W Osowie Leśnym, przy szosie z Borzechowa do Osiecznej, stoi stary budynek pozaszkolny. W jednej części był zamieszkały przez rodziny nauczycieli, druga - po
![](https://lh3.googleusercontent.com/-i-Gvig8SFUg/Vs3LhiUOOAI/AAAAAAAAtvg/mhbZ_bSM_CI/osowolesneportal.jpg)
Zachodzimy do środka. Wielka, wysoka kuchnia. Kończyńscy siedzą przy stole. Dzieci bawią się z kotem i pieskami. Pani Barbara czyści zapewne ostatnie w tym roku grzyby - gąski zielone i siwe, kurki, nawet dwa podgrzybki.
- Mieszkaliśmy z kilometr od szosy, w starym domu pracowników leśnych. Poza latem trudno było tam dojechać, a nawet dojść. Wobec tego, kiedy dowiedziałem się o licytacji, sprzedałem 7 hektarów ziemi, w tym kawałek lasu, i kupiłem połowę tego budynku. To była okazja. Kosztował tylko 3500 złotych.
Ma 105 metrów kwadratowych i 50 metrów piwnicy.
Oglądamy pokoje. Są tak duże i wysokie, że aż rozprasza się w nich światło lamp. No tak, w końcu to po pomieszczeniach klasowych. Pan Janusz pokazuje je z dumą. Są już porządnie urządzone.
- Jestem murarzem, cieślą, regipsiarzem, płytkarzem, malarzem, hydraulikę też zrobię - mówi. - Pieniądze otrzymane z ziemię zainwestowaliśmy w łazienkę i ogrzewanie.
Oglądamy łazienkę. Pan Janusz wykroił dla niej miejsce w wielkiej kuchni. Wszystkie instalacje założył sam.
W Osowie Leśnym sporo teraz budują ludzie z miast. Da się przy pana fachu wyżyć? - Tak pytamy, bo od roku próbujemy odpowiedzieć na pytanie, czy na letnikach da się zarobić.
- Nie za bardzo. W zeszłym roku letnicy kupili tu 19 działek. W tym roku gmina wysprzedała jeszcze 28. Powstaje sporo osiedle wczasowe. Oprócz tego jest już duże po drugiej stronie jeziora. Owszem, w sezonie jest praca, ale za dużo wyciągnąć się nie da. Nawet tysiąca miesięcznie. Teraz praca się skończyła i za wesoło nie jest. Tym bardziej, że na wiosnę były przyjęciny.
A w Starogardzie?
- Miesięczny bilet z Osowa do Starogardu kosztuje 250 złotych. A jak się orientowałem, to mogę tam zarobić gdzieś 500 złotych. Czy to się opłaca?
No to z czego tu się żyje?
- Nieraz jakąś zapomogę dadzą, jakieś 200 zł. Rodzinnego 139 złotych. No i w sezonie na runie leśnym - mówi pani Barbara.
Niestety, sezon nie był zbyt udany. Jagody rosły krótko i stały po 4 złote. Grzyby też nie rosły w nadmiarze. Do tego ceny nie były wysokie. Bardzo skakała kurka. Rano było po 15 zł, a już o 11.00 po 7 złotych. Najdrożej było 29 zł za kilogram, ale gdy w lesie prawie nie rosła.
Pani Barbara zarobiła ze 300 złotych na grzybach. W całym sezonie.
Kończyńscy mają porządne mieszkanie. Żeby teraz jeszcze jakaś praca. Bez pracy człowiek staje się niewolnikiem czterech kątów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz