wtorek, 16 marca 2004

Sołtys o wsi

Wszystkiego nie można zwalać na świadomość ludzi - mówi sołtys Czarnegolasu Waldemar Kotłowski

Niby ubocze,

a schodzą się drogi

Jak to jest z ta nazwą Czarnylas. Z jednej strony wsi razem, z drugiej osobno...

- Jest razem lub osobno. Przed wojną było razem. To z niemieckiego...

Jest pan sołtysem pierwsza kadencję. A przedtem?

- Byłem radnym. Teraz na Czarnylas jest jeden radny Zygfryd Szweda.

Ilu było kandydatów na stanowisko sołtysa? Wybór interesował ludzi?

- Było dwóch kandydatów, ja i Bogdan Kozłowski. Na zebrania przychodzi około 60 osób. Specjalnie nie chciałem być sołtysem. Na zebraniu nie było nawet mojej żony i córki. W końcu się zdecydowałem kandydować. Trochę zadecydowało to, że moja żona się tu urodziła. Jest tu dużo rodziny żony - Pliszki, Sysa, Noumann (z TYCH NEUMANNÓW), Ossowski, Szweda.

Duża część wsi to rodzina żony. To dobrze czy źle dla sołtysa?

- Pod jednym względem dobre, pod drugim nie bardzo. Choćby takie podatki... Mówić ciotce czy innym krewnym "weź, zapłać". Poza tym... wielka funkcja mało może.

Czarnylas to dziwna wieś. Pięknie odnowiony kościół, a obok szpetne szałerki i ogródki.

- Tu była wielka Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna i panowało przekonanie, ze w ogródku to się jakoś zrobi. Próbuję zmienić mentalność tych ludzi. Próbuję ich przekonać, że wystarczy poświęcić godzinę w miesiącu dla wsi i będzie pięknie.

Sołtysi teraz maja ryczałt. Czy przedtem było lepiej?

- Kiedyś sołtys miał więcej. Otrzymywał procent od podatku i różnych innych opłat, za wodę, od gruntu, nieruchomości (zbiera to i wpłaca do gminy). Teraz jest gorzej.

Na wsi i nie tylko jest bieda. Czy w Czarnymlesie ludzie nie placa podatków?

- Jest duży procent płacących, bo z 80 procent. Ale są tacy, co nie płacą w ogóle. Trudno określić średnią wysokość podatku, bo zależy on od ilości ziemi i klasy tej ziemi.

Czy ten podatek to dużo pieniędzy dla mieszkańców?

- Wydaje mi się że tak. Dzisiaj rolnik chowa świnie, które są nieopłacalne. Nie ma stabilności cen. Rozmawiałem z Kazikiem Chyłą. Mówił, że sami są skołowani. Na niektóre pytania nie potrafią odpowiedzieć.

Jakie problemy ma Czarnylas.

- Zasadniczą sprawą jest stan dróg gminnych. Prowadzi tu wiele dróg na Zelgoszcz, Wolental, Wysoką.

To ciekawe. Czarnylas jest dziwnie położony. Z jednej strony jest jakby na uboczu, leży w widłach dwóch szos - Starogard - Skórcz i Starogard - Lubichowo, a z drugiej strony jak pan powiedział: prowadzi tu wiele dróg... Co pozytywnego zdarzyło się w 2003 roku?

- Powstało Koło Gospodyń Wiejskich. Przewodniczącą została Ewa Faleńska (kiedyś przewodniczącą była jej teściowa). Kilka kobiet się skrzyknęło i to koło zawiązało przy pomocy koordynatora Wiesławy Rocławskiej. Kobiety chcą coś robić. Na jesieni posadziły drzewka i wysprzątały i odmalowały ogródek dla dzieci. Zorganizowały również dożynki.

A plany na ten rok?

- Nasza wieś jest w Pomorskim Programie Odnowy Wsi. Chcemy zbudować chodnik przy powiatowej drodze (ok. 300 m). Materiał mamy dostać ze starostwa a robocizna ma być nasza. Zmieniliśmy lokalizację przystanku autobusowego z peryferium na centrum wsi, tam gdzie są dwa sklepy. Mamy nasza gminną ziemią i chcielibyśmy w tym roku wybudować boisko dla młodzieży i dzieci.

A drużyna się znajdzie? Są wioski, gdzie nie uskłada się jedenastki.

- Mieszkańców we wsi około 500, młodzieży w wieku szkolnym jest sporo.

Czy pana zdaniem wieś jest ładna?

- Dla mnie jest bardzo ładna. Mamy odnowiony kościół - dzięki ks. Piotrowi Wilkowskiemu kościół, ale to też zasługa parafian. Uważam, że wieś jest zadbana i ładna, ale z tym to jest tak, że jednemu podoba się blondynka drugiemu szatynka.

Ale są tu stare szałerki, które szpecą widok na kościół.

- To prawda. Gdybyśmy żyli 200 lat temu, to wtedy miałyby swój urok. Kiedyś każdy cos w takim szałerku chował, a teraz kury we wsi nie znajdziesz... No, może jest ze dwadzieścia... I dwie krowy na krzyż. Pomimo ze wieś jest rolnicza. Kiedyś Czarnylas i Kulice to były największe RSP. Rzeczywiście te szałerski są niepotrzebne.

No więc pan jako sołtys może wydać komendę: zburzyć!

- Ludzie szpetoty nie dostrzegają i na komendę nie da się nic zrobić. Czyny społeczne to były za komuny. Muszą mieć świadomość, że robią to dla siebie, ale jest to rzecz wspólna.

Tymczasem jeszcze jest świadomość spółdzielcza...

- No tak, chociaż wszystkiego nie można zwalać na świadomość ludzi.

Jakie są atuty sołectwa?

- Mamy piękne około 50-hektarowe jezioro. Było kilku dzierżawców. Wykłusowali, nie zarybiali. 35 lat temu jezioro było czyste, można było robić pranie, kąpać się, wypożyczać kajaki. Najbardziej zanieczyściło je RSP i gospodarze. Ale pomimo to jest to najlepiej zarybione jezioro w powiecie. W tej chwili ma je we władaniu koło wędkarskie pana Szarafina ze Skórcza. Odbywają się tu zawody wędkarskie. Pomału można się też kąpać. Dążymy do tego, żeby ograniczyć ścieki i żeby powstała plaża. Zrobimy mały pomost, ławeczki. Troszkę porządkują mieszkańcy, troszkę wędkarze. Jezioro jest nasze, wspólne. Będę starał się o pieniądze. Mają mi przygotować projekt, kosztorys i zrobimy plażę. Z Ochrony Środowiska można uzyskać część pieniędzy. Niedaleko są lasy. Zakichane Płaczewo ma swoją plażę, a nasze tereny są ładniejsze.

Dyskretna odmiana "judasza"

- Co znajda, to zbieróm i móm - mówi pan Smoliński. Przybył ze Śląska i z takim akcentem do nas mówi.

A dlaczego o nim piszemy? Gdyż pan Smoliński co znajduje, w ciekawy sposób wkomponowuje w obejście. Na przykład na ścianie chlewa pozawieszał mnóstwo samochodowych kołpaków, które wyglądają niczym trofea. Przy oknie w taki sposób zamontował lusterko, że doskonale widzi, kto stoi przy drzwiach wejściowych (dyskretna odmiana "judasza"), nad pompa zawiesił latarnię. Pomysłowy człowiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz