piątek, 8 lipca 2005

Tysarczyk - zjazd rodziny (III)

Czy jest zew krwi?
Zdzisław Tysarczyk (odnoga Mateusza I) przyjechał spod Jasnej Góry. - Mój ojciec pochodzi z Więcków (tu patrzymy na ksero z drzewem, by się zorientować, na jakiej gałęzi akurat jesteśmy). Był żołnierzem Korpusu Ochrony Pogranicza na Wschodzie. W 1928 r. dostał przydział do Policji w Częstochowie... Jestem na zjeździe pierwszy raz. Tutejsi mają łatwiej, bo przez miedzę, a ja - 600 kilometrów.

Często pan wraca w rodzinne strony, na Kociewie? Czuje pan tu zew krwi?
- Jestem tu pierwszy raz, nie licząc pobytu 70 lat temu. Wzruszenie, zew krwi? ...Widzę, że tu wszystko ubogie, nie, jak u nas. A kiedyś ci stąd mówili, że Kongresówka biedna! Mój dziadek nawet odradzał ojcu żenić się z tamtejszą. Lepiej wziąć kobietę stąd, bo pracowita - mówił. Sentyment mam do Gdańska...
- Byłem w Częstochowie - dodaje Brunon. - Znalazłem Zdzisława w książce... telefonicznej. Powiedziałem przez telefon: wpadnę na chwilę. Chwila trwała wiele godzin.... Albo taka nasza historia. Mojego ojca zabili Niemcy, a jego ojca Rosjanie w Miednoje... Cała historia rodziny będzie wydana drukiem. Łatwo, bo w rodzinie jest drukarnia.


Nieszpory
Kręcimy się po Republice. Wszyscy dyskutują w grupach i grupkach, dzieci się bawią, młodzieńcy rozkładają siatkę do kometki. Sielanka.
- Tak wielkie spotkanie rodzinne to jest najczęściej na pogrzebie - mówi Prezydent Stanisław Tysarczyk. - Sporo przyjeżdża też na wesela. Ale tamte spotkania mają zupełnie inny charakter. Tu chodzi o to, żeby było serdecznie i wesoło, i żeby młode pokolenie się uczyło... Zaraz odśpiewam Nieszpory.
Prezydent wychodzi przed wiatę i śpiewa przez mikrofon:
Rzekł pan do pana / Przy sposobności / Nie żeń się chłopie / Nigdy z miłości / Bo co się stało / To się nie odstanie / Miłość przeminie / A baba zostanie.
Zapisałem. Od razu otoczyło mnie kółko osób z zeszytami. Teraz ja musiałem dyktować.


Koło serca coś ścisnęło
Hubert Józef, emerytowany komandor porucznik lek. med. chirurg, mieszka na Helu. Na zjazd przyjechał po raz drugi. - Dopisywałem córkę - wyjaśnia. - Mam troje dzieci, trzech wnuków i wnuczkę. Człowiek nie znał ludzie, a teraz się okazuje, że ten mnie pamięta, ten mnie widział. Chciałbym poznać jak najwięcej ludzi. Przed chwilą pokazywałem zdjęcie wnuczki. Mam w portfelu... Te strony. Raz przy okazji skręciliśmy w Więckowach. Jeździłem tam jako licealista, do siostry mamy. Wszystko zmienione, ale koło serca coś ścisnęło.


Trawa pachnąca żubrem
Od strony lasu, ze spaceru, idzie o lasce starszy pan w kapeluszu. Zerkam na identyfikator. Gerard. Z Gdańska. - Po zapachu odkryłem, że tu jest trawa żubrowa - mówi do mnie. - Nie wiesz jaka to trawa? Nie piłeś żubrówki? Taka trawa rośnie w Puszczy Białowieskiej. Nie, nie jestem przyrodnikiem. Trochę polowałem. Ależ te Kaszuby, Kociewie są piękne. I te strony. Nasze, rodowe.
Tekt i foto Tadeusz Majewski

Za tygodnikiem Kociewiak - dodatek do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego i za Dziennikiem Bałtyckim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz