sobota, 12 kwietnia 2014

ANTONI CHYŁA. Co można zobaczyć po 69 latach od bitwy pancernej w Grabowie

To opowiadanie powstało dzięki znajomemu Markowi Landowskiemu, który kiedyś wspomniał mi, że jego teść Czesław Kurowski z Grabowa pamięta ten okres i coś ciekawego mógłby opowiedzieć. Do naszego wspólnego wyjazdu doszło dopiero dziś, to jest 11 marca 2013 roku. Jadąc samochodem ze Skórcza do Grabowa przez Wielbrandowo i Maksymilianowo rozmawiamy o tamtym czasie.
















Stwierdziliśmy, że nacierający Rosjanie (Radziecka 2 Armia Uderzeniowa) mieli trudny orzech do zgryzienia. Teren pagórkowaty, odkryty i Niemcy (4 Policyjna Dywizja Grenadierów SS) mieli gdzie rozmieścić obronę. Rosjanie stracili w sumie dużo sprzętu, w tym czołgi swej produkcji, jak i czołgi otrzymane od Amerykanów - Sherman.

Dojeżdżamy do gospodarstwa. Witam się z panem Czesławem Kurowskim i pozostałymi członkami rodziny. W gospodarstwie trwa praca - cóż, okres wiosenny. Jestem proszony na kawę do mieszkania. Mawiał mi znajomy ksiądz, że Kociewiacy nie poczęstują nawet wodą - chyba się mylił. Siedzimy przy stole i zaczynamy rozmowę. Okazuje się, że pan Czesław to rodak z Grabowa.

W tamtym czasie miał 15 lat i doskonale pamięta okres, kiedy Rosjanie zaczęli zdobywać Grabowo. Samoloty dokonywały nalotów na wieś. W czasie ataku czołgów od strony zabudowań pana Kolaski jeden z tanków rosyjskich (po okazaniu zdjęcia wynika, że był to czołg T 34) wjechał do stajni. Kilka osób wybiegło i chciało zatrzymać czołg, krzycząc, że tam są ludzie - a w tym czasie było tam 30 osób ukrytych. Nic to nie dało. Czołg wjeżdżając zabił czworo ludzi, w tym kobietę, która zginęła pod gąsienicami. Czołg ten zabił też będący w stajni inwentarz. Później, na wskutek trafienia czołgu budynek uległ spaleniu.


Pan Jan był z siostrą w domu, a rodzice i reszta rodzeństwa w schronie na polu. Drugi czołg też T 34 był w szczycie domu, przy gruszy. Również został trafiony. Trzeci czołg, rosyjski, produkcji amerykańskiej, został trafiony na polu. Czwarty czołg, również Sherman, został trafiony na polu sąsiada. Wszystkie załogi czołgów się uratowały. Te czołgi zostały trafione z niemieckiego Tigera, który stał u sąsiada na górze.

Próbuję przekonać Pana Czesława (w oparciu o książkę "Pole walki Prusy" autora Prit Buttar), że to nie był czołg, lecz niszczyciel czołgów Jagdpanthera, który nie miał wieży, a porządną armatę kalibru 88 mm. Zasugerowałem panu Kurowskiemu, że to może był sierżant Hermann Bix, który opisał tą walkę. Lecz pan Kurowski stwierdził, że to nie był on, gdyż mógł być przy jeziorze, gdzie zatrzymał kolumnę czołgów. Ciekawostką jest, że podczas walki, gdy przebywał z siostrą w domu, ten dom w sumie dostał czterema pociskami, ale stoi do dziś. Inna ciekawostka - w tym czasie przyszli Rosjanie, a w drugim pokoju byli Niemcy, którzy wycofali się oknem i poszli dalej, tam, gdzie mieszka Kolaska. Tak więc raz byli żołnierze rosyjscy, a raz niemieccy. Cały czas trwała wymiana ognia pomiędzy walczącymi. Pod odstrzałem rodzeństwo uciekało do Kolaski, a następnie do Barłożna.

Pan Kurowski nie pamięta, czy w tym czasie był śnieg. W miejscu, gdzie został trafiony Sherman, ziemia długo nie chciała rodzić, gdyż była wypalona. Stajnia została odbudowana, z tym że czołg został wypchnięty z budynku po uprzednim rozpięciu i rozłożeniu gąsienic przy pomocy lewarków. Pan Jan rozróżniał czołgi po kołach. Amerykańskie miały małe, rosyjskie duże. Co ciekawe - tych kół rolnicy używali do wozów.


W czasie wojny do kościoła Kurowscy chodzili do Pączewa, a pan Jan przyjęty do I Komunii Świętej był w kościele w Bobowie. Nauka w kościele odbywała się w języku niemieckim. Do szkoły uczęszczał w Grabowie i pamięta, że jeden z nauczycieli był Polakiem, lecz stał się folksdojczem. Pan Jan co pewien czas powtarza: "Co było, to było, co ma być, to będzie, kto ma żyć, to będzie żył…".

Wspominamy wozy, gdzie koła były z czołgów. Pan Jan podkreśla, że koła te się rozkręcało - nie były ciężkie, a bardzo mocne. Sami w gospodarstwie mieli wóz z kołami z amerykańskiego czołgu - tego wozu już nie ma. Są jeszcze kawałki gąsienic od czołgów i mi je pokaże. Gąsienice jeszcze są w stajni, gdzie były wykorzystywane jako podłoga.

Po powrocie z Barłożna zastali wszystko rozwalone. Schron, który rodzice mieli na polu, to był po prostu wykopany dół przykryty belami, z nasypaną na nie ziemią. Pan Jan pamięta, że schron ten trafiły dwa pociski, lecz nie przebiły belek. W czasie okupacji jego ojciec był wzywany na posterunek policji w Bobowie w sprawie nielegalnego uboju świni, lecz wytłumaczył się, że takiego faktu nie było. Niemiec powiedział ojcu, że taką informację ma od mieszkanki wsi. Podczas działań wojennych przez trzy dni była u nich niemiecka kuchnia polowa, ciągnęły je konie. Stała w szczycie domu i żołnierze niemieccy przyjeżdżali po posiłek z baniakami. W trakcie pobytu kuchni w ich gospodarstwie Kurowscy otrzymywali od nich zupę. Sklep podczas okupacji był tam, gdzie dziś mieszka pan Wojtaś.


Wychodzimy z domu. Pan Jan pokazuje miejsce, gdzie była stajnia. W tym miejscu stoi nowy budynek inwentarski wybudowany po wojnie. Obok fotografuję człony gąsienic od czołgu T 34. Zięć Jarosław wyniósł na zewnątrz człon gąsienicy od Shermana, który również utrwalam. Proszony jestem do warsztatu, gdzie na stole warsztatowym leży amerykański klucz do naciągania gąsienic w Shermanie i obrotowe imadło z czołgu T 34. Co ciekawe, na imadle widać czerwone gwiazdy i napis w języku rosyjskim, który próbuje rozszyfrować kolega Marek. Podaje kolejne litery, lecz ja w tym momencie przez przypadek wyłączam dyktafon. To się zdarza. Fotografuję szczyt domu, gdzie była kuchnia polowa i został trafiony czołg T 34. Robię zdjęcie pola, gdzie był schron i został trafiony czołg Sherman. Czołgi po wojnie zostały pocięte na złom, z tym że część rozebrała miejscowa ludność i sprzedała na złom.

Ps.

Przypominam sobie, że w latach 80. miałem możność oglądać odznaczenie radzieckie z czołgu rosyjskiego, który został trafiony. Jeśli mnie pamięć nie myli, to osobą, która pokazywała to odznaczenie, była pani Alicja Kajut z Grabowa. Postaram się w drugiej gawędzie opisać dalszy ciąg działań wojennych tej wsi. W sumie do chwili obecnej nie mogę znaleźć dokładnych materiałów z tego okresu. Cóż, zwycięzca poniósł duże straty, a pokonany nie tak duże w sprzęcie. M 4 Sherman to średni amerykański czołg z okresu II wojny światowej. Miał przydomek "zapalniczka".


Antoni

Skórcz dnia 26.03.2014 rok

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz