sobota, 1 grudnia 2012

TADEUSZ MAJEWSKI. Już nie udzielamy wywiadów – mówią rodzice zblewskich czworaczków

Bóg nas obdarował

Pałubińska w Zblewie powinna zmienić nazwę. Na przykład na Ulicę Wzruszeń albo Dobrego Serca. No bo tu, w tym domu czworaczki, wzruszająca historia, a w domu naprzeciwko Ewka, o której pisałem ze trzy reportaże. Teraz będzie o czworaczkach i ich rodzicach, Beacie i Czesławie Dembkach.

















Beata i Czesław

- Mąż jest z Czarnego, a ja z Osowa Leśnego, z wybudowania Skowronek. Mam tylko jedną siostrę, Marlenę. Jest jeszcze panienką. Mieszka na Skowronku, ma 22 lata, ja mam 35... Gdy skończyłam szkołę, pracowałam trzy lata jako szwaczka, od 18. roku życia, od 1997 roku, do wesela. Wyszłam za mąż w 2000 roku. Poznaliśmy się na zabawie w GOK-u w Osiecznej. Poprosił mnie do tańca i tak się zapoznaliśmy. Wesele mieliśmy w sierpniu, a we wrześniu się wprowadziliśmy. Dom już był wybudowany. Mąż jest bardzo zapobiegliwy i bardzo prawowity. Budował jako kawaler, pomagali mu bracia. Ma czterech braci i siostrę. Jest budowlańcem, ale teraz jesteśmy rolnikami.

- W 1991 roku, gdy miałem 20 lat, kupiłem pustaki na dom. Złożyłem je w Czarnem. Działkę w Zblewie kupiłem w 1994 roku. W 1996 zacząłem murować. Najpierw jedną kondygnację, rok później drugą, a poddasze w 1998 roku. A do 2000 wykończeniówka. Takie mam zasady. Założyłem sobie, że najpierw wybuduję dom, a potem się ożenię. Nie chciałem mieszkać z rodziną na stancji, a w domu w Czarnem mieszkało dużo osób. Chciałem z rodziną być na swoim.


Dzieci

- Pierwszy się urodził Szymon w 2001 roku. Bliźniaki urodziły się 7 lat później, w 2008 roku. Dawid i Natalia mają 4,5 roku, a Szymon ma 11,5. Na drugi rok będzie miał dwanaście... A te czworaczki? Pan Bóg nas obdarował. Myślę, że nie każdy może mieć takie szczęście. W małżeństwie rzeczą naturalną jest, żeby mieć dzieci i żeby zapewnić tym dzieciom byt. I ma się dla kogo żyć. Nieraz małżeństwa nie mają dzieci, ale są różne sytuacje. Nieraz dramatyczne...


Wielkie zaskoczenie

- Teraz mają taki sprzęt, że przy pierwszych badaniach już wiadomo, ile jest dzieci. Półtora miesiąca po zajściu w ciążę wiedziałam, że będą czworaczki... Szymonku, trzymaj się. Z Bogiem... [mówi pani Beata do wychodzącego syna] Mówię tak zawsze... Dawidek, wylejesz mi kawę... Szymonek poszedł grać w piłkę. Ma trenera. Fajnie że sobie na tym Orliku grają. Chodzi do piątej klasy, radzi sobie dość dobrze. Oby tak dalej... Najpierw mówiono, że trojaczki, a na drugiej wizycie, że czworaczki. Byliśmy bardzo zaskoczeni. W jednej z gazet pisano, że to się zdarza raz na siedemset tysięcy. I trochę obawa. Wiadomo, jedno dziecko, potem doszło dwoje, a teraz czworo. Razem siedmioro. Przede wszystkim pojawia się myśl, jak sobie poradzimy... Jeździłam do Starogardu, a potem zostałam skierowana do specjalistycznych lekarzy, do Szpitala Klinicznego Akademii Medycznej w Gdańsku. Prowadziła mnie pani doktor Katarzyna Leszczyńska. W 29. tygodniu ciąży Leżałam już w Szpitalu Klinicznym. Miałam leżeć do rozwiązania. W pokoju dalej leżała pani z trojaczkami. Miałam tam bardzo dobrze. Na zewnątrz nikt nic nie wiedział. Dowiedzieli się dopiero, gdy przyszło rozwiązanie. Pojawiły się pierwsze komunikaty. Urodziłam w 33. tygodniu. W 33. tygodniu, 14 września, małe przyszły na świat. W piątek, 17 września, wróciłam do domu, a dzieci zostały pod dobrą opieką. Największe, Agatka, ważyło - muszę spojrzeć [pani Beata idzie do pokoju dzieci sprawdzić na tabliczce - obrazku] - ...1,67 kg. Weronika - muszę spojrzeć - Weronika 1,55, Oliwia - 1,21, najmniejsze, Julia - 1,4... Te obrazki zrobiła nam ciocia Marzena z Borzechowa, a z mężem Kazimierzem kupili łóżeczka i materace.



Media

- Wiem, cała Polska mówiła o nas. Mówi pan, że dobrze sobie radziłam... Czy zostałam celebrytką? Udzieliłam może z dziesięć wywiadów. Najpierw w szpitalu, a potem w tutaj. Był Andrzej Raduński z telewizji, było Radio Gdańsk, Polsat News, "Tina" (ze cztery tygodnie później), "Dzień dobry TVN" - miesiąc później. I było w internecie, i w gazetach... Człowiek jest wygadany, mimo to jak ma przed sobą kamerę, to się peszy. Ale za to w telewizji to jest tak - powiesz i jest. A gazety dużo cuda na kiju nieraz piszą, dużo dodają od siebie, a ludzie to różnie oceniają. Dlatego nie każdy lubi być medialny.

- Od razu w szpitalu było radio. W gazetach, myśleliśmy, że będzie w jednym wydaniu, a było kilka odcinków.

- Bo gazety uznały, że temat jest rozwojowy - wtrącam. - Zresztą jest.

- Teraz już nie udzielamy wywiadów. Wszyscy wiedzą, że są zdrowe i wystarczy.


Propozycje reklamowe

- Propozycje były różne. Na przykład, żeby do 18. roku życia dzieci były w reklamach na telebimach. Nie skorzystaliśmy. Dziewczynki podrosną i nie wiadomo, czy będą chciały. Zgodziliśmy się z firmą "Nutricja Bebillon. Mleko modyfikowane". Przez rok dają nam mleczko, soczki, kaszkę, obiadki. W zamian za to przez 5 lat będą wykorzystywać zdjęcia bliźniaczek w reklamie. Podpisaliśmy umowę... Były takie określenia, że człowiek nawet nie wiedział, co to znaczy. Poszliśmy nawet do prawnika. Stwierdził, żeby lepiej w to nie wchodzić. Wychodziło na to, że bez ich zgody nikt inny nie mógłby robić zdjęć. Wszyscy musieliby im płacić.

- Dzisiaj świat - świat reklamy, mediów - jest taki, że w równym stopniu może pomóc, jak i zaszkodzić.


Przychodzi Ania Engler z gminy. Również,jak trzeba, w weekendy [akurat rozmawiamy w sobotę]


Oczy mają czarne jak węgliki.


Pomagają

- Pomagają z różnych stron. Odłożę Agatkę i zaraz przyjdę... Że jestem drobna? Mam taką skromną buzię. Ile ważę? 56 kg, 159 cm wzrostu... Oczy... Ja mam szare, oni mają czarne jak węgielki, za tatusiem. A Szymek ma za mną. Zielone - chyba... ja już nie wiem... Z gminy [GOPS-u] przychodzi pomagać Ania Engler. Jest przez 8 godzin dziennie. W weekendy, gdy trzeba, też przychodzi. Przedszkole Dawida i Natalki opłaca gmina. ... Akurat teraz są bardzo grzeczne. Śpią. Mam chwilę wolnego czasu. Tylko Agatka jest cały czas głodna... Przysyłali nam z całej Polski, a nawet zza granicy paczki z rzeczami, pampersami, oliwką, kosmetykami dziecięcymi. Ze szpitala też nam pomagają. Gdy jedziemy na kontrole, to ktoś mi jakiś upominek wręczy. Pomaga Rada Sołecka.


Łyżeczki od Prezydentowej

- Dostaliśmy dużą paczkę od Prezydentowej Anny Komorowskiej, a w niej srebrne łyżeczki z wygrawerowanymi imionami dziewczynek i od kogo są. A od Wojewody Pomorskiego Ryszarda Stachurskiego otrzymaliśmy życzenia i też paczkę.


Oo, takiego zdjęcia jeszcze nikt nam nie zrobił!



Jest cicho, przez chwilę

- Na razie małe są nakarmione, przebrane i śpią. A jak będą starsze, to wiadomo, że chcą na rączki... Czyściutko? Mi przeszkadza nawet laczek, że tam leży... To będzie w naszym "Kurierze". Przeczytają nasi ludzie. Chcę im wszystkim podziękować za pomoc. O, to podziękowanie mój mąż czytał ze sceny na dożynkach... Ale proszę napisać, że dziękujemy panu wójtowi Krzysztofowi Trawickiemu, panu Leszkowi Burczykowi - właścicielowi Centrum Zaopatrzenia Rolnictwa, przychodni Medyk, panu Dariuszowi Begierowi - właścicielowi firmy Begier, panu Marcinowi Kamyszowi - właścicielowi firmy KAMCAR, pracownikom Urzędu Gminy, państwu Marzenie i Kazimierzowi Osowskim, pracownikom Polpharmy, pracownikom Zespołu Szkół Publicznych w Zblewie, Radzie Sołeckiej, pani Hannie Puttkammer, pani Aleksandrze Orlikowskiej, panu Leonowi Sroce, sąsiadom, rodzinie i wszystkim ludziom dobrej woli, których nie wymieniliśmy. Dziękujemy Wam z całego serca za wszystkie życzenia i otrzymane dobro z Waszej strony.

Tadeusz Majewski

Fot. Tadeusz Majewski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz