wtorek, 1 kwietnia 2014

TADEUSZ MAJEWSKI. O "górach" w Grabowie i słoniu w grabowskiej oberży

Grabowo, gmina Bobowo. W jednym z przewodników po Kociewiu piszą, że godną zwiedzania jest tu tzw. "Szwajcaria Grabowska". Pojechaliśmy sprawdzić, co to za
cudowna kraina...










Grabowo leży w gminie Bobowo, przy trasie Bobowo - Morzeszczyn - Gniew
Sama wieś - centrum - nie należy, co tu gadać, do najładniejszych. Tego pierwszego wrażenia nie jest w stanie zatuszować ani urokliwy kościół, po części zbudowany na pruskim murze, ani ciekawy budynek już byłej szkoły (od tego roku szkolnego uczniowie dojeżdżają do Bobowa, gdzie zbudowano nowy obiekt szkolny), ani owalne jeziorko z kilkudziesięcioma stanowiskami wędkarskimi. Domostwa stoją tu bez ładu i składu, nie widać w nich jakiegoś jednorodnego stylu. Trudno się zresztą temu dziwić, jeżeli wieś ta w 1945 roku ostro "dostała" od przetaczającego się frontu, o czym pisaliśmy w reportażu w "Rejsach" pt. "Wspominam ich modlitwie". Grabowo - otocznie, czyli tzw. wybudowania, też nie rzucają na kolana. Tyle tylko, że owe wybudowania faktycznie od strony widocznego z centrum Wolentala leżą na mocno pofałdowanym terenie. Nie jest to jednak powód, by nazywać tę krainę "Szwajcarią Grabowską".







Szukamy dalej uzasadnień...
- Szwajcaria Grabowska? Szwajcaria Grabowska? - zastanawia się napotkany na ulicy mieszkanieć wsi. - Nic nie słyszałem.
Podobnie mówią inni zapytani.
Widocznie ktoś sobie wymyślił za biurkiem. Zupełnie tak samo jak ktoś kiedyś wymyślił "Szwajcarię Żabnieńską". Kiedyś autor poważnego przewodnika po Kociewiu, gdy usłyszał od nas o "Szwajcarii Grabowskiej", wzruszył ramionami i z ironią rzekł: "Ile może być tych |Szwajcarii w Polsce..."

Tym razem badamy dokładnie
Tym razem odwiedzamy jednak Grabowo na dłużej, by tę "Szwajcarię" zlokalizować. Bo mimo wszystko wydaje nam się nieprawdopodobne, by ktoś kompletnie wyssał coś takiego z palca.
Wjeżdżamy do wsi, rejestrujemy pozytywne zmiany. Są. Widać na przykład, że została odnowiona świetlica wiejska. W środku - jak nam później powiedzą - też.
Tym razem jakiś mieszkaniec odgaduje, o co chodzi.
- Toż to tu, zaraz. Przy drodze na Nową Cerkiew - mówi.
Faktycznie. Ze sto metrów od szosy za gospodarstwem Fergonów widać wielki spad. Stoimy oto na ogromnej jak na kociewskie warunki górze i kontemplujemy widok. Zejść po stoku niestety nie można, bo w głębokich skibach tłustej ziemi uwięzłyby szpyty.

Nawet ciągnik się wywrócił
Po chwili rozmawiamy już w mieszkaniu Fergonów.
- Ziemia na tej górze należy do nas - mówi Bernadeta Fergon. - Ziemia niezła, z wyjąkiem tej na dole, gdzie rosną krzakory i stoi woda. Z drugiej strony uprawa na takich zboczach jest trudna.
- Dziadek kiedyś się przewrócił na ciągniku - dodaje jej syn, Jarek. - A góra rzeczywiście jest wysoka. Widać z niej nawet zabudowania na Smolągu (z 10 kilometrów - przyp. red.). I często przyjeżdzają tu lotniarze.
- A czy czytaliście o Lokalnej Grupie Działania "Chata Kociewia", o której pisaliśmy tydzień temu? Prezes stowarzyszenia Marian Firgon mówił w tym tekście, że rolnicy, którzy będą chcieli przeznaczyć swoją ziemię na turystyczne cele, mogą liczyć na pomoc...
- Firgon, Firgon z Sumina. Czy to może jakiś nasz krewny? ...A jaki to może być turystyczny cel?
- Wyciąg narciarski! Tego w naszym powiecie nie ma. Tu jest idealne miejsce. Sobie zjeżdżamy. Po chwili wyciągiem wędrujemy na przeciwległą górę. I znowu sobie zjeżdżamy.
- No niby tak - mówią Fergonowie. - Ale do realizacji takiego planu trzeba mnóstwo pieniędzy.

Ostra wspinaczka
Jedziemy kawałek dalej drogą na Nową Cerkiew. Za nami rowerami jedzie dwóch chłopaków. Po chwili ustalamy co następuje.
- Będziecie wydrukowani w "Kociewiaku", ale macie naturalnie zapozować do zdjęcia. Macie udawać, że się wspinacie po zboczu na czworakach (trzeba stromiznę tej góry co nieco "podretuszować").
Chłopcy świetnie grają swoją rolę. Są z Bobowa, lubią jeździć w tych stronach.

Chodził tu nawet słoń
Po tej sesji zdjęciowej wstępujemy do sołtysa Zbigniewa Wojtasia.
- Większa góra jest za plebanią - zauważa pan Zbigniew. - My ją nazywamy Kikergóra. Jest najwyższa w powiecie starogardzkim.
- To dość ryzykowne stwierdzenie - zauważamy. - Wyższa jest na przykład Panina Góra w gminie Skarszewy.
Sołtys upiera się jednak przy swoim. Góra odgrywała duże znaczenie podczas grabowskiej bitwy czołgowej, którą Wojtaś dobrze pamięta. Siedzieli wtedy na wybudowaniach, na Pólku. Na to Pólko zostali wypędzeni przez Niemców z domostwa w centrum, w którym właśnie rozmawiamy.
- Bo Wojtasie nie podpisali listy - wyjaśnia sołtys. - Jakiś procent tutejszych nie podpisał. I musieliśmy się przeprowadzać. A to był przed wojną porządny dom z restauracją i wielką salą.

- Z restauracją?
Jakoś nie bardzo chce się nam w to wierzyć.
Po chwili na stole pojawia się dowód rzeczowy - pocztówka z czasów zaborów, z napisem "oberża Łangowski" i "Pozdrowienia z Grabowa".
- "Oberża Łangowski". Czy to aby to w tym miejscu? Powinno być "Oberża Wojtaś".
- Wojtaś Edwin, syn Józefa Wojtasia, wżenił się w Helenę Łangowską" - wyjaśnia sołtys.
Teraz już wszystko wiadomo.
- Po tej oberży zostały fundamenty. Sala była wielka. Pamiętam, że w czasie okupacji zajechała jakaś niemiecka grupa cyrkowa i w środku chodził słoń.
Ciekawy materiał na inny temat. Wyłuszczamy Wojtasiowi nasz pomysł na zrobienie z tych stron terenów narciarskich dla Starogardu (ze 20 km).
- Macie tu mały ogród zoologiczny (napisaliśmy o tym reportaż), macie góry, brakuje tylko..?
Oberży? - zgaduje sołtys.
- No właśnie.

Wychodzimy na dwór. Wojtaś z dumą pokazuje na mocno owłosionego owczarka niemieckiego. Młody, rasowy... Nas jednak bardziej interesuje kundelek - sygnałówka, który szaleje przy swojej budzie. I interesuje nas ta buda, niezwykle starannie docieplona słomą. Żeby psiakowi nie było zimno, jak przyjdą mrozy i śnieżyce.
... Jak przyjdą mrozy i śnieżyce. Przecież to już prawie połowa grudnia, a tu nie widać ani jednego, ani drugiego. I gdzie tu planować narciarskie wyciągi?






Tadeusz Majewski

Zdjęcia: 1/ Bernadeta Fergon, jej syn Jarek i wnuk Kacper. Fot. Tadeusz Majewski, 2/ Ale góra! Pan Jarek pokazuje, że widać nawet Smoląg. Towarzyszy mu Kacper. Fot. Tadeusz Majewski, 3/ Rowerzyści z Bobowa z wielkim trudem (choć już nie na czworakach) wspinają się na ogromną górę w Grabowie. Fot. Tadeusz Majewski, 4. Buda Reksia została odpowiednio docieplona na zimę. Fot. Tadeusz Majewski, 5. Jeszcze jeden widok... Pocztówka pokazująca Oberże Łangowski na stronie obok.

Za magazynem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego, 31.12.2006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz