wtorek, 25 lipca 2006

Wakacje w Smetowie

Dane na temat spędzania wczasów przez dzieci i młodzież za rok ubiegły alarmują. Dzieci na ogół spędzały wakacje w domu. Prognozy na ten rok wołają już o pomstę i to wcale nie do nieba. Odpowiedzialni za ten stan rzeczy są osiągalni na ziemi Wczasy w domu i zagrodzie! (tytuł prasowy)


"Socjal" tylko na PKP

Smętowo to w dużej mierze gmina popegeerowska. Sporo tu biedy. -
- Dożywiamy 340 dzieci - mówi dyrektor Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Anita Galant. - Znakomita większość z nich nigdzie nie wyjeżdża.
Okazuje się, że nie tylko te dzieci nie wyjeżdżają. Prawie wszystkie. Pozostały sporadyczne przypadki dotacji do wczasów, na przykład na PKP. Tam jest jeszcze "socjal". Oczywiście refundacje kolonii czy obozów dotyczą tylko dzieci z rodzin pracujących na kolei.
Pojechało 42 osób
Kto jeszcze pomaga... W zeszłym roku 4 miejsca kolonii letnich zrefundowało gminie Starostwo Powiatowe. Następne 10 miejsc udało się zorganizować ze środków Komisji Antyalkoholowej. Do tego trzeba jeszcze dodać 28 miejsc z Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa (agencja dodatkowo zakupiła obuwie i dresy). Dzieci wyjechały do Gdańska i Koszalina. W sumie z kolonii skorzystało 42 dzieci. Co paradoksalne, ale i społecznie sprawiedliwe, dzieci z rodzin najuboższych. Nie pojechały natomiast dzieci z rodzin - określmy to ostrożnie - lepiej uposażonych (określenie jest mało precyzyjne, bo dzisiaj nie za bardzo wiadomo, co to znaczy rodzina dobrze uposażona).

Kwota abstrakcyjna

Według pani Anity cena zorganizowanych wczasów dla mieszkańców gminy jest równie odległa jak cena wczasów na Wyspy Bahama. - GOPS dostaje oferty - mówi pani Anita. - Wczasy kosztują od 500 do 700 złotych na 12 dni. Ale całkowity koszt dziecka jest o wiele większy. Przecież trzeba je jeszcze wyposażyć, dać jakieś kieszonkowe. Skąd takie pieniądze mają mieć bezrobotni albo wielu rolników? Ja sama mam pracę i nie stać mnie na wysłanie dzieci na wczasy.
Proporcja 726 do 50
Drążymy dalej temat w szkole w Smętowie. Pytamy o całkowitą liczbę dzieci i młodzieży w gminie w wieku szkoły podstawowej i gimnazjalnej. Dyrektor szkoły Danuta Otta Iwan informuje, że u niej w sumie uczy się 514 dzieciaków i młodzieży (202 w podstawówce i 312 w gimnazjum). Do tej liczby trzeba dodać dzieci z podstawówek w Kopytkowie - 83, Leśnej Jani - 61 i Lalkowych - 68. Razem 726 osób, nie uwzględniając zerówek. Teraz mamy proporcję - 726 osób. Z tego 42 wyjechały na zorganizowane wczasy. Plus kilka z PKP. Niech będzie 50.
To jest proporcja fatalna!

Najczęściej wakacje u babci

Pani Danka - okazuje się - ma temat dokładnie przebadany. Wyjmuje dokumenty, w których jest napisane, że w ubiegłym roku nikt z jej uczniów nie spędził wczasów w sposób zorganizowany. A inne wyjazdy? Jeden poleciał do krewnych do Toronto. To był najdalszy wyjazd. Szkoda, że w gminie tylko sporadycznie mają dobrych wujków za granicą. Najwięcej krewnych niestety mieszka w tej samej lub sąsiedniej wsi. - No właśnie... Najczęściej dzieciaki przebywały w wakacje u babci na drugim końcu wsi - zauważa pani Danka. - A jeżeli wyjechały na dwa, trzy dni, to była to dla nich wielka wycieczka.
Wycieczki "mikstowe" zamiast klasowych
Sprawa nie dotyczy tylko wczasów zorganizowanych. Również "kolosalnie" spadła ilość wycieczek szkolnych, gdzie ceny są naprawdę niskie.
- Ostatnio mieliśmy trzydniową wycieczkę do pensjonatu nad morze. Koszt? 99 złotych. Nie było mowy o wycieczce klasowej. Wyjechały dzieci z dobrze sytuowanych rodzin. Na jednodniową wycieczkę Hel - Rozewie nie było żadnej możliwości zebrania kompletu z jednej klasy. Zrobiliśmy "mikst" z klas pierwszych, drugich i trzecich. Pojechały 42 osoby, a jest 312 gimnazjalistów. Wśród chętnych byli uczniowie pracujący w spółdzielni uczniowskiej, która włączyła się do sfinansowania wycieczki. Ale pomimo tego jeszcze nie było ich stać. Jedynym sponsorem, którego tutaj mamy, jest Rada Rodziców, ale ona bardzo mało płaci... Pamiętam czasy, gdzie wszyscy jeździli na wycieczki.

Wymiana międzygminna? Oczywiście

Pytamy panią dyrektor, czy według niej nie dałoby się doprowadzić do kolonijnej międzygminnej wymiany dzieci na bazie szkół.
- A co jest niemożliwe! - mocno mówi pani Danka. - Dobre chęci i wszystko da się zrobić.
Zaczynamy marzyć (?) i liczyć. Ile kosztowałyby kolonie w szkole w Smętowie... Trzy turnusy po 2 tygodnie dla na przykład 300 dzieci z gminy Skarszewy, po 100 dzieciaków na turnus. (Oczywiście dzieci z gminy Smętowo jadą na takie same kolonie do szkoły w Skarszewach). Koszty - przejazdy sobie darujmy, są przecież gimbusy. Płaca wychowawcy za taki turnus - 1800 złotych brutto. Do tego sprzątaczka, personel kuchenny, pielęgniarka. W sumie z 9 etatów na turnus. Na trzy turnusy 27 pracowników. To razy 1800 złotych. Wyżywienie? Znaleźliby się sponsorzy, gdyby ujrzeli spójny, logiczny projekt takich wymian. Sprawy logistyczne, typu wyposażenie pokoi, łóżka, koce itp. to już jest rzecz wtórna.
W sumie - zaokrąglając niecałe 50 tys. złotych. Dużo? Tyle kosztuje samochód przeciętnej klasy. Za takie pieniądze można by uszczęśliwić 300 dzieciaków z jednej gminy. Rozmaite imprezy "powiatowców" też sporo kosztują. Ostatnio mieliśmy cały maraton takich imprez po gminach. A może by tak odwrócić sytuację, Mości Panowie?

Foto
Dyrektor GOPS-u Anita Galant podczas dyskusji.
Za tygodnikiem Kociewiak - dodatek do Dziennika Baltyckiego. Wysłany przez kociewiak opublikowano poniedziałek, 14 czerwiec, 2004 - 14:16

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz