środa, 6 lipca 2005

Kajaki w Czarnej Wodzie

W Galerii Ostoja jacyś turyści z Warszawy oglądają dzieła rzeźbiarza Michała Ostoja-Lniskiego. Wyraźnie widać, że chcą coś kupić. My bierzemy ze stołu wizytówkę - reklamówkę kolejnej w naszym powiecie wypożyczalni kajaków. I jedziemy.



Inaczej patrzę teraz na rzekę
Jedziemy ulicą Długą, ale nie tak daleko. Napis KAJAKI, strzałka w prawo. Dom w budowie stojący na wysokim brzegu Wdy. Na tarasie siedzi dwóch mężczyzn. Jeden z nich obserwuje przez lornetkę akurat przepływające kajaki. Pomimo, że są od nich na rzut kamieniem.
Kartofel wiktoriański
Przez lornetkę widać wszystko w detalach - twarze ludzie, kolor kajaków, kapoki, być może logo firmy. Rozpoznanie konkurencji?
Przy tarasie stoi też zaskakujące urządzenie. Czarne, z szeryfowymi napisami - między innymi KARTOFEL WIKTORIAŃSKI - na kołach, pod wielkim parasolem.
Jeden z mężczyzn wstaje, wysuwa szuflady, pokazuje, gdzie w urządzeniu mieści się butla gazowa.
- A to jest duchówka - tak nazywa górne pomieszczenie nad szufladami.
Zapisujemy skwapliwie słowo "duchówka", jakbyśmy znaleźli ciekawą skamienielinę.
Włodzimierz Sękowski, właściciel domu i terenu, wyjaśnia, do czego owo coś ma służyć. Okazuje się, że to piec do pieczenia specjalnie pokrojonych na plasterki ziemniaków. Ale może też być i do ryb.
Miała być oaza spokoju
- Dom nie ma jeszcze numeru - mówi Sękowski - bo budowa jeszcze nie jest zakończona.
Rozglądamy się dookoła. Piękny teren. Dom stoi o około 9 metrów wyżej od lustra Wdy. Na wielkiej połaci - 9000 metrów kwadratowych - między skarpa a rzeką sporych rozmiarów staw. Od otaczającej zieleni bolą aż oczy.
- Tę działkę mamy z żoną Sabiną od 1998 roku. Tu wymarzyliśmy sobie zbudować azyl spokoju. Ale w Zakładach Płyt Pilśniowych zaczęło się źle dziać, skończyła się praca, usługi transportowe, więc trzeba było wymyślić sobie jakiś interes. Pomysł - wypożyczalnia kajaków - powstał poprzedniej zimy.

Późno. W Wielkim Bukowcu, Skórczu i Czarnej Wodzie zaczęli w 2002, 2003 roku.
- Późno, bo myślałem, że firma się podniesie, a kajaki to będzie ostateczność. Nigdy na tę rzekę nie patrzyłem pod kątem interesu. Zawsze dla mnie było tak - rzeka jest, bo jest. Bardziej interesował mnie stawek. Zarybiłem go.
Wierzę w sukces

Jakoś się niespecjalnie reklamujecie.
- Właśnie. Rodzina ma pretensje, że się nie reklamujemy. Ale na to trochę za wcześnie. Jeszcze trzeba więcej sprzętu, wtedy zobaczymy. Na razie mamy 40 kajaków. To duża inwestycja. Już widać, że przydałby się drugi samochód do odbioru kajaków, bo nieraz trudno się wyrobić. Jedni chcą tu chcą spływać, a w tym samym czasie trzeba drugich odebrać. Tak zdarzyło mi się tydzień temu.

Nieco wyżej dużą wypożyczalnię kajaków i pole namiotowe ma Tadeusz Zaręba, niżej jakiś Niemiec. Czarna Woda zamienia się w centrum kajakowe. Tu też będzie pole namiotowe?
- Niemiec, zdaje się, chce obsługiwać ludzi z dużymi pieniędzmi... U nas jest bardzo dogodny punkt startu. Z konkurencją można współpracować. Na przykład kolega ze Sfornych Gaci chce wystartować ze swoimi kajakami ode mnie. Nie ma problemu. Objechaliśmy z żoną trochę rzek, zanim zdecydowaliśmy się na to. Chcieliśmy mieć obeznanie, jak to robią gdzie indziej. Co do pola namiotowego... Dopiero zaczynam, więc trudno od razu o wszystko. Potrzebne są sanitariaty. Ale pole będzie. Wierzę w sukces. Nie tylko zresztą ja. W Powiatowym Urzędzie Pracy też. Otrzymałem od nich 11 tysięcy złotych dotacji. Z 50 wniosków przyjęto 10, w tym mój. Liczę też na kolejne dotacje. Taka pomoc - pieniądze dostałem w kwietniu - to ważna sprawa, tym bardziej, że od razu na starcie, kiedy to się dopiero rozkręca - pierwszy spływ był pod koniec maja - trzeba opłacić ZUS. Kajaki są kupione z różnych źródeł. Chcę jeszcze dokupić.
Wstępne szacunki

Pierwsze spostrzeżenia?
- Na ogół zapotrzebowanie jest w weekendy, ale w tygodniu też jest nieźle. Jesteśmy optymistycznie nastawieni. Mamy plany i je powoli realizujemy. Staw, wykopany w 2000 roku, ma 30 metrów długości i jest zarybiony. Być może w przyszłości ktoś zechce złowić rybę i ją sobie zwędzić na tym urządzeniu.
Krótka przerwa. Gospodarz robi kawę. Woda źródlana - dosłownie.
- Ze skarpy spływa źródło.
Schodzimy niżej. Faktycznie. W stromym zboczu widać rurę, z której płynie woda. Źródła są też w stawie. Widać to zimą po kolorze lodu.

Przez tę lornetkę zapewne śledzi pan konkurencję. A liczy pan, ile dziennie kajaków przepływa?
- Nie znoszę statystyk.

Jednak przed rozpoczęciem takiego biznesu chyba trzeba było usiąść na brzegu Wdy i policzyć. Przykładowo berlinka. Niektórzy liczą, ile jedzie nią samochodów i zastanawiają się, czy nie otworzyć hotelu czy kwatery noclegowej (jest ich na odcinku naszego powiatu 11, a mają powstać dwa następne - właśnie w Czarnej Wodzie i we Franku). To nieprawdopodobne, ale w latach 70. stałem w Chojnicach na stopie przez 4 godziny i jechał w tym czasie tylko jeden pojazd - duży fiat. Czy Wda może być taką naszą wodną berlinką?
- Dziś wypłynęło 21 kajaków. Bez naszych było 100. W porównaniu z 1998 rokiem szacunkowo płynie ich ze 300 procent więcej. W skali roku. Zawsze w Boże Ciało jest oblężenie. Co jeszcze... Ta rzeka jest płytka, wąska i bezpieczna. Kajakarze mówią, że Brda, dość trudna rzeka, jest ciekawsza.
Pomysły, pomysły

;@ Czyli ten ruch prędko rośnie. Trzeba pomyśleć o dodatkowych atrakcjach. Z rozmów z różnymi klientami ośrodków turystycznych wynika, że całkiem spory procent ludzi poszukuje dziewiczej natury, chce zobaczyć bobra, czaplę...
- Bobry u nas są, ale robią szkody. Podobnie wydry i czaple - łowią ryby. Jest też karczoch.

Co to jest - karczoch?!
- Tak my tu mówimy. Szczur wodny, piżmak, coś w tym rodzaju.

Czyli ma pan coś osobliwego. Może warto na reklamie napisać - TYLKO U NAS ZOBACZYSZ KARCZOCHA. Ludzie chcą dodatkowych atrakcji.
- Dodatkową atrakcją może być przewóz dżipem, zbiory militarne, jakie mają moi znajomi, może ta wędzarnia. Zobaczymy... Co nam trochę przeszkadza? Linia elektryczna, która przechodzi przez naszą ziemię. Ciekawe, czy nie dałoby się jej przesunąć. I odgłosy z mostu.
Faktycznie. Z tarasu widać most nad Wdą. Niby daleko, ale odgłosy dochodzą, bo koła przejeżdżają po betonowych płytach. Nie tylko Sękowscy czekają, kiedy w Czarnej Wodzie położą asfalt, co w niesamowitym tempie robią od Starogardu do Czarlina.

Na podstawie Dziennika Bałtyckiego piątkowe wydanie Kociewiakadfdff

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz