czwartek, 11 listopada 2004

Czarne. Parking przy Wdzie

Czarne leży w Borach Tucholskich nad rzeką Wdą. Centrum wsi liczy sobie kilka domów i starą, kpiącą z Newtona stodołę. Blisko rzeki widać pole rekreacyjno-namiotowe. Jest boisko do piłki plażowej, zamknięty już drewniany bar, stół biesiadny, sławojki. Właściciele tego pola, Magdalena i Marcin Słomkowie, mieszkają ze sto pięćdziesiąt metrów dalej, w domku z drewna o bardzo wysokim, dwuspadowym dachu. Rozmawiamy z nimi o tym, czy takie pole przy Wdzie to dobry interes.

W środku drewnianego domku jest ciepło i przytulnie. Gorąc daje samojeden kominek.
Słomkowie przeprowadzili się tu 5 lat temu ze Śląska. Marcin "generalnie" buduje i stawia drewniane domki wczasowe pod klucz i robi stolarką ogrodową, Magdalena w sezonie zajmuje się przystanią kajakową - przyjmuje kajakarzy, prowadzi dla nich bar i sklep.
- Pole namiotowe jest za darmo - mówi Magda. - Teren, jaki dzierżawimy, liczy około hektara. To miejsce leży w bardzo atrakcyjnym punkcie. Pole i to wszystko, co na nim stanęło, miało być przede wszystkim dla kajakarzy. Chcielibyśmy zrobić coś więcej, na przykład postawić przy rzece jakieś zadaszenia. Ale pojawił się problem. Otóż przepisy nie pozwalają stawiać niczego tuż przy rzece. Musi być zachowana odległość 150 metrów od wody i 50 metrów od lasu.

Trochę ten przepis nie pasuje do waszej działalności. Przecież wy urządziliście to pole namiotowe pod klienta poruszającego się po wodzie, a nie po asfalcie, więc ten klient powinien dostać się na nie prawie że bezpośrednio z brzegu.


- No tak. Teraz sprawa się wyjaśniła. Wiadomo, że co innego pole namiotowe dla osób płynących Wdą, a co innego dla zwykłych turystów. Pole namiotowe dla tych pierwszych musi być blisko rzeki. To będzie rozwiązane. Zarząd Wód zrobi nawet projekt. Jeżeli wszystko będzie z nim zgodne, to gmina może zwrócić nam 50 procent kosztów.


Ale wtedy nie będziecie mogli urządzić tego pola po swojemu...


- Będziemy mogli. To nie ma być jakiś sztywny projekt. Projektant spotyka się z właścicielami takich pół i wspólnie decydujemy o tym, jak to ma wyglądać. To są działania podjęte w ramach programu zagospodarowania terenu przy brzegach rzeki.


A co zapewnialiście kajakarzom w sezonie?


- Mamy boisko do piłki plażowej, dziewięć stołów biesiadnych. Podajemy lane piwo. Jest też duży ruszt na łańcuchu. Jednorazowo wchodzi 40 kiełbasek. Na zamówienie mamy ryby. A w sobotę organizujemy zabawy. Przyjeżdża tu między innymi zespół Ćma z Bytoni. Gra rocka. W tym roku mieliśmy też muzykę na życzenie, w zależności od towarzystwa.


Jest tu tak pięknie, że można by za darmo sprowadzać zespoły. Grałyby na łonie natury.


- Nic z tych rzeczy. Zespoły biorą gdzieś 500 - 700 złotych - mówi Marcin. - Do tego musimy jeszcze dołożyć. Gdyby jakiś chciał grać za darmo, to byśmy ich przywieźli na miejsce i poczęstowali jedzeniem.


O, i można by tu zrobić coś w stylu kociewskiego Idola.


- Gdyby miało się tu coś takiego odbywać, to jeszcze postawiłbym scenę.


A teraz trochę liczb, bo one cos o biznesie mówią (zwłaszcza konkurencji).


Słomkowie mówią, że ludzi przybywa do nich sporo. Jeden zorganizowany spływ - szacują - to gdzieś 40 osób. Na cztery spływy jeden zatrzymuje się u nich, w Czarnem. Z rozmów z organizatorami tych spływów wynika, że oni mają już dużo wcześniej zaplanowane. Jednak najwięcej osób płynie Wdą "z pospolitego ruszenia". U nich najczęściej zatrzymują się spływy z Czarnej Wody.


Z Czarnej Wody? Przecież to bliziutko.


- W linii prostej to rzeczywiście z 10 kilometrów. Ale Wda płynie wielkim łukiem, ze 20 kilometrów - wyjaśnia Marcin. - To już jest jakaś odległość. Przeciętnie kajakarze pokonują ten odcinek w ciągu 4 - 5 godzin. Oczywiście jak ktoś mocno wiosłuje, to przepłynie przez 2,5 godziny.


- Są też ludzie, którzy płynęli nawet 7 godzin. Tyle płynęła sąsiadka - śmieje się Magda.


Cóż, można i tak. Ładnie oprzeć się w kajaku i się opalać.


Gdzie pachnie wschodzącym biznesem, tam oczywiście już niucha konkurencja. Pytamy o inne takie punkty na Wdzie, na odcinku czarna Woda - Czarne.


- Jest przystań w Klaninach, ale tam zatrzymują się ludzie bogaci. To przystań ekskluzywna, coś w rodzaju hotelu. Należy do jakiegoś Holendra. Ma konie, urządza przejażdżki.


Słomkowie swój ciekawy biznes realizują dopiero drugi rok. Pierwszy rok był lepszy. W tym roku kajakarzy zniechęciła pogoda.


Taka przystań kajakowa, jako że to cos nowego, powinna być zwolniona z podatków. Płacicie?


- Od wszystkiego. Nawet za odtwarzanie utworów płacimy ZAIKS-owi 70 złotych miesięcznie. To trzeba wypracować.


A co do tego ma ZAIKS?


- Odtwarzamy utwory na zabawach. Średnio na taka zabawę przychodzi ze 100 osób. Są to również zabawy dla wioski.


A co z reklamą? Co to za biznes bez reklamy.


- Mamy reklamę przed wsią Czubek, ale jest ciągle niszczona i wyrzucana.


W Czubku jest próg wodny i kajakarze muszą się tam chcąc nie chcąc zatrzymać. I jest tam pole namiotowe. Nie prywatne. Nie jest tak wyposażone jak nasze, ale ludzie tam nocują.


Czyli na tym odcinku, z Czarnej Wody do Czarnego, są aż cztery pola namiotowe, bo trzeba też dodać to w samej Czarnej Wodzie. No cóż, w kapitalizmie nie jest łatwo. Każdy szuka czegoś nowego. A kto jest pierwszy, ten lepszy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz