wtorek, 25 lipca 2006

Najstarszy dom w Osowie

W pasie kociewskich wsi borowiackich (Osiek, Kasparus, Ocypel, Osieczna) gdzieniegdzie stoją jeszcze bardzo stare chałupy, świadczące o oryginalnej kociewskiej kulturze budowlanej. Radny powiatowy Edmund Błański mówił swojego czasu na łamach prasy o konieczności stworzenia katalogu z projektami domów (nawiązujących do tradycji), jakie powinno się w tych wioskach stawiać. Katalogu jak nie ma, tak nie ma, a radosna twórczość budowlana kwitnie dalej. Co gorsza - nie widać jakichś inicjatyw zmierzających do uratowania nieraz ponad 200-letnich obiektów. A dobrze by było, gdyby w każdej wsi pozostał choćby jeden, tak jak ten w Borzechowie

Niech pozostana choćby tabliczki

Osowo Leśne, gmina Lubichowo, przy trasie Borzechowo - Osieczna. Dom stojący naprzeciw sklepu, kiedyś Wiejskiego Domu Kultury. Gołym okiem widać, że w tym przypadku nic już się nie uda uratować. Chałupa jest przeżarta przez czas, a zatem i korniki, na dodatek w latach pięćdziesiątych kazano zdjąć z dachu strzechę i założyć blachę, przez co wiele stracił. W latach osiemdziesiątych przyjeżdżali tu jacyś naukowcy. Postukali, popytali, wyrazili zainteresowanie, ale potem już się nie pojawili.

Pytamy o wiek domu.


- Kupiła go moja babcia Juliana Firgon. Kiedy to było? Trudno ustalić. W tym domu urodziła się moja matka Waleria Linda z męża - opowiada Helga Kosecka, urodzona w 1938 roku. - Rodzice mieszkali tu od początku XX wieku. Ja mieszkam cały czas, od urodzenia. I do śmierci będę mieszkać. Jestem do tego domu bardzo przyzwyczajona.

- W Osowie Lesnym było więcej takich domów, niewiele, ale były. Jeden z ostatnich się spalił - dodaje jej syn Marek.

Oglądamy wnętrze. Piec, choć pora jeszcze ciepła, grzeje na potęgę. Doskonale ogrzewa, stojąc w ścianie, część pani Helgi, a mianowicie dwa pokoje.

- Ten piec, plata, po niemiecku blat - wyjaśnia pani Helga - jest całkiem dobry. Oczywiście trzeba go od czasu do czasu przestawić, bo się zużyje szamotka, nie grzeje. Ogólnie chałupa została zbudowana doskonale - do dzisiaj nie ma ani wilgoci, ani nic. Jedyny mankament - siada na skutek przejazdów ciężkich samochodów. Pewien człowiek z Gdańska, który wybudował sobie tutaj domek wczasowy, przyszedł zobaczyć, jak ten piec został zrobiony. I wie pan co? Oni budują dzisiaj właśnie takie, jak ten. Z bardzo podobnym dymnikiem, stojące w ścianie, żeby ogrzać kilka pomieszczeń. Nic więc nowego.

Pani Helga nie pali węglem.

- Za drogo wychodzi. Dużo tańsze jest drewno. A ile tego drewna? To już zależy od tego, jaka jest zima. Bywa, że do 15 metrów sześciennych się spali. Paskudna zima była w tym roku, bo trwała do pół kwietnia.

Helga Kosecka w owym domu mieszka cały czas. Do szkoły chodziła w Osowie Leśnym. Właściwie to chodziła do dwóch szkół - pod koniec okupacji do niemieckiej, potem do polskiej. A pracowała jedynie dorywczo przy sadzeniu lasu.

Tak sobie rozmawiamy. Tymczasem syn pani Koseckiej uparł się i zdjął z wewnętrznej ściany dwie tabliczki. Jedną zapisaną po polsku, drugą po niemiecku. Ta po polsku jest starsza i, co zaskakujące, znajduje się w dużo lepszym stanie. Czytamy pod światło: "Pomorskie Stowarzyszenie Ubezpieczeń - 1785 rok. Toruń". Czyli że została powieszona 218 lat temu! Być może to data ukończenia domu, a być może powstał on jeszcze wcześniej. Ale nawet i w pierwszym przypadku niezły wiek.

Dom - jak wspomnieliśmy - nie ma już żadnych szans. Dobrze by było przynajmniej zrobić zdjęcia, a tabliczkę koniecznie dać do muzeum jako świadectwo.

Wysłany przez Admin opublikowano wtorek, 17 luty, 2004 - 23:47

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz