piątek, 22 lipca 2005

Czakram - Panina Góra

Tydzień temu w "Dzienniku Kociewskim" Dobrosława Lipska Szymczak opowiadała o maleńkim czakramiku, jaki znajduje się w jej ogrodzie. Dzięki niemu Dobrosława znajduje energię, by opiekować się ponad 200 gatunkami roslin, które tworzą rozmaite - w zależności od pory roku - kolorystyczne kompozycje. Dzisiaj część druga reportażu - o innym czakramie, jaki wskazała nam malarka.

Na Dachu Kociewia

Dobrosława Lipska Szymczak, przeglądając wykaz czakramów w Polsce w kolorowym magazynie, była wyraźnie zaskoczona - jednego, o potężnym promieniowaniu - nie ma! Są: Ostrów Lednicki (100 000 jednostek w skali Bovisa), Ślęża, Kraków - Wawel (7 kanałów energetycznych, 140 000 jednostek Bovisa), Odry (14 km od Czerska, 120 000 jednostek Bovisa), Białystok, Knyszyn i Supraśl, Tykocin i Święta Woda na Podlasiu. A gdzie jest Panina Góra koło Skarszew? Przecież tam promieniowanie ma ogromną moc!

No to jedziemy

Panina Góra? Nie słyszeliśmy o takim miejscu. Jak tam dojechać?
Trochę wstyd. Człowiek jeździ po regionie tyle lat, a o takim miejscu dowiaduje się od warszawianki, przyjeżdżającej sezonowo na Kociewie.
- To ogromne wzniesienie. Na szczycie krąg ziemi, pośrodku czakram. Tam, w tym środku, znajduje się źródło ogromnego promieniowania - opowiadała Dobrosława. - Dojeżdża się...

Nie wiemy, nie znamy

Przedwieczerz, ale jeszcze trzyma upał. Jadziemy - zgodnie ze wskazówkami Dobrosławy - przez Skarszewy, koło od dawna nieczynnego dworca PKP, przez tory kolejowe i w lewo. Zatrzymuję samochód. Na podwórku, w cieniu parasola, siedzi kilkanaście osób.
- Panina Góra?? - wzruszają ramionami. - Nie wiemy, nie znamy.
Nagle jednemu z nich, młodemu, wysokiemu, coś się przypomina.
- Aaaa, to tam, gdzie chodzą harcerze - mówi.
Po chwili tłumaczy. Trochę dalej uliczką i w prawo. Tam, nieutwardzoną drogą, ze dwa kilometry. Kiedy słyszą, że to czakram - gruczoł Ziemi - wybuchają śmiechem. Czegoś takiego jeszcze tu nie grali. Co to w ogóle takiego ten czakram?

Szef wie

Po chwili znowu stop. Jest droga, ale obok druga. Robotnicy tartaczku, zapytani o Paniną Górę, wzruszają ramionami.
- Tam jest szef - pokazują. - On wie.
Szef idzie w towarzystwie dwóch mężczyzn. Szef jest od tego, żeby wiedzieć, nie oni.
- Pojedzie pan tą drogą - wskazuje - do byłych PGR-ów, a potem w lewo. Z pięć kilometrów. Zresztą tę górę stąd widać. Tak, tak, tę zalesioną. Czy pan dojedzie? Możliwe, możliwe... Aha, po drodze nie ma żadnych zabudowań. Czakram? Pierwsze słyszę. Czasami jadą tam rowerami jakieś wycieczki.

Nikt o tym nie słyszał

Droga nierówna, ale jakoś się jedzie. Coraz wyżej i wyżej. Kilometrów chyba więcej niż pięć. I jest... ale Zamkowa Góra. Z zabudowaniami. Dzieci wyciągają z domu gospodarza Kołodziejczyka.
- Panina Góra? Przejechał pan. Ze 200 metrów do tyłu i drogą w górę, w las. Zaraz powiem synowi, żeby pojechał, bo po co błądzić. Czakram? Takie miejsce, gdzie promieniuje pozytywna energia jak na Wawelu? Oczywiście, że wiem, co to jest czakram. Ale na Paninej Górze? Tu nikt o tym nie słyszał. Może ktoś, kto się na tym zna, wie.

Coraz wyżej

Po chwili jedziemy z Piotrem Kołodziejczykiem. 200 metrów do tyłu i kawałek drogą pod górę. Teraz musimy wysiąść, bo robi się za duża stromizna (podobno można było jechać dalej, ale droga zarosła). Chłopak prowadzi pewnie, doskonale zna te tereny. Skończył odległa o pięć kilometrów szkołę w Więckowach, teraz będzie się uczył w gimnazjum w Skarszewach.
Po lewej stronie pokazuje się wśród liściastych drzew prześwit, a tam - aż dech zapiera. Prawie przepaść. Na dole wierzchołki drzew. Pradolina Wietcisy.
- To na pewno tu. O takim miejscu opowiadała tamta pani - mówię.
Ale Piotr nie przystaje. To jeszcze nie szczyt Paninej Góry. Idziemy coraz wyżej. Teraz pojawia się płaskie, koliste miejsce z wgłębieniem. To tu harcerze czasami palą ognisko.
No, wreszcie jesteśmy. I całe szczęście, bo złapała sapka. Jednak chłopak nadal jest bezlitosny.
- I to nie jest szczyt Paninej Góry - mówi.
Teraz pniemy się bardzo stromą ścieżką. Po chwili jesteśmy na - czemu by tego tak nie nazwać? - Dachu Kociewia - najwyższej - jak mówi absolwent szkoły w Więckowach - górze w północnej Polsce po Wierzycy. Tu podobno było jakieś grodzisko. Zresztą są różne legendy.
Robię zdjęcia, czuje się jak Wojciech Cejrowski w Andach. Widok wspaniały. A czy to czakram?
...Zapomniałem wahadełka!

Od myszy do cesarza

W dół schodzi się łatwiej. W Kamiennej Górze rolnik Kołodziejczyk i jego żona jeszcze raz mówią, że tutaj nikt nie słyszał, by Panina Góra była czakramem. A energetyzować to owszem, oni się tam swojego czasu energetyzowali.
Śmieją się. Są pogodni, uprzejmi. Mieszkają tu długo, mają 50-hektarowe gospodarstwo. I jak to na wsi, walczą o przetrwanie. Nadal. Bo już się okazało - te wszystkie dotacje z Unii Europejskiej nic w życiu polskiego chłopa nie zmieniły. Jest jak było, czyli w myśl powiedzenia - "Od myszy do cesarza wszyscy żyją z gospodarza".
A czakram? Coś w tym musi być, jeżeli o tym miejscu wiedziała warszwianka z Kleszczewa.
Powrót przez Junkrowy jest łatwiejszy i krótszy. Coś to miejsce - taka myśl się kołacze po głowie - jest przez naszych słabo rozreklamowane.
Tadeusz Majewski

1.
Jedziemy do góry, do góry i jest... znak KAMIENNA GÓRA. Fot. Tadeusz Majewski.
2.
Aż decha zapiera. W dole pradolina Wietcisy. Fot. Tadeusz Majewski.
3.
- Tu można się poczuć jak podróżnik w Ameryce Południowej. Piotr prowadzi ścieżynką odgarniając ostre rośliny. Fot. Tadeusz Majewski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz