Dojeżdżamy utwardzoną drogą. Obejście? Zaskoczenie. Taki porządeczek. Budynki pobielone, wszystko poustawiane na swoim miejscu, maszyny lśnią od czystości, wszystko pod dachem.
Ile na taki porządek potrzeba czasu? - pytamy gospodynię.
![](https://lh3.googleusercontent.com/-7zTzbtWjndU/Vs2DevVgsSI/AAAAAAAAt_M/YK2I192z03k/lesnajania_kaliszewski2_portal.jpg)
Dorabiali się stopniowo
Bogusław Kaliszewski w 1979 roku przejął po rodzicach 9-hektarowe gospodarstwo, a od 1981 gospodaruje z żoną Teresą. Na początku młodzi dokupili 6 ha ziemi i utwardzili drogę prowadzącą od szosy do ich posesji.
- Inwestycja kosztowała dużo pieniędzy i dużo nerwów. To kiedyś była "topiel". Do szosy szło się jedynie w gumaczach. Teraz każda dziurka jest łatana na bieżąco.
Potem Kaliszewscy wybudowali budynki gospodarcze - chlewnię, stajnię i garaże. Przeprowadzili generalny remont domu, w tym c.o. i łazienki.
Ale sprzęt po rodzicach dostaliście? - prowokujemy.
- Tylko konny. Snopowiązałki, maszyna do młócenia. Był przestarzały, nam już się nie przydał. Musieliśmy go wymienić na zmechanizowany. Najpierw kupiliśmy ciągnik 330. Potem stopniowo wzbogacaliśmy park maszynowy. Z synami remontujemy sprzęt na bieżąco, a wiele z niego jest własnoręcznie zrobione. To obniża koszty.
Gospodarstwo ogólnokierunkowe
Gospodarstwo Kaliszewskich jest ogólnokierunkowe. 11 sztuk bydła, ponad 70 sztuk trzody chlewnej i około 100 sztuk drobiu. To przynosi pieniądze, ale marzeniem Teresy i Bogusława jest wykształcić troje dzieci. Obecnie córka i jeden z synów studiują, młodszy uczy się w liceum. To są koszty. I oni, jak wszyscy rolnicy, czekają na pieniądze unijne.
- Na razie jest cisza. Te pieniądze potrzebne byłyby na środki produkcji. Wiedzie się nam średnio. Niby mamy większe zyski, bo żywiec podrożał, ale wydatki również wzrosły, paliwo zdrożało i środki do produkcji, więc wychodzi na to samo.
Trochę było żal
Pytamy seniorkę rodu o jej życie.
- Mam już 80 lat, ale jeszcze wciąż robię, bo do roboty jestem przyzwyczajona. W 1946 roku wyszłam za mąż za Franciszka Kaliszewskiego. Zamieszkaliśmy tu, kiedy
![](https://lh3.googleusercontent.com/-jcL1gUdiIFo/Vs2Dea5_ygI/AAAAAAAAt_M/v_7BPDsz9VM/lesnajania_kaliszewska1.jpg)
Mąż pani Barbary zaraz kupił konia. I gospodarzyli. Wybudowali nowy dom, bowiem poprzedni był mieszkalno-inwentarski. Wychowali pięcioro dzieci.
- Ja tu miałam bardzo ciężko i nie chciałam, żeby któreś zostało. Ale trochę żal było. Najmłodszy Boguś miał wykształcenie rolnicze i zgodził się zostać. Tamte dzieci, jak tylko skończyły podstawówkę, poszły się uczyć i już nie wróciły. Boguś zawsze wykazywał największe zainteresowanie gospodarstwem.
Tak więc i wtedy, i teraz chodzi o jedno - żeby dzieci poszły ze wsi.
Dobrze tu pani?
- Czasem goni mnie Boguś za nieporządek - śmieje się pani Barbara.
Choćby ktoś chciał go znaleźć, nie znajdzie. Pola też już uprzątnięte, obrobione, zaorane i obsiane.
Teresa Wódkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz