Barbara i Roman Erdanowscy, z wykształcenia i pochodzenia rolnicy, gospodarują na 10 ha gospodarstwie. - Mało mamy ziemi, ale w Wycinkach się jej nie dokupi. Ludzie
![](https://lh3.googleusercontent.com/-oMxG75fzmmQ/Vs3biH1Zm6I/AAAAAAAAtqQ/7BBAJQulAHo/wycinkiportal1.jpg)
Gospodarstwo nastawione jest na hodowlę koni i trzody chlewnej, ale konie są dużo ważniejsze.
Skąd konie
Na początku lat 90., kiedy letnicy budowali się coraz bliżej Erdanowskich, Barbara i Roman skończyli kurs agroturystyki. Dowiedzieli się, jak poprawić sytuację finansową
![](https://lh3.googleusercontent.com/-oNCBjAyxj64/Vs3biTC3mKI/AAAAAAAAtn0/IjXFY1_i4B0/wycinkiportal2.jpg)
W 1999 r. Roman, który całkowicie odpowiada za konie - karmi je, poi, wypuszcza na wybieg, lonżuje - przeszedł na konie zimnokrwiste.
- Przeszedłem wyłącznie na hodowlę - mówi. - Obecnie mam ich dziesięć. Niektóre sprzedaję, inne zatrzymuję. Decyduje o tym budowa zwierzęcia. Co roku weryfikuję stado. Konie są drogie. Za klaczkę - źrebię dziś można dostać 3 tysiące złotych, dorosły koń kosztuje jakieś 6 tysięcy. Ogier z licencją na aukcji osiąga wartość 10 tysięcy.
Ciągle się uczą
Roman tę hodowlę traktuje po części jako hobby. Cała rodzina zresztą uwielbia konie i bez nich nie wyobraża sobie życia. 17-letnia córka Małgosia może o nich opowiadać bez końca, a jej młodszy brat to dopiero znawca. Czołowe miejsca na półkach zajmują "Poradnik Jeździecki" i "Wielka Encyklopedia koni". Roman też kiedyś dużo jeździł po stadninach, gdzie wymieniał doświadczenia z innymi, bardziej wytrawnymi hodowcami. Dzisiaj czyta na bieżąco literaturę fachową i uczestniczy w szkoleniach organizowanych między innymi przez Polski Związek Hodowców Koni.
Unia kosztuje
Zapytany o wymogi unijne gospodarz zaczyna podobnie jak inni rolnicy narzekać. - Te wymogi wiążą się z bardzo dużymi kosztami. Chociażby takie paszporty dla koni. Właściciel musi zapłacić 50 zł od konia. A w stajni wymagane są posadzki nieprzepuszczalne, maty dezynfekcyjne. Dobrze, że doradztwo jest darmowe.
Teraz letnicy przeszkadzają
Roman nie powiększy stada, bo ma za mało ziemi. - Na tych Wycinkach już się nie da gospodarzyć. Wokoło same działki letniskowe, pełno psów, które gonią i obszczekują moje konie. A jak się zwróci uwagę, to pretensje. Ja może dotrwam z hodowlą, ale Tomek, mimo że bardzo lubi konie i się na nich zna, to nie wiadomo.
I pomyśleć, że jeszcze 10 lat temu z tymi letnikami Erdanowscy wiązali spore nadzieje. Inna sprawa, że wówczas niespecjalnie mówiło się o hodowli koni jako o sposobie zarabiania.
Jest też i trzoda
Trzodę chlewną Erdanowscy hodowali od zawsze. Dziś posiadają 40 sztuk. Narzekają oboje, jak wszyscy, na brak stabilizacji cenowej. - Co to za cena, jeśli dziś sprzedamy po 5 zł za kilogram, a jutro za 3? Ani zboże, ani bydło nie ma stałych cen. O opłacalności trudno mówić. My jesteśmy już za starzy, żeby się gdzieś zatrudnić, a gospodarstwo jest za małe, żeby przynosiło wymierne korzyści.
A pieniądze unijne?
- One tylko skłócą miasto z wsią. Tutaj sąsiadów też. My jeszcze nie wiemy, ile dostaniemy, ale sąsiedzi już wiedzą, już nam obliczyli - mówi Barbara.
Oboje podsumowują, że z tych obu hodowli można wyżyć, ale wystarcza jedynie na opłaty i wyżywienie. Nie ma mowy o żadnych inwestycjach. I z roku na rok jest gorzej.
Trzecia hodowla
Są tutaj jeszcze inne zwierzęta. Żeby po pracy było na co popatrzeć, Erdanowscy hodują srebrne, złote, bananowe i łowne bażanty, 12 ras gołębi (60 sztuk) oraz kury włochate, niskie, liliputki itp.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz