Jesień, pora kapeluszy. Lidia Marciniak ma pełno pracy. Choć jest na emeryturze, musi zrealizować liczne zamówienia
- Lubię rozmawiać z klientkami - rzuca krótkimi zdaniami znad wielkiego stołu pani Lidia. - Niektóre starsze klientki powymierały. Przychodzą ich córki. Przejmują jakby role mam.
Tak dzieje się od lat. Moda prawie ta sama, tylko żurnale bez porównania lepiej ilustrowane. Kapelusze, czapki, szaliki, kaszkiety i bereciki - miękkie, eleganckie. W tym się chodzi na grody. Tak samo eleganckie płaszcze, czasami futra. Z tymi ostatnimi może być problem.
- Kiedyś przyszła do mnie zrozpaczona pani z cmentarza. Było Święto Zmarłych. Pochyła się nad grobem i futro się zapaliło. Naprawiłam.
Tak, pani Lidia potrafi wszystko - naprawić futro, uszyć kapelusz dla kominiarza, zrobić nawet kominiarki. Na bale maskowe.
W takich miejscach czasami mówi się o tych, którzy odeszli. Z szacunkiem, uznaniem dla tego, co zrobili i z sympatią (ciekawe, że żyjących jakoś mniej szanujemy). Pani Lidia wspomina Marię Romanowską, wielkiego pedagoga, społecznika.
- Była kobietą wielkiego serca, niesamowicie uduchowioną - mówi. - Była bardzo szanowna i kochana. Nie słyszałam, żeby ktoś powiedział na jej temat złe słowo. Podczas Święta Zmarłych widać, jak kochała ją młodzież. Na jej grobie jest bardzo dużo zapalonych zniczy. Na długo została w pamięci swoich wychowanków.
Jesień. Czas kapeluszy. Pani Lidia ma pełno pracy.
Na podstawie tygodnika Kociewiak środowe wydanie Dziennika Bałtyckiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz