wtorek, 2 listopada 2004

Nam zawsze się udawało

- Środki masowego przekazu często pokazują niehumanitarne warunki przewożonych koni. To umyślne. Jestem pewien, że chce się zmniejszyć wywóz koni.Rozległe łąki Kamionki. Kilkanaście dorodnych koni. Szukamy właściciela Grzegorza Jagły. Starsza pani, Maria Jagła - mama Grzegorza, informuje, że chwilowo jest nieobecny. I opowiada.

Zaczęło się od kobyłki

W 1989 roku jej syn z żoną Hanną odziedziczył rodzinne 10-hektarowe gospodarstwo. Choć Maria i Bronisław mieli troje dzieci, to na dziedzica przeznaczony był Grzegorz. To on od najmłodszych lat interesował się rolnictwem i najwięcej pracował w gospodarstwie z rodzicami. Gospodarstwie wówczas tradycyjnym - trochę trzody, bydła, drobiu, no i jedna kobyłka. Grzegorz, jak tylko został właścicielem, poszedł w kierunku hodowli koni. Odziedziczona klacz co roku rodziła źrebięta. Ogierki sprzedawano, kobyłki hodowano. Stopniowo stado się rozrastało aż urosło do 20. Tylko w tym roku urodziło się już 6 źrebiąt. Początkowo wyjeżdżano do punktu rozpłodowego. Od kilku lat jest własny.
Tu, jakby dla wyjaśnienia, dumnie spogląda na nas dorodny ogier Sezam.
Media walczą z hodowcami

Jest właściciel Grzegorz Jagła.

Dlaczego akurat konie? Miłość do tych zwierząt? Hobby? A może biznes? - pytamy.
- Od zawsze robiłem w polu w konie. I to mi zostało. Czy to hobby? Na razie to spora inwestycja, ale na pewno w przyszłości przyniesie wymierne korzyści. Mocno w to wierzę. Nam w życiu zawsze się udawało, więc i teraz się uda. Wszystko zależy od wymogów unijnych, stabilizacji cen...

A więc jednak biznes

Pan Grzegorz widzi szansę w eksporcie koni za granicę, szczególnie do Włoch, gdzie konina jest bardzo poszukiwana.
- Denerwuje mnie, że środki masowego przekazu często pokazują niehumanitarne warunki przewożonych koni. Wyłapują drastyczne przypadki, mówią o "samochodach śmierci". Moim zdaniem to umyślne. Jestem pewien, że chce się zmniejszyć wywóz koni. A dla nas, hodowców koni zimnokrwistych, wielka szansa jest właśnie za granicą. I tu cała nadzieja w Unii.

Ile kosztuje koń

Na razie wielkich dochodów z tej hodowli pan Grzegorz nie ma. Trochę pieniędzy dostaje ze sprzedaży koni. Przy okazji podajemy ceny. Koń obecnie kosztuje 5 tysięcy złotych, źrebna klacz - 7 tysięcy, źrebak - 2 tysiące.
W gospodarstwie są 4 siodła, stoi bryczka. W ubiegłym roku właściciel woził wczasowiczów.
Będzie ponad trzydzieści
Wszystkie potrzeby koni zna Ryszard Piechocki. Pracuje u Grzegorza na etacie koniuszego. Koniuszy jest potrzebny, bo hodowla jest już duża i ma się rozrastać. Grzegorz dokupił jeszcze 10 ha ziemi w Lalkowach. Pole obsiewa zbożem i przeznacza na karmę. Wszystkie budynki gospodarcze po rodzicach typu chlewnia, szopa, stodoła, obora zmodernizował i przeznaczył na stajnię. Jest duża, przyjmie jeszcze kilkanaście koni.

Konie nobilitują

Dwaj synowie Grzegorza i Hanny są uczniami szkoły średniej w Gdańsku. Kiedy mieszczuchy dowiadują się, że chłopaki są ze wsi, kręcą nosem. Słysząc jednak o hodowli koni, nabierają szacunku. A już całkiem, gdy dostają zaproszenie na przejażdżkę. A potem chwalą sobie Kamionkę.

Na podstawie tygodnika Kociewiak środowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz