sobota, 26 kwietnia 2014

Ślanda: Wcześniej robiłem chleb, a teraz robię na chleb... Mam 60 uli




Rokocin. Dom, piwnica. Tu cała linia technologiczna. Od bębnów po silikonowe formy. Dom, mieszkanie. Elżbieta i Krzysztof Ślanda. Robimy wywiad.


Proste pytanie na temat miodu


Kim pan jest z zawodu?
- Młynarzem. Byłem szefem młynów gospodarczych. Ostatnio w Piesienicy. Dziś hoduję pszczoły. Wcześniej robiłem chleb, a teraz robię na chleb... Mam 60 uli. Przeciętnie, bo liczba się zmienia. Obecnie stoją w granicach wsi Rokocin... Prowadzę gospodarkę półwędrowną. To znaczy, że ule stoją na ogół na miejscu, ale od czasu do czasu, kiedy gdzie indziej jest dobry pożytek, kiedy gdzie indziej ładnie dojrzewają łany rzepaku, gryki, gorczycy, faceli, nostrzyka, te ule przewożę. Czasami przewożę też na lipę. Dwa lata temu postawiłem przy zapomnianej drodze z Dąbrówki do Koteż. Stoi tam, koło ewangelickiego cmentarza, około dwadzieścia dorodnych lip. Czasem przewożę też pod liściaste lasy, kiedy występuje spadź. Ale to rzadko. Bywa, że zdarzają się pomyłki. Na przykład w tym roku gryka. Kwitnie ładnie wizualnie, ale mówią, że nieciekawie nektarowała. Za to był piękny rzepak.Ule wożę busem. Po 19 jednym kursem. Taka przewózka całości to sporo pracy. Nieraz daleko. Na przykład do Brodów Pomorskich koło Gniewiu.
- Trzeba wozić, bo na miejscu pszczoły mają mało pożytku. Poza tym w jednym miejscu może wystąpić przepszczelenie, bo jest za dużo pszczół - dodaje pani Elżbieta.

Przepszczelenie? A co to takiego?
- Za dużo w jednym miejscu.
- Ja mam 60 uli, drugi hodowca w Rokocinie też 60, w pobliskim Miradowie ktoś ma z 50. W jednym ulu żyje nawet do 100 tysięcy pszczół. W średnim - około 60 tysięcy. W 50 ulach 3 miliony. W sumie w rejonie Rokocina kręci się z 10 milionów pszczół. Stąd to przepszczelenie...
- W ulu w ciągu roku żyje i umiera pięć pokoleń (średnio robotnica żyje około miesiąca). Ostatnia pszczoła sierpniowa przeżywa w półśnie do maja.
- Mam ule Ostrowskiej. To taki typ. Wielokorpusowe, 9-elementowe, zupełnie jak wieżowce. Takie ul pokazuję co roku na festynie w Zblewie. Oprócz niego pokazuję ul wystawny. Oszklone, płaskie pudełko. Pod szkłem widać ramkę z komórkami, w których siedzą małe pszczółki. Widać też duże pszczoły i matkę. Właściwie widać pszczelą rodzinę w różnych fazach rozwoju. Matka życiowo ma najlepiej, bo żyje aż 5-6 lat.
- Matki się kupuje u producentów - dodaje żona Ślandy. - Można je hodować samemu, ale lepiej kupować. Jak hoduje się samemu, to się kundlą. Tak, jak psy.
- Niewiele to kosztuje, bo hodowcy pszczół mają dotację z UE do zakupu matek i lekarstw - ma Ślanda.

Pszczoły się kundlą. Co to znaczy? Jest jakiś ideał pszczoły?
- Jest. Chodzi o to, żeby była łagodna, miodna, odporna na choroby.
(Ufff... Wszędzie ten dobór genetyczny. Ciekawe, gdyby tak nas, ludzi, selekcjonowano: łagodny, odporny na choroby, miodny... I we łbie myśl: a czy czasami się nie selekcjonuje?)

Codziennie odwiedza pan pasiekę?
- Mąż do swoich uli dzień w dzień łazi.
- To prawda. Zawsze jest coś do roboty. Czasami jak pójdzie, to nie ma mnie w domu dwa dni.

Codziennie zagląda pan do środka uli?
- Nie. Teoretycznie są trzy pory wybierania. Pierwsza pora - koniec kwitnięcia rzepaku (niektórzy chodzą na mniszek). Dopiero wtedy sprawdza się, czy miód jest dojrzały. W tym roku pora rzepakowa była wcześnie, pod koniec maja, ale nieraz bywa w połowie czerwca. Potem jest pora miodobrania po lipie. Trzecia pora będzie koło 15 sierpnia.

Panie Ślanda, co to jest miód?
- Pan pyta, co to jest miód - dziwi się jego żona. Po chwili jednak to zdziwienie mija. Pani Elżbieta chyba sobie uświadomiła, że sprawa nie jest taka oczywista.
- Miód to przyniesiony przez pszczoły w wolu nektar kwiatów. W tym wolu nektar się spotyka z enzymami, z pszczelą śliną. W ulu pszczoły wydalają ten przetworzony nektar do komórek ramki jak do magazynu. Potem wachlują skrzydełkami, żeby odparował do odpowiedniej wilgotności. I potem te komórki zasklepiają woskiem.

A po co one to robią? Dla nas?
- Dla siebie. Magazynują na zimę jako pokarm... No tak, niby to dla siebie to zbierają, ale pszczelarz zabiera, dając w zamian na zimę cukier, żeby nie były głodne. Na cukrze nawet lepiej zimują niż na miodzie.

Czyli człowiek je oszukuje. Wiedzą o tym?
- Wszystko wiedzą. Tak samo jak pies wie, kiedy gospodarz chce jechać do maista. Tak samo odczuwają stres.

Ale czy wiedzą, że im się zabiera miód?
- Oczywiście. Weźmiesz pan ramkę, to one lecą za tobą, bronią.

Ile tego miodu w roku bierze się z ula?
- Koledzy różnie mówią...

Ale panu chodzi o ciebie...
- Przeciętnie 20 kilogramów.

60 uli razy 20 kilogramów do daje 1200 kg miodu. Ile kosztuje kilogram?
- Sprzedaje się w litrach. Litr miodu waży 1,29 kilograma. Wychodzi 930 litry midu.

Ile kosztuje litr miodu?
- 23 złote. Ja sprzedaję po 17 złotych. A w skupie dają za kilo 5 złotych.

Czyli ma pan ok. 15 tysięcy złotych zysku.
- Zysku?! To jest przychód. A koszty? Dajmy na to koszty, które byłyby, gdyby ktoś miał jeszcze sprzedawać na targu (my nie sprzedajemy, bo nie ma kto stać). Poza tym nie zawsze są w roku trzy okresy nektarowania. Na przykład w tym roku lipy wcale nie było.

Wróćmy do procesu techonologiocznego miodu. Więc zabiera go pan pszczołom...
- I przewożę tutaj, do pracowni. Najpierw w ruch idzie odsklepiarka. Zdejmuję wosk, którym pszczoły zabezpieczyły miód w komórkach. Po odsklepieniu wkładam ramki do wirówki. Na skutek siły odśrodkowej miód wypada z komórek i spada na dół bębna. Przez kranik wędruje przez dwa sita do zbiornika odstojnikowego i tam się klaruje. Potem zdejmuję górną warstwę, czyli zanieczyszczenia. Następnie mieszam, żeby miód miał jednolitą konsystencję. I dopiero po tym wędruje do słoików.
- I to jest najprzyjemniejsze - żona.
- Słoiki wkładamy do zamrażarek.

A co z tym woskiem?
- W drugim pomieszczeniu czyści się i segreguje ramki. Zdyskwalifikowane idą do topiarki wosku. Inaczej mówiąc, z ramek wytapia się wosk.

Co to jest wosk?
Znowu chwila konsternacji. Niby proste pytanie.
- To wypociny pszczoły... Jest ciekawym tworzywem do odlewania świec, figurek. Robi się też z powrotem węzę pszczelą, czyli to, co wstawia się w ramki.

Był pan w ten weekend na festynie w Zblewie. Pani też tam bywała z mężem. Jeździcie po festynach i sprzedajecie miód?
- Nie. Mamy stoisko tylko w Zblewie, bo mąż należy do tamtejszego koła pszczelarzy. A tak to przeważnie w domu.

Jeszcze jedno pytanie... Kto ten miód robi? Pszczoły czy wy?
Rozmawiał Tadeusz Majewski



Jak co roku na festynie w Zblewie i tym razem wielkim zainteresowaniem cieszył się ul pod szkłem. Fot. Tadeusz Majewski


Ślanda demonstruje jak działa wirówka. Fot. Tadeusz Majewski


Te ramki z miodem w komórkach podbiera się pszczołom. Fot. Tadeusz Majewski


Najprzyjemniejszy moment, kiedy można już pokazać miód w słoiku. Fot. Tadeusz Majewski

Za piątkowym wydaniem "Dziennika Bałtyckiego", WIRTUALNE KOCIEWIE

25.07.2007 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz