sobota, 1 grudnia 2012

TADEUSZ MAJEWSKI. Andrzejkowie darcie pierza w Semlinie

W ostatni dzień listopada (czyli wczoraj) pani Teresa Celarek - przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Semlinie zaprosiła mnie na... Andrzejkowe darcie pierza do świetlicy w Semlinie. Oczywiście pojechałem. Porobiłem sporo zdjęć - w końcu darcie pierza nie przytrafia się codziennie. Impreza odbyła się z okazji... z okazji... Andrzejek, dwulecia KGW i co tam jeszcze - przede wszystkim dla zabawy. Dziękuję, Miłe Panie! Świetne pomysły, kapitalna atmosfera, wrażeń co niemiara. Dziękuję i układam fotostory...


















Można by zacząć od pokazania stołu, ale sobie darujmy. Jedno tylko napiszmy - panie z Semlina i panie z Pinczyna (kilka też było) są mistrzyniami kuchni. Przechodzimy do darcia pierza...




Pani Teresa wysypuje je z worka. Trochę się zdziwiłem.




No bo po co drzeć pierze, jak już jest... hm... wydarte...



Myślałem, że będzie kilka gęsi... Panie śpiewają prostą i melodyjną pieśń. W każdej zwrotce pada imię którejś z osób...



Już wiem, oddzielają puch od twardych fragmentów gęsich piór.



To żmudna praca, choć w zespole się nie nudzi.



Gdzie tam nudzi! Taka praca do świetnie spędzony czas. Można pożartować i poplotkować też.



I można się obrzucać puchem! Przy słowach piosenki: "Jesteśmy na wczasach" lub "Koko, koko, Euro spoko".



Robi się puszysto.



Ta pani, o urodzie Cyganki (takie miała zresztą przezwisko w szkole), uważa, że pierzyny jeszcze wrócą.



Przy stole z jadłem panie z KGW Pinczyn prezentują trofeum z turnieju gastronomicznego, jaki w czwartek odbył się w Grudziądzu. Na dziewięć kół KGW Pinczyn zajęło trzecie miejsce. Na drugim było KGW w Borzechowa.



Trzecie miejsce za czerninę. Oto przepis z lat dwudziestych XX wieku.



A przy pierzu coraz bardziej pierzasto. Oj, nie dałoby dniówki u kapitalisty.



Muszę zrobić zbliżenie. Pani blondynka z lewej ma taką zaciętą minę - wdzięczny obiekt dla fotoreportera.



Zmiana akcji. Zaczyna się lanie wosku. Niby na żarty. Niby...



Niby na żarty, ale każda z pań bardzo uważnie przygląda się temu, co wyszło.



Wosk leje się przez magiczny klucz. Zastyga w zimnej wodzie.



W głębokim talerzu wyrasta coś nieokreślonego. Na razie można w tym przypadku stwierdzić, że jest duże.



Lepsza do odlewania jest chyba miska...



A co to takiego?!



Proszę popatrzeć, jakie skupienie i powaga.



Hmm... Niepokojący kształt. Jakby kosmiczny.



Ale spokojnie, bez nerwów. Lanie wosku to pierwszy etap. Teraz trzeba przy blasku świecy rzucić cień i odczytać wróżbę.



Koniec z woskiem. Czas na losy z odwróconych kubków. Pod każdym z kubków jest COŚ.



No proszę - smoczek!



Właściwie nie wiemy, dlaczego bierzemy ten lub inny kubek. Przypadek? Podobno w życiu nie ma przypadków.



Musiałem przyciemnić zdjęcie, żeby odczytać wylosowane karteczki z kubków. "Szczęście dożywotne", "Wycieczka krajoznawcza z KGW Semlin po Semlinie". Ależ ta pani Terasa ma pomysły!



Pora na panią blondynkę. Chwila napięcia i...



Słucham? Nie widać? Przyciemnię jeszcze bardziej...



"Sesja fotograficzna (toples) z p. Majewskim." Wiedziałem! I weź tu nie wierz we wróżby.



A ta pani wyciągnęła nakrętkę. Chyba od butelki. Różne to bywa - z losami.

Fantastyczna zabawa, świetne pomysły, dobranoc.

Fot. Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz