Krzyżówka koło hotelu Gramburg w Zblewie. Piątkowy upał. Berlinka mkną luksusowe nieraz bryki. A tu cierpliwie stoi sobie koń z zaprzężonym, starym urządzeniem. Jego właściciel siedzi z kilkoma innymi mieszkańcami Zblewa w cieniu przysklepowego zadaszenia.
Panowie, co to za maszyna? - pytamy.
- Diabełek!!! - odpowiadają chórem panowie.
Diabełek? Ki diabeł?
- No, diabełek, czyli maszyna do przewracania siana. Tak to mówi się na nią na Kociewiu, ale być może i gdzie indziej.
Właściciel diabełka nie chce pozować do zdjęcia, i trudno mu się dziwić - przystojniej byłoby z aniołkiem. Zgadza się wystąpić za niego Leon Dulski, lat 73, który dwa lata temu skończył walczyć z ziemią i przeszedł na rolnicza emeryturę (jeżeli istnieje coś takiego).
Pan Leon podszedł z nami do maszyny i krótko opowiedział, jak ona działa. Otóż sześć groźnie wyglądających widełek zbiera niczym odnóża pająka zbiera siano.
- W latach siedemdziesiątych - dodaje właściciel diabełka - ta maszyna była na talony.
Diabełek -zdaniem rolników - pochodzi z lat powojennych. Nie jestesmy przekonani. Szkoda, że zatarła się tabliczka z informacją o tym, gdzie i kiedy została wyprodukowana.
Tekst o foto Marek Grania
Leon Dulski podchodzi do konia z diabełkiem i śmiało pozuje do zdjęcia.
Za tygodnikiem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego.
piątek, 8 lipca 2005
Diabełek na chodzie
Tego lata szukamy starych przedmiotów - między innymi maszyn rolniczych - do wirtualnego (na razie) skansenu. Tymczasem stara maszyna wyjechała nam naprzeciw.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz