piątek, 5 sierpnia 2005

Dolly,

Dolly,
Starzejesz się w tempie kosmicznym
Pocieszająca informacja w radiu.
Owieczka Dolly starzeje się w tempie kosmicznym. Pycha ludzka została ukarana. Znak, że nie można za dużo grzebać w tym, co Bóg stworzył.
Tak właśnie sobie myślę.

Jadę przez Bory Tucholskie. Zieleń, że aż boli w oczach. Silnik samochodu gra mruczando. Przy szosie stoją sarny. Nie lękają się? Zwalniam, chcę robić zdjęcie. Pryskają w swoją drogę i natychmiast blakną w oczach. Zupełnie jakby nie było ich przed chwilą. Czy życie jest tylko czasem źrenic? - rozmyślam.

Przystaję nad jakąś rzeką - Wdą? Schodzę na łachę przy moście. Topiki tego lata są olbrzymie. Wielkimi gzygzakami ślizgają się po wodzie, rzucając pod siebie plamki cienia.
Oto stoję sam na sam z rzeką, sam na sam z wielkimi łąkami i ogromnym lasem. Przemywam twarz i nagle słyszę tuż przy uchu: "Proszę pana, gdzie ja jestem?". Jakaś dziewczyna nadpłynęła bezszelestnie, kajakiem, ciągnąc za sobą cień na wodzie. Zupełnie mnie zaskoczyła - mnie, starego trapera. Czuję zakłopotanie. Jakże mam jej odpowiedzieć, gdzie ona jest, kiedy sam nie wiem, gdzie ja jestem. Na kuli ziemskiej, w kosmosie, o - tyle mogę powiedzieć. Filozoficznie.

Dziewczyna odpływa swoją drogą - w dół rzeki, ciągnąc za sobą swój cień. Wsiadam do samochodu, ruszam w swoją drogę - szosą. Nasze drogi zbiegły się na moment i rozbiegały.
Jakby tak popatrzeć dookoła, wszędzie są drogi, plączą się, biegną równolegle. Ludzie - na co dzień idący samotnie, chwiejnie, po omacku każdy swoją drogą - szukają tylko okazji, żeby ich myśli i uczucia stopiły się w jedno i nabrały potęgi. Chcą mieć jakąś zbiorową pewność.
W niedzielę drogi setek tysięcy ludzi zbiegły się w jednym miejscu - na Biskupiej Górze pod Pelplinem. Stało się tak za sprawą jednego człowieka, w którym wielu ludzie widzi cechy nadludzkie.

Ludzie nieraz od godzin nocnych bez jakichkolwiek oznak zniecierpliwienia czekali na niego w swoich sektorach. Jan Paweł II nadleciał helikopterem. Widok ośmiu helikopterów na niebie nie ma w sobie nic mistycznego, ba - jest w tym coś z filmów, na przykład z "Czasu apokalipsy" Francisa Forda Coppoli. W ogóle wiele rzeczy na tym wielkim mityngu miało charakter filmowy. Ołtarz - scena, sektory, lornetki, kapelusze modnych dam, samochody, śpiewy, kamery, telefony komórkowe - co krok to technika - elektronika.
Kiedy ukradkiem jadłem kanapkę z serem, mój znajomy opowiadał mi, że dla niego załatwienie sektora zerowego to była pestka. Ot, wystarczył jeden telefon do...

VIP-y też znalazły miejsce w sektorze zero. Zupełnie jak w kinie czy teatrze. Im bliżej, tym lepiej. Widzieć Papieża, być najbliżej Papieża, może nawet dotknąć Papieża.
Dokąd zabrnęła cywilizacja, że wszystko oglądamy jak film - pospiesznie wyrywkowo, być może powierzchownie, aby prędzej, bo czas ucieka, a przecież tyle trzeba jeszcze zobaczyć. Cywilizacja telewizyjna. Czyżby życie było tylko czasem źrenic? No, nie jest tak źle. Posłuchaj słów Papieża.

Tłum wraca do autokarów, samochodów, pieszo. Drogi setek tysięcy ludzi się rozchodzą, rozchodzą się myśli i uczucia. Ale jakby lepiej na duchu. Pomimo elektroniki - techniki. Jedna droga wiedzie wyżej. Święty Piotr stoi w bramce (Boże, spraw, żeby to była brama dla wszystkich grzeszników, nie wąska furtka). Przed bramką stoją budki TOJ TOJ - można jeszcze siusiu. Święty Piotr przepuszcza do nieba, dokonuje weryfikacji. Tu już nie ma zmiłuj, nie pomogą znajomości. VIP-y też nie będą miały wejściówek. Pycha ludzka zostanie ukarana.
Jakieś głupie myśli o klonowaniu też będą ukarane.
Dolly, starzejesz się w tempie kosmicznym.
Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz