poniedziałek, 24 lipca 2006

GS Kaliska ma się dobrze

MARKA. W ostatnim numerze "Kociewiaka" w artykule o Edmundzie Heroldzie popełniliśmy błąd, pisząc jakoby "GS w Kaliskach smutnie skończył". Oczywiście nie chodziło o ten GS. Za przekłamanie serdecznie przepraszamy spółdzielców i pracowników kaliskiego GS-u, którzy w tych trudnych dla spółdzielczości czasach dzielnie się trzymają. Co cieszy, wyroby z Kalisk, pomimo ogromnej konkurencji, są znane na Pomorzu.
Na temat Spółdzielni - historii, teraźniejszości i przyszłości - rozmawiamy z jej kierownictwem: prezesem Joachimem Spechtem, główną księgową Elżbietą Szramka, wiceprezesem Henrykiem Derą i kierownikiem masarni Lechem Nadolskim.

Artykuły @ Kiedy powstała GS SCh Kaliska?
Joachim Specht: - Istnieje od 1947 roku. Założycielami byli Edmund Fenski i Izydor Dunajski. Wówczas GS-y miały inną strukturę. Był Powiatowy Związek Gminnych Spółdzielni, wyżej Wojewódzki Związek, na górze Centralny Związek. Gminne Spółdzielnie jako końcówki tego systemu.
@ Jak powstawały spółdzielnie? Czy spółdzielcy dawali wtedy jakiś wkład?
J.S.: - Wnosili wpisowe, udział. Udziały były niewysokie, w związku z tym spółdzielnia miała wielu członków. W 1974 roku, kiedy zacząłem tutaj pracować, liczyła ponad 2000 członków z gmin Kaliska, Czarna Woda i Osieczna. W latach 80. uporządkowano sytuację dotyczącą członkostwa. Spółdzielcy musieli wpłacić pełny udział i wówczas stawali się pełnoprawnymi członkami spółdzielni. Ci, którzy nie wnieśli pełnego wkładu, zostali skreśleni z listy członków.
@ W okresie PRL-u GS-y miały monopol na handel wiejski i na produkcję na przykład wędlin i innych przetworów mięsnych. Było łatwo.
J.S.: - Owszem, ale nie aż tak łatwo. Rola kierownictwa wówczas była zupełnie inna. Polegała na tym, żeby pozyskiwać dodatkowo towar poza przydziałami, poza rozdzielnictwem. Dlatego na terenie Czarnej Wody odbywały się letnie kiermasze handlowe. Jeździliśmy po telewizory do Unimoru, do Fabryki Farb i Lakierów do Włocławka po farby. Prezes miał taką dużą torbę i jeździł. Do tego były preferencje, na przykład importowano w tym czasie z Nowej Zelandii tuszki baranie. Poza rozdzielnikiem otrzymywaliśmy drób i produkowaliśmy wędliny drobiowe. Pozostały surowiec mięsny i przyprawy były przydzielane centralnie. Ówczesny kierownik masarni Andrzej Lipski naprawdę musiał walczyć, żeby tę masarnię utrzymać. Dzięki operatywności kierownictwa spółdzielni już w latach 70. GS Kaliska była sporym przedsiębiorstwem. Od 1975 roku szczególnie nasza masarnia uchodziła za jedną z lepszych w województwie gdańskim w pionie gminnych spółdzielni. W tamtym czasie produkowaliśmy w masarni czterokrotnie, pięciokrotnie więcej niż dzisiaj, a zatrudnienie w GS Kaliska razem z oddziałem w Osiecznej wynosiło około 240 pracowników.
@ Około 2000 członków, 240 pracowników. To imponujące liczby. Po 1989 roku spółdzielnie zostały potraktowane podobnie jak PGR-y, z wielką niechęcią jako relikt socjalizmu. Wiele z nich upadło. Wiele trwa, wydzierżawiając majątek. Jak to wygląda w Kaliskach?
J. S.: - Mamy teraz 114 członków i w tym 44 pracowników. Zdecydowana większość z tych 114 spółdzielców to byli pracownicy. Teraz, w przeciwieństwie do tamtych czasów, ci wszyscy członkowie są właścicielami majątku spółdzielni. Spółdzielnia nie znajduje się w ramach jakiegoś spółdzielczego pionu, działa samodzielnie.
@ Czterdzieści cztery osoby na etatach. To nieźle. To jeden z większych zakładów pracy w gminie Kaliska. Co mają spółdzielcy z tego tytułu, że są właścicielami majątku? Dostają jakieś dywidendy, kiedy jest zysk?
Elżbieta Szramka: - O tym decyduje Walne Zgromadzenie. Ale te zyski są tak małe, że lepiej przeznaczyć na jakieś inwestycje.
J.S.: - Dzisiaj jest wegetacja, więc nie ma co mówić o jakichś zyskach. Mamy ogromną konkurencję i proces ubożenia społeczeństwa. Najważniejsze dla nas w tych warunkach jest utrzymanie miejsc pracy. Gdyby ta spółdzielnia padła, to bezrobocie w Kaliskach znacznie by wzrosło. To jeden z większych miejscowych zakładów pracy. Robimy wszystko, aby koszty funkcjonowania spółdzielni były jak najniższe. W związku z tym na miejsce odchodzących pracowników nie zatrudniamy nowych, ale ich obowiązki przydzielamy pozostały. I tak na przykład Henryk Dera, wiceprezes zarządu, poza nadzorem pracy detalu i częściowo produkcji osobiście jako kierowca i konwojent rozwozi towary wyprodukowane w masarni, a ja dokonuję zakupów towarów w różnych hurtowniach. I tak dalej.
@ Kto podejmuje decyzje odnośnie majątku spółdzielni?
J.S.: - Wszyscy członkowie spółdzielni są właścicielami. Decyzja o jakiejkolwiek sprzedaży obiektów zapada na Walnym Zgromadzeniu. To najwyższa władza w spółdzielni.
@ A czy spółdzielcy wiedzą, jaki mają wspólny majątek i jaki są wyniki ekonomiczne?
E.Sz.: - Oczywiście. Udziałowcy, czyli spółdzielcy, mają wgląd w finanse. Raz do roku odbywa się Walne Zgromadzenie, gdzie zdaje się sprawozdanie finansowe. Mają prawo się wypowiedzieć na ten temat, zgłosić zastrzeżenia. Są zainteresowani życiem spółdzielni, tym, co się dzieje. Przez to oni mają poczucie współwłasności.
J.S.: - Walne Zgromadzenie, czyli spółdzielcy, udziela też absolutorium zarządowi spółdzielni, czyli ma wpływ na to, co się dzieje. Oprócz tego mamy radę nadzorczą, która odbywa co miesiąc spotkania. Informujemy radę o bieżącej sytuacji gospodarczo-finansowej.
@ Jaka więc jest w ogóle kondycja spółdzielni?
E.Sz.: - Kiedyś wypłacaliśmy dywidendy członkom albo 13. pensję pracownikom. Teraz spółdzielni na to nie stać. Ale co warto zaznaczyć. Kiedy pracownicy odchodzą od nas na emeryturę czy rentę, dostają należne odprawy. Wypłacamy też nagrody jubileuszowe na przykład po 20, 30, 40 latach pracy. Reguluje to wewnętrzny regulamin. Wiele spółdzielni od tych wypłat odstąpiło.
@ Ciekawe, czy takie nagrody i odprawy są gdzieś w firmach prywatnych... Cieszy, że pomimo takiej konkurencji wyroby z Kalisk mają swoją renomę.
Lech Nadolski: - My produkowaliśmy i nadal produkujemy. Mamy ponad 80 odbiorców. Sprzedajemy określone asortymenty nie tylko na terenie gminy i gmin sąsiednich, ale i w Gdyni, Gdańsku, kartuzach i Elblągu.
@ A czy żywiec GS kupuje u tutejszych rolników?
J.S.: - To nie jest typowo rolnicza gmina. Tu były tradycje chłopo-robotników. Kupujemy od rolników z gminy Kaliska, Czarna Woda i Łąg. Na naszej konkurencji z prywatnym korzystają rolnicy, którzy otrzymują wyższe ceny za skup. Uboju skupionej trzody i bydła dokonujemy w Zblewie, w ubojni u pana Herolda. On ma uprawnienia na obój.

@ GS-y w okresie PRL-owskim miały monopol na handel wiejski. Teraz sklepy GS-owskie gdzieniegdzie się jeszcze trzymają, ale kiepsko. Czy GS Kaliska ma swoje sklepy?
- Mieliśmy około 30 sklepów. Zostało pięć. Pozostałe obiekty przekazaliśmy w dzierżawę swoim pracownikom. Mamy dobre dzierżawy - w naszym budynku w Czarnej Wodzie znajduje się poczta, filia Banku Spółdzielczego i jeszcze jeden nasz sklep spożywczy. Wszystkie nasze obiekty są zagospodarowane. Godne podkreślenia, że nie ma obiektów pustych. Tu uwaga. My po prostu nie zwalniamy pracowników. Pracownicy odchodzą albo na emerytury, świadczenia przedemerytalne albo na renty. Dlatego utrzymujemy te 5 nierentownych sklepów, ale chodzi o to, żeby ludzie mieli pracę. Jednak prędzej czy później pozostaniemy tylko przy produkcji. Przyszłość widzimy w masarni i piekarni.
@ Są jednak GS-y, które żyją tylko z dzierżaw.
J.S.: - Niestety, są takie. Wydzierżawiały swoje placówki i żyły z dzierżaw nie prowadząc żadnej gospodarczej. Mówię niestety, bo gdzie jest idea spółdzielczości, ta "samopomoc", zawarta w nazwie? Idea, która polega na tym, żeby ludzie pracowali i wzajemnie sobie pomagali.
@ GS-y pozamykały też masarnie.
- Tak, w Pelplinie, w Smętowie, w Skarszewach (tam została ubojnia).
@ Na pewno to cenna idea, tak pojmowanej spółdzielczości, ale jakoś mało popularna...
J.S. - Po jakimś tam czasie może to się zacznie odradzać.
@ Spółdzielnia ma zyski?
J.S.: - Generalnie ma stratę. Masarnia przynosi zyski, piekarnia ma przejściowe kłopoty, a detal od lat przynosi straty, ale mimo tego funkcjonujemy, bo mamy duży majątek. Staramy się przetrwać. Nasza masarnia odpowiada wymogom unijnym i może produkować na rynki lokalne. Modernizacja całego obiektu, jaką przeprowadziliśmy w 2003 i 2004 roku, kosztowała nas 390 tys. złotych. Ściany zostały wyłożone glazurą, sufity zmywalnymi panelami, wszystkie drzwi, stoły i urządzenia są z blachy nierdzewnej. Zakupiliśmy mercedesa - chłodnię. Drugim zakładem produkcyjnym jest piekarnia w Czarnej Wodzie, w której również prowadzimy remonty mające na celu przystosowanie jej do wymogów unijnych, między innymi chodzi o wdrożenie systemu HACAP (dobra praktyka higieniczno-produkcyjna).
@ Czyli spółdzielnia może jednak konkurować z prywatnymi firmami?
- Owszem, udanie konkurujemy, pomimo że u nas wszystko idzie przez kasę fiskalną. Musimy wykazywać wszystkie koszty, wiążą nas przepisy BHP (chodzi tu o odzież ochronną, środki czystości itp.). W prywatnych firmach z tym to jest różnie.
@ Życzymy Spółdzielni w Kaliskach dalszych sukcesów w tej coraz trudniejszej sytuacji rynkowej.

Wysłany przez kociewiak opublikowano środa, 10 listopad, 2004 - 14:11 Wyślij ten artykuł do przyjaciela Strona do wydruku Artykuły

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz