Stary budynek poszkolny od pewnego czasu po części stał pusty. Teraz już jest zamieszkały w całości. W prawym skrzydle patrząc od strony szosy mieszkają Kończyńscy.
Artykuły W Osowie Leśnym, przy szosie z Borzechowa do Osiecznej, stoi stary budynek pozaszkolny. W jednej części był zamieszkały przez rodziny nauczycieli, druga - po likwidacji szkoły we wsi - długo stała pusta. W końcu gmina ogłosiła przetarg. Na pierwszy i drugi nikt się nie stawił. Było to dla nas dziwne, jako że miejsce idealnie nadawałoby się pod uruchomienie jakiejś działalności turystycznej. Stawił się natomiast Janusz Kończyński. Skorzystał.
Zachodzimy do środka. Wielka, wysoka kuchnia. Kończyńscy siedzą przy stole. Dzieci bawią się z kotem i pieskami. Pani Barbara czyści zapewne ostatnie w tym roku grzyby - gąski zielone i siwe, kurki, nawet dwa podgrzybki.
- Mieszkaliśmy z kilometr od szosy, w starym domu pracowników leśnych. Poza latem trudno było tam dojechać, a nawet dojść. Wobec tego, kiedy dowiedziałem się o licytacji, sprzedałem 7 hektarów ziemi, w tym kawałek lasu, i kupiłem połowę tego budynku. To była okazja. Kosztował tylko 3500 złotych.
Ma 105 metrów kwadratowych i 50 metrów piwnicy.
Oglądamy pokoje. Są tak duże i wysokie, że aż rozprasza się w nich światło lamp. No tak, w końcu to po pomieszczeniach klasowych. Pan Janusz pokazuje je z dumą. Są już porządnie urządzone.
- Jestem murarzem, cieślą, regipsiarzem, płytkarzem, malarzem, hydraulikę też zrobię - mówi. - Pieniądze otrzymane z ziemię zainwestowaliśmy w łazienkę i ogrzewanie.
Oglądamy łazienkę. Pan Janusz wykroił dla niej miejsce w wielkiej kuchni. Wszystkie instalacje założył sam.
W Osowie Leśnym sporo teraz budują ludzie z miast. Da się przy pana fachu wyżyć? - Tak pytamy, bo od roku próbujemy odpowiedzieć na pytanie, czy na letnikach da się zarobić.
- Nie za bardzo. W zeszłym roku letnicy kupili tu 19 działek. W tym roku gmina wysprzedała jeszcze 28. Powstaje sporo osiedle wczasowe. Oprócz tego jest już duże po drugiej stronie jeziora. Owszem, w sezonie jest praca, ale za dużo wyciągnąć się nie da. Nawet tysiąca miesięcznie. Teraz praca się skończyła i za wesoło nie jest. Tym bardziej, że na wiosnę były przyjęciny.
A w Starogardzie?
- Miesięczny bilet z Osowa do Starogardu kosztuje 250 złotych. A jak się orientowałem, to mogę tam zarobić gdzieś 500 złotych. Czy to się opłaca?
No to z czego tu się żyje?
- Nieraz jakąś zapomogę dadzą, jakieś 200 zł. Rodzinnego 139 złotych. No i w sezonie na runie leśnym - mówi pani Barbara.
Niestety, sezon nie był zbyt udany. Jagody rosły krótko i stały po 4 złote. Grzyby też nie rosły w nadmiarze. Do tego ceny nie były wysokie. Bardzo skakała kurka. Rano było po 15 zł, a już o 11.00 po 7 złotych. Najdrożej było 29 zł za kilogram, ale gdy w lesie prawie nie rosła.
Pani Barbara zarobiła ze 300 złotych na grzybach. W całym sezonie.
Kończyńscy mają porządne mieszkanie. Żeby teraz jeszcze jakaś praca. Bez pracy człowiek staje się niewolnikiem czterech kątów.
Wysłany przez kociewiak opublikowano piątek, 26 listopad, 2004 - 13:59
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz