piątek, 26 listopada 2004

Stara Kamienica w Lubichowie

Małomiasteczkowy klimat tworzą tu ciekawe, o bogato zdobionych elewacjach kamienice. Eugeniusz Cherek, znany kociewski globtroter i historyk, chce zrobić na ich temat opracowanie i wydać je w postaci albumu. W wielu przypadkach nie da się jednak ustalić rodowodu budynków. Szczęście taki rodowód ma jedna z najciekawszych kamienic. Tu współwłaściciele znają dokładny rok budowy.

Straszące maszkarony

- Dokładnie w czerwcu 2005 roku kamienica będzie miała 100 lat - mówi współwłaścicielka nieruchomości Teresa Szarmach (do właścicieli należą jeszcze jej mąż Henryk i brat męża Leon).
Pani Teresa daje krótki wykład na temat genealogii obiektu.
Oni kupili kamienicę od Krauzów, Krauzowie odziedziczyli po rodzicach Bąkowskich ze Zblewa, natomiast Stanisław Bąkowski kupił od Ignacego Orlikowskiego - pierwszego właściciela i nie tylko. Otóż ów pan Ignacy był budowniczym. Wybudował ten dom i dwa inne, równie ładne w Lubichowie. Jeden z nich, bliźniaczo podobny, stoi obok.
- Kupiliśmy ją w opłakanym stanie - opowiada pani Teresa. - W środku wszystko trzeba było robić od początku. Wymienić stolarkę, doprowadzić wodę i tak dalej. Właściwie to co roku coś remontujemy. Gdybyśmy nie remontowali, to zapewne by się rozleciała.
W środku Szarmachowie mogą robić co im się żywnie podoba. Z remontami zewnętrznymi są problemy. Sąsiedzi chcieli remontować, lecz Edmund Błański z Urzędu Gminy powiedział im, że mogą nawet rozwalić, ale muszą odbudować tak, jak było. Chodzi o to, żeby został zachowany ten sam styl. A to sporo kosztuje.
@ Nie lepiej było budować nowy dom? - pytamy.
- Chcieliśmy budować, ale nadarzyła się okazja kupna tej kamienicy. Daliśmy strasznie dużo, ale i domostwo jest duże, kilkumieszkaniowe, wielopokoleniowe. Mieszka tu cała nasza rodzina. W jednej połowie na dole szwagier z żoną, na górze siostra męża z dziećmi, w drugiej połowie na dole ja z mężem, na górze syn z rodziną. A więc aż cztery rodziny. Poza tym ta kamienica stoi w samym centrum Lubichowa, przy głównej ulicy. To jest dodatkowy walor, chociaż od pewnego czasu to usytuowanie mści się na domu. Przejeżdżają tędy duże samochody i trzęsie. Kiedy taka wielka ciężarówka wjedzie w dziurę, to trzęsą się nawet kieliszki w kuchennej szafie. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Mieszkamy tu już 30 lat i żal byłoby się gdzieś przenosić. Stąd jest wszędzie blisko. Włożyliśmy bardzo dużo serca, pracy, pieniędzy. Z tyłu domu mamy duży 25-arowy ogród, tak że jest gdzie wypocząć.
Oglądamy dom z zewnątrz. Faktycznie, na jednej z bocznych ścian wyraźnie widać pęknięcia od wstrząsów. Podobne daje się dostrzec na niektórych domach w Ocyplu. Ścianę frontową zdobiły niegdyś maszkarony - wymodelowane w tynku twarze. W jako takim stanie uchowała się jedna. Reszta straszy, ale nie grymasem, a ubytkami. Żeby je odrestaurować, trzeba by zrobić z tej jednej odlewy. A to faktycznie robot dla konserwatora i spory koszt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz