poniedziałek, 4 lipca 2005

Jak never w Anglii, to gdzie?

Miała być jedna żaba, o imieniu Maria Kazimiera, są dwie.

Robimy zdjęcia - pracownicy firmy Sławomira Trawickiego w niecce fontanny murują postumencik, na którym stanie ta mniejsza. To ona ma pluć wodą. O wiele większa Maria Kazimiera siedzi na dnie niecki i tak ma być.

Pracom z wielkim zainteresowaniem przyglądają się dzieci i przez kilkanaście minut ubrani w skórę harlejowcy (po krótkim odpoczynku dopiją piwo, grzecznie postawią butelkę na szosie i ruszą w siną dal). Robotom przygląda się - co zauważamy po dłuższej chwili - wiele par oczu. To ciekawe, ile rozmaitych komentarzy budzą publiczne fontanny. Ktoś coś sobie postawi w ogródku, to jego sprawa, ale tu każdy musi się opowiedzieć. Podobnie było w Skórczu, gdzie fontannę tworzą rzeźby Piotra Tyborskiego.

Fontanna będzie kolejnym elementem miejsca rekreacyjnego. Jest już kącik dla dzieci, huśtawka i - w drugim rogu - zadaszone drewniane stoły z ławami.
- Dobrze, że zabronili pić piwo w tym publicznym miejscu - zauważa Edward Jasiński, który przed chwilą bujał się na ławce z wójtem Antonim Cywińskim i inż. Ciesielskim (na drugim zdjęciu stoi). - Przez to będzie mniej wandalizmu.

Inż. Edward Ciesielski, gawędziarz, nie ocenia fontanny. - Sztuka musi się sama chwalić - mówi dyplomatycznie na temat żaby, żabki i baseniku.
Pan Edward jest elektrykiem od wysokiego napięcia. Budował tu różne konstrukcje, a zamieszkał w Kaliskach 30 lat temu.

- Sprzedałem mieszkanie w Gdańsku i tu się osiedliłem. Jak tu jest? Zauważyłem, że każdy o każdym wie. Kociewiacy dobrze się znają, do trzeciego pokolenia nawet mały ci powie o innych. Wioska jest bardzo spokojna, bezpieczna, wieczorami spaceruje dużo osób.
























A czego brakuje?
- Niestety basen jest poza naszymi możliwościami. I oczywiście nie ma pracy. Jak patrzę na te dzieci - inżynier pokazuje na dzieciaczki bawiące się w swoim kącie - to mi żal. One są skazane na wygnanie, bo co tutaj będą robiły? W ogóle będą zmuszone do wyjazdu z kraju. Tutaj nie mają perspektyw. Nie ma pracy. Moja córka ma dwa fakultety i co z tego? Pracowała w Anglii pół roku jako sprzątaczka. Powiedziała, że już tam nie wróci. Never.
Pan jest inżynierem, ja magistrem. Jak never w Anglii, to gdzie mają żyć i pracować? To chyba nasz obowiązek wymyślić tu jakieś miejsce pracy dla tych dzieci.

- Racja. Jeżeli nie uruchomi się agroturystyki w sensie makro, żeby cała nie świadczyła usług agroturystycznych, to nie będzie z czego żyć.

A punktów ile pan daje?
- Osiem.

Za tygodnikiem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz