wtorek, 25 lipca 2006

Przedszkole w Kaliskach

Dwa lata temu opracowaliśmy powiatowy ranking demograficzny. Wyszło, że przyrost naturalny w gminie Kaliska jest najwyższy w powiecie, gdy w sąsiedniej gminie miejskiej Czarna Woda był zerowy (w gminie Osiek był nawet ujemny). Ale - zdaje się - dla Kalisk to był jakiś wyjątkowy rok, bo ogólnie i tutaj widać gwałtowny spadek liczby urodzeń.

Duży, uroczy, drewniany budynek. Jedyne przedszkole w powiecie w takiej siedzibie. Katarzyna Petka dyrektoruje tu od 1992 r.
- Pierwszą pracę, 22 lat temu, rozpoczęłam w szkole w Piecach, a 19 lat pracuję w przedszkolu - mówi na wstępie.
W szkołach nauczyciele strasznie narzekają, że reforma to obecnie mnóstwo papierów. Jak jest w przedszkolu?
- Wcześniej w przedszkolach był jeden program ministerialny i wszyscy go realizowali. Później dostaliśmy tak zwane minimum programowe, które mogliśmy troszeczkę rozwijać. Po 1995 r., kiedy zaczęły się zmiany w oświacie, zaistniała możliwość wyboru jednego z bardzo wielu programów. My zajmowaliśmy się ekologią, obecnie realizujemy program zdrowotny. Programy określa Rada Pedagogiczna.
Niektóre przedszkola w powiecie znikły, między innymi z powodu małej liczny dzieci. Jakie tendencje widzi się w pani przedszkolu?
- Mamy trzy grupy zerowe liczące 56 dzieci oraz 24 dzieciaków w wieku od 3 do 5 lat. Razem 80 dzieci. W zeszłym roku było 92. Jest tendencja spadkowa. Można nawet mówić o gwałtownym załamaniu. Odczuwa to cała oświata. Dzisiaj i w Kaliskach mamy w rodzinach normę statystyczną 2 +1. Czasami jeszcze 2+2.
Ta tendencja przełoży się oczywiście na stan zatrudnienia.
- Obecnie pracuje tu pięciu nauczycieli. Włącznie ze mną.
Dzisiaj granica między przedszkolami a szkołami już się zatarła. To nie są miejsca szczęśliwej, zbiorowej zabawy, a właściwie pierwsze klasy szkoły. Wyścig zaczyna się coraz wcześniej.
- Tak, można rzec, że dzieci przychodzące do zerówki zostają u nas poddane "obróbce". Muszą być przygotowane do podjęcia nauki w szkole.
Czy te dzisiejsze dzieciaki różnią się od tych, z jakimi pani pracowała kilkanaście lat temu?
- O tak! To jest doba telewizji, komputerów. Mamy są bardziej zabiegane, a przez to dzieci są bardziej podatne na wpływy telewizji. A oferta telewizji jest zupełnie inna, niż ta sprzed lat. Kiedyś był "Bolek i Lolek", teraz Pokemony, Harry Potter i inne. To, co interesowało je 15 lat temu, dzisiejszych nie interesuje w ogóle.
Do to dobrze czy źle?
- Dzieci mają dużo bogatsze słownictwo. One stawiają nam coraz większe wymagania.
To przedszkole ma swój klimat. Drewniany budynek, zdrowo, ciepło, przytulnie...
- Owszem, jest przytulnie, ale ten budynek ma około 70 lat. Wymaga sporych inwestycji, ocieplenia, nowego wyposażenia itp. Podlegamy pod samorząd. Myślę, że przyjdzie kolej na nas. Jesteśmy już ujęci w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym.
Życzymy modernizacji. Tylko oby były dzieci.

Wysłany przez kociewiak opublikowano sobota, 04 grudzień, 2004 - 12:53

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz