Z Janem Kulczyńskim, właścicielem mnóstwa popegeerowskich hektarów, rozmawialiśmy na wiosnę. Pisaliśmy o tym, jak to on i podobni mu farmerzy przez 15 lat "dostali" od Balcerowicza. Dzisiaj rozmawiamy z jej córką Marią. Oczywiście tata, uważny obserwator życia społecznego w III RP, włącza się do rozmowy


Dlaczego wybrałaś bankowość?
Maria Kulczyńska: - W szkole średniej miałam praktyki w banku i chyba stąd ten wybór. Spodobało mi się.
Sporo mówi się o tym, że młodzi ze wsi nie mają równego startu na studia w porównaniu z młodymi z miasta. Ile osób z twojego rocznika z Leśnej Jani skończyło wyższe studia?
- Z mojej klasy z podstawówki dwie osoby, a chodziło nas stąd dziewięć osób.
A roczniki obok, o dwa, trzy lata starsze lub młodsze od ciebie?
- Też niewielu. Nie ma tu tradycji kształcenia dzieci. Po drugie większość tutaj to

Nie chce się jednak wierzyć, że nie ma jakichś form pomocy dla załóżmy bardzo utalentowanych, ale biednych uczniów z Leśnej Jani. Przecież są różne agencje, fundacje. Czy wiadomo, kto tu jest taki utalentowany? Czy ktoś wyłapuje tutaj talenciaki?
- Na ten temat proszę porozmawiać z sołtysem.
Jan Kulczyński: - Większość 12-toletnich dzieciaków pali papierosy i nikt ich nie wyłapie - wtrąca Jan Kulczyński - to i nikt nie wyłapie talenciaków... Nauczyciele w szkole wiedzą, kto jest utalentowany, kogo należałoby pchać dalej. Inna sprawa, że nie wyobrażam sobie teraz naboru do średnich szkół z gimnazjum. Poziom jest bardzo zróżnicowany i na przykład piątka nie jest równa piątce, a przecież na podstawie ocen następuje nabór. Powinien być cały łańcuch wymagań. Poza tym co z tego, że się wykształci, kiedy opuści kraj? Już pojawił się problem, jak wykształconych ludzi przytrzymać w kraju. Większość ucieka za granicę. Nie ma tu perspektyw i ja się im nie dziwię.
No właśnie o tym, dyskutujemy - jak? Naprawdę nie ma pracy dla osoby z wyższym wykształceniem po bankowości?
Maria: - Kiedy kończyłam uczelnię, to wtedy była taka rozmowa: "No, to teraz kupujemy dwie ryzy papieru i wysyłamy podania do różnych firm". To się sprawdziło, z tymi ryzami. Wysłałam bardzo dużo podań.
Może trzeba było drogą elektroniczną? W firmie taty jest internet.
- Wysyłałam też i drogą elektroniczną. Sporadycznie ktoś poprosił mnie na rozmowę.
A gdzie chciałabyś pracować?
- W okolicach Trójmiasta, bo bliżej domu... Oczywiście mogłoby być bliżej. Nawiasem mówiąc już pracowałam. Odbywałam staż w Urzędzie Gminy w Smętowie. Na zebraniu rolników jeden z nich poprosił mnie, żebym skserowała mu ustawę. Zrobiłam mu to od ręki. Był bardzo zdziwiony, że nie trzeba czekać tydzień. Do tego są przyzwyczajeni. Czułam satysfakcję.
J.K.: - Należałoby wpuścić młodych do urzędów. Są inne czasy. Młodzi inaczej myślą. Trzeba dać im szansę.
Ale w urzędach co starsi też się uczą nowoczesnych "technologii". Poza tym urzędników i tak mamy w RP za dużo. Czy czasami młoda osoba z wyższym wykształceniem nie powinna po ukończeniu studiów myśleć bardziej przebojowo, na przykład o założeniu własnej firmy, a więc o zatrudnianiu kogoś, a nie siebie? Mówiła o tym swojego czasu Zyta Gilowska z Platformy Obywatelskiej. Czy masz, a może raczej macie, pomysł na założenie firmy tu, w Leśnej Jani?
J.K.: - Pomysły owszem są, ale trzeba by dać na kilka miesięcy wakacje podatkowe i pozwolić się rozwinąć. Dzisiaj ktoś, kto założy firmę nie zarobi na podatek, ZUS i inne koszty.
Ale to właśnie tutaj bodajże pani sołtys powiedziała, że nie wzięłaby się za biznes nawet wtedy, gdyby dawali jej 200 tysięcy złotych. Po porostu z braku pomysłów. Czy na zebraniach sołeckich nie dyskutuje się, czego brakuje w Leśnej Jani? Wszak taka dyskusja może podpowiedzieć, jaka firmę warto założyć.
J.K.: - Nie ma takich dyskusji. Dyskutuje się o sprawach podstawowych. Bo tu chodzi o sprawy podstawowe. Kiedyś zorganizowałem czyn społeczny dla dzieciaków. Chodziło mi o to, żeby popracowały i tego co zrobiły, nie niszczyły.
Wróćmy jednak do tematu - pomysł na biznes w Leśnej Jani. Przecież tylko jakieś firmy mogą zmniejszyć problem bezrobocia. Chyba że z góry założymy, że Leśna Jania jest skazana na wymarcie z powodu bezrobocia i ucieczki młodych.
J.K.: - To tak. Z drugiej strony ja tego bezrobocia do końca nie rozumiem. Miałem zwózkę słomy. Potrzebowałem ludzi do roboty. Nie mają pieniędzy. Płaciłem 7 zł na godzinę, ale powstał problem - nie było chętnych. Już od 9.00 rano są zakropieni i nie chce im się pracować. Owszem, można tak pomyśleć: wolę iść na zupę do "Jacka", a nie do roboty, ale co to za myślenie.
Czyli córka po zrobieniu magisterium ucieknie gdzieś w świat?
J.K.: - Jeszcze nie wiadomo. Teraz myślimy o przetwórstwie warzywno-owocowym.
Więc jakiś optymistyczny akcent jest - coś nowego w Leśnej Jani może powstać.
Wysłany przez kociewiak opublikowano piątek, 29 październik, 2004 - 14:57

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz