czwartek, 4 listopada 2004

Zblewo. Czubkowscy o osiedlu

Wielu wspomina tamte czasy różowo, bo faktycznie było weselej, rzec można, dobrosąsiedzko. No i taka budowa to była przygoda. Ale nie dajmy się zwieść - osiedle nie powstało od razu. Ono powstawało etapami. Powstaje zresztą cały czas. Czubkowscy realizowali tu II etap

Prezent - działka i fundament
- Jak to było? Córka Alicja wraz z mężem kupili działkę budowlaną przy ulicy Kasztanowej. Koniecznie chcieli się budować. Wyjechali do Niemiec w odwiedziny i już nie wrócili. Postanowili tam zostać na stałe. Koniec i kropka. To były lata 1984 - 1985. Po stanie wojennym - opowiada Andrzej Czubkowski. - A działkę przepisali na nas, rodziców. Od 1981 roku stały już na niej fundamenty.
I tak to pan Andrzej i jego małżonka Hermina otrzymali od dzieci prezent - problem. A jako że prezentów się z reguły nie odmawia, zaczęli kontynuować budowę.
- To był jeden z pierwszych domów w drugim etapie budowy tego osiedla - wspomina pan Andrzej - Dookoła były same pola. Kiedy szliśmy do kościoła, nieśliśmy czystą parę butów w ręce.

Kredyt błyskawicznie spłacany
Czubkowscy budowali dom około dwa lata. Własnymi siłami Każdy z rodziny robił, co potrafił. Pomagali też koledzy z pracy, również sąsiedzi. Nikt nie wynajmował żadnych firm budowlanych. Fachowca brało się dopiero do prac wykończeniowych. Płot i posadzki w domu Andrzeja i Herminy robił świętej pamięci Pepliński.
- Oczywiście na budowę wzięliśmy kredyt. Były to czasy wielkiej inflacji, więc spłaciliśmy go w błyskawicznym tempie. Dzięki temu stan surowy został postawiony za bardzo małe pieniądze Na takiej samej zasadzie powstała większość budynków na osiedlu.
To były naprawdę znakomite czasy na budowę domu, jeżeli idzie o finansowanie. "Nieco" gorzej było z materiałami. Co wówczas nie było towarem deficytowym? W budowlance wszystko. Generalnie może sok pomidorowy i ocet.
Czubkowski pracował wówczas w Spółdzielni Produkcyjnej w Malikach Dolnych. Cement do budowy przywiózł bezpośrednio z cementowni ze Świecia, bo w GS-ach oferowano mu tylko dwa worki. Dwa worki na całą budowę, żeby było jasne.

Wiedzieli za ciebie
W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej budowa domu była obwarowana wieloma przepisami. Często absurdalnymi.
Najważniejsze absurdalne - obywatel miał do wyboru tylko dwa projekty domków, narzuconych przez państwo. ONI wiedzieli za nas, co nam się ma podobać i koniec. W efekcie to nasze osiedla jeszcze do dzisiaj są bardzo podobne do siebie, monotonne i bez ducha.
Drugie absurdalne - powierzchnia użytkowa domu nie mogła przekraczać 110 metrów kwadratowych. Z czego wynikało? Na pewno była w tym jakaś logika. Jaka i czyja? Bóg jeden wie.
Albo - maksymalna wysokość piwnicy nie mogła być wyższa niż 1,85 metra. Rzekomo dlatego, żeby obywatel nie płacił większego podatku lokalowego.
Przepisy przepisami, rygory, kontrole, ale konia z rzędem, kto sztywno trzymał się tych centymetrów.

Osiedle większe niż Zblewo
Na osiedlu cały czas się buduje. - Robi się ono większe niż "stare" Zblewo. Gmina powinna coś zrobić, żeby nam się tutaj lepiej żyło - wzdycha pan Andrzej. - Nie mamy tu porządnych dróg dojazdowych. Miał powstać piękny plac zabaw dla dzieci. Ten stary plac, który był przy wjeździe na osiedle, rozebrano, a nowego nie widać.
I tak dalej. Oczywiście braków jest wiele, jednak można by polemizować z panem Andrzejem.
W porównaniu z podobnymi osiedlami w innych miejscowościach tu i tak jest dobrze. A rozebrany plac zabaw? Gdyby masowo na nim bawiły się dzieciaki, to ktoś by o to dbał i urządzeń by nie rozebrano. Podobnie inne mankamenty. One wynikają z ogólnego sposobu budowania takich osiedli w tamtym czasie: masz pole i wio, buduj we własnym zakresie. Na początku to jest nawet ciekawa przygoda. Myślisz sobie - zbuduję dom, osiedle, zamieszkam i zamknę ten rozdział życia. Potem robi się problem, kiedy okazuje się, że to co zaczęliśmy budować w socjalizmie, nigdy się nie kończy. A my się niestety, starzejemy. Nawet na osiedlu młodych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz