodnia
Pani sołtys miała 3,5 ha ziemi i wszystko przekazała synowi. Sama dostała rentę - jak to określa - jałmużnę.

Zadajemy, jak w innych naszych rozmowach, pytanie tygodnia: czy była pani na wczasach?

- Urodziłam się w Mirotkach. Na roli pracowałam od dziecka. Potem w zlewni 18 lat i na gospodarstwie. Szkoda, że budynek po zlewni stoi pusty... Raz byłam w górach z dziećmi. Czasami jeździłam z mężem nad morze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz