sobota, 26 kwietnia 2014

JAROSŁAW KLIMOWICZ. Wychowałem się w Lechii Gdańsk, jestem scoutem

Z Jarosławem Klimowiczem rozmawia Tadeusz Majewski

- Jest pan gdańszczaninem?

- Tak. Donald Tusk chodził ze mną do przedszkola. Wychowałem się w Lechii Gdańsk. Mieszkałem 50 metrów od stadionu. W wieku 14 lat zacząłem trenować z pierwszą drużyną, raz na jakiś czas. Zadebiutowałem w Lechii mając 16 lat. Potem grałem rok w Zawiszy Bydgoszcz, następnie w Czarnych Słupsk. Po wojsku wróciłem do Lechii (wtedy II liga).
Po "złapaniu" kontuzji kolana zrezygnowałem z gry. Skończyłem kurs i jestem trenerem piłki nożnej, licencja B. Mogę prowadzić drużyny do V ligi. Trudniłem się szkoleniem w Lechii i Polonii Gdańsk. Wychowałem trzech kadrowiczów juniorów młodszych. Mam też certyfikat animatora sportu. Żona, Renata, pracowała w KS Polonia. Prowadziła na stadionie bufet. Pomagaliśmy Andrzejowi Szarmachowi w benefisie.

- Jak pan się "znalazł" w Borzechowie?

- Jestem spokrewniony z Mówińskimi z Borzechowa. Przyjeżdżałem tu między rejsami - pracowałem w Dalmorze (jestem obieżyświatem) - co rok z dziećmi, Adrianem i Damianem, na wakacje. Adrian grał w reprezentacji. Byłem tu też na obozie z chłopakami z Polonii. Przyjeżdżali ich rodzice, podobały im się te strony. Jedna z rodzin wykupiła działkę. My też kupiliśmy w 1998 roku. Dom został ukończony w 2012 roku. Powstawał 10 lat. Przy ulicy Spacerowej większość mieszkańców to przybysze z Gdańska. Czuję się borzechowiakiem. Mówię, że jestem napływowy Kociewiak. Gdy jadę PKS-em, mówię, że jadę do stolicy - Borzechowa.


- I, gdy powstał Orlik, zaczął pan pracować tutaj z dziećmi i młodzieżą...

- Pracowałem, gdy nie było jeszcze Orlika. Prowadziłem zajęcia z młodzieżą Sławka Borzechowo. Pan Janusz Czubek poprosił mnie, żebym stworzył drużynę. Jest wymóg, że A-klasa musi mieć grupę młodzieżową. Trenują chłopcy z Osowa Leśnego i Radziejewa.

- Co daje tu taki Orlik?

- Gdy powstał Orlik, zrobiła się tu super baza. Znaleźliśmy się w XXI wieku. Mamy boisko asfaltowe do piłki ręcznej, wystarczającą salę sportową (kobiety ćwiczą tam aerobik), boisko do piłki nożnej, siatkówki, koszykówki. Ja, jako animator Orlika, pracuję nad rozwojem fizycznym młodzieży. To trudne, bo dzisiaj najważniejszy stał się komputer i młody człowiek nie potrafi zrobić przewrotu. Tu można uprawiać rozmaite dyscypliny, nawet grać we Frisbee - latające talerze, boule, krykieta, Latającą Zośkę, kometkę, tenisa ziemnego. Jak ktoś chce, zagra na byle czym.


- Ile mniej więcej osób dziennie gra na Orliku?

- Ze trzydzieści. Czasem trenuje Orzeł Radziejewo, Sławek Borzechowo plus drużyna K2. Przyjeżdżają też z zewnątrz, na przykład z Lubichowa, gdzie nie mają Orlika. Mają mój telefon i kiedy chcą sobie pograć czy to w nogę, czy w siatkę, dzwonią i przychodzę. Orlik jest oczywiście bezpłatny. Grają non stop do godziny 21. Do dziesięciu na jednym boisku.

- Czy te Orliki zaprocentują rozwojem piłki nożnej? Czy istnieje już nowoczesny system scoutingu - wyszukiwania i rozwoju talentów?

- System już istnieje. Powstają akademie piłkarskie. Jestem scoutem. Nieraz mój znajomy, trener z Gdańska, dzwoni i pyta, czy są talenty. Jednego z takich talentów ojciec zabrał do Gdańska i już trenuje w szkółce piłkarskiej Gedanii. Dzięki takiej współpracy mam możliwość podjęcia w Borzechowie młodych z Lechii.


- Czy scouci, ci pracujący z dziećmi, otrzymują jakieś premie?

- Animator sportu pracuje dla przyjemności. Scouci? Premie? W piłce nożnej trudno prognozować. Dzisiaj szkolę dziecko - jest super, technika - bajka, ale co będzie za 10 lat? Nikt tego nie wie. W piłce nożnej jakiś zawodnik kończy wiek juniora, przechodzi do drużyny seniorów i gra, i tam dopiero zaczynają się pieniądze. Ale zdarzają się kontrakty, że pierwsi trenerzy coś z tego mają. Scouting się rozwija. Skoro założyli akademię w Starogardzie, to znaczy, że monitorują teren. Dziwię się, że w Starogardzie nie ma wyższej ligi. Tu jest taki potencjał, że minimum ta III liga powinna istnieć.

- W niektórych miejscowościach Orliki zmieniają życie nawet osób w starszym wieku. Więcej sportu, ruchu, zabawy. To zależy od animatorów sportu?

- Nie tylko. Tu na przykład bardzo dobrze układa się współpraca z gminą, szkołą, samorządem. Dzięki tej bazie można organizować duże imprezy. Taką będzie festyn sportowo-rekreacyjny 3 maja - od przedszkolaka, do babci i dziadka - w godzinach od 12 do 15 w szkole i na Orliku. Przy okazji - władze gminy i animatorzy Orlika zapraszają wszystkich chętnych.

Jarosław Klimowicz (56 l.), monter maszyn i urządzeń okrętowych, pracował w Gdańskiej Stoczni Remontowej im. Józefa Piłsudskiego i w Dalmorze. Dziś mieszkaniec Borzechowa, trener piłki nożnej. Pani Renata należy do KGW Borzechowo. 5 kwietnia panie z Borzechowa reprezentowały gminę Zblewo na powiatowym turnieju KGW w Jabłowie. Zdobyły jedną z nagród. Oto kilka zdjęć z imprezy z panią Renatą i notka.








Panie z KGW Borzechowo zachwyciły śpiewem

Na X Jubileuszowym Turnieju Kół Gospodyń Wiejskich (5.04) występowało dziewięć kół. Jury oceniało 5 konkurencji. Grand PRIX turnieju zdobyło KGW Koteże. Kubeczki smakowe jurorów zniewolił sernik z ziemniakami w wykonaniu Pań z Wysokiej, a najlepszymi tancerkami okazało się KGW Bolesławowo. Z kolei najciekawiej wydarzenie roku w swoim kole na planszy zaprezentowało KGW Dąbrówka, swoim talentem wokalnym zachwyciła KGW Borzechowo, a hit mody letniej 2014 pochodzi z KGW Czarny Las.

Fot. Tadeusz Majewski




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz