poniedziałek, 31 lipca 2006

Sołtys Borzechowa

Edward Jędernalik jest sołtysem już czwartą kadencję. Musi być we wsi ceniony, skoro wygrał w ubiegłych wyborach, a było na to stanowisko aż czterech kandydatów. W tej kadencji jest przewodniczącym Komisji Rewizyjnej w gminie Zblewo.

Wysłany przez Admin opublikowano sobota, 14 luty, 2004 - 10:35 Sołtys Borzechowa
- Na pewno moją zasługą są chodniki we wsi. W tym czasie powstała również nowa piękna szkoła. W ramach Programu Odnowy Wsi zrobiliśmy przy niej ogródek jordanowski. Pracowaliśmy tam społecznie. Ja na przykład przepracowałem w nim ponad 100 godzin. Razem ze mną pracowali Franek Dulski i Ryszard Tworek na ciągnikach. Był jeszcze Gzela, Grabowski, dwóch Lampkowskich, Sokołowscy. Dziś już wszystkich nie pamiętam, za co nie wymienionych przepraszam, ale wszystkim im bardzo dziękuję za pomoc.

Jest pan sołtysem czwartą kadencję. Co udało się panu zrobić we wsi w ciągu tych trzech minionych?

W tym samym czasie był też robiony kort tenisowy, ale tu trochę skopali nawierzchnię, dając zbyt mało struktury przeciwmrozowej i teraz trzeba nawierzchnię poprawić.

Naprzeciwko, w hydroforni, trwają jakieś prace. Co się tam dzieje?

- To Jan Wildman i przedsiębiorstwo "Zojax" prowadzą remont kapitalny naszej hydroforni. Nasza nie będzie likwidowana, ponieważ w całej okolicy ma najlepszej jakości wodę. Cieszę się z tego , bo poza tym, że korzystanie z wodociągu jest znacznie łatwiejsze, to sam koszt wykopania studni jest bardzo wysoki. Ja mam na podwórku studnię, ale z niej nie korzystam, bo woda z hydroforni jest lepsza. Wildman chce więc ją wyremontować, poprawić ogrodzenie, wymienić dach. Teraz będzie on drewniany, kociewski. Remont trwa również wewnątrz pomieszczeń hydroforni.

Co jeszcze chciałby pan zrobić dla wsi?

- Jest kilka takich palących spraw. Jedna z najważniejszych to chodnik przy ul. Kociewskiej, drodze na Osowo Leśne. Ta, nieszczęście murowane. Drogą jeździ mnóstwo TIR-ów, objeżdżają most, pod którym nie dają rady przejechać, bo jest za niski. A drogą chodzą dzieci do i ze szkoły. Jak przejeżdża taki TIR albo nawet dwa się mijają, to dzieci idą górką na poboczu, trzymając się płotu. To musi być zrobione. Jeszcze droga w bok od Kociewskiej. Jak przyjdą deszcze, to cały piach z góry spływa na szosę. Pół drogi jest nim zasypane.

Drugą sprawą, którą chciałbym załatwić, to plaża dla mieszkańców Borzechowa. Ona nieformalnie już jest. Wszyscy kąpią się na "kośnikowie". Jednak nie możemy uzyskać zgody nadleśnictwa z Kalisk, chociaż tłumaczymy, że dzięki temu w lesie postawiłoby się śmietniki, byłoby czyściej.

Tam, gdzie stoi kiosk - w centrum wsi - chcę zrobić skwerek. Jedno posiedzenie mieszkańców już się na ten temat odbyło. Na skwerek przeniosłoby się kamień i tablicę pamiątkową sprzed starej szkoły. Trochę zieleni. Byłoby ładniej i czyściej, bo i kiosk przy okazji też by się postawiło inny albo wyremontowało i odmalowało ten, co już stoi.

Borzechowo już jest bardzo ładne i zadbane. Jak pan to zrobił?

- Zawsze powiadam sąsiadom i ludziom we wsi: "To wasza wieś i wy musicie ją utrzymywać w czystości. Jak ty się po papierek nie schylisz, to obok niego zaraz będzie leżał następny i będzie brudno. Schyl się po niego, wykoś rów, to będziemy mieli piękną wieś". Zawsze to mówię, czasem nakażę. To trochę na mnie pogadają, ale zrobią. W tym roku też kilku będę ścigał.

Co pan uważa za swoje największe niepowodzenie?

- Zdecydowanie sprzedaż starej szkoły. Ona została sprzedana 6 lat temu, jeszcze za wójta Jasińskiego. Wtedy kupno było obwarowane wieloma zakazami. Tego nie wolno było, tamtego też. Dzisiaj można byłoby zrobić wszystko. Gdybym to wiedział wtedy, sam wziąłbym kredyt w banku i ją kupił. Sklep by się postawiło jakiś z przodu, z tyłu magazyn albo hurtownię. Wtenczas kupili go księża z parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdańsku Chełmie To, co dzieje się tam teraz, woła o pomstę do nieba. Księża nie robią nic w ogóle. Inni włażą tam do środka, imprezki sobie urządzają, wybijają okna, niszczą wewnątrz wszystko, co się da. Sam budynek jest w dobrym stanie, wystarczy tylko trochę o niego zadbać, naprawić dach, żeby wiszące deski nie spadły na głowę. Monity i telefony do parafii w Gdańsku nie przyniosły żadnych rezultatów. Nic tu nie robią, ale jak ktoś chciał szkołę kupić, to takie pieniądze zaśpiewali... Ja myślę, że to dlatego się marnuję, że za marny grosz było kupione. Jakby zapłacili drożej, to może by o to zadbali, żeby nie marniało.

Wczoraj został podpisany dokument, który zezwala na przyjęcie Polski do unii. Jest pan za czy przeciw przystąpieniu do unii?

- Ja myślę, że z tego nic dobrego nie da. Niech mi pani da milion złotych za darmo. Widział kto, żeby za darmo pieniądze dawali? Najpierw my musimy coś dać, a dopiero potem oni nam. Jak będzie unia, to spróbujcie strajkować. Przyjadą czarni i będzie po strajku.

Jak się panu pracuje z nowym wójtem?

- Jeszcze trudno wyrokować. Nie mogę oceniać współpracy po zaledwie kilku miesiącach.

Padają zarzuty, że sołtysowanie to niezły biznes. Jak to wygląda naprawdę?

- Sołtys to funkcja społeczna. Dostaje za każde posiedzenie Rady 100 zł i miesięczną dietę w wysokości 130 zł. Taki to biznes.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiały: Barbara Skrobisz, Izabela Lemańczyk

Opracowano na podstawie artykułu z Tygodnika KOCIEWIAK (środowy dodatek do Dziennika Bałtyckiego).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz