niedziela, 14 sierpnia 2005

Niedziela - Leśne Spotkania

Siedzimy w namiocie .....

Są dwa laptopy. Zajęcia prowadzi....

Ten tekst powstał podczas imprezy Leśne Spotkania w namiocie, gdzie dzieciaki ćwiczyły "Internet". Była to próba pokazania, jak można w trakcie imprezy wysłać informacje o niej. A teraz relacja już po imprezie.

Żeby robić taka imprezę jak Leśne Spotkania - gdzie nie podaje się piwa i gdzie głośno mówi się o Bogu, duszy, wartościach rodzinnych - trzeba nie lada odwagi.

Przystanek Kaliska

W centrum Kalisk stoi drewniana konstrukcja z informacjami o gminie. Wyryto na niej w drewnie spory napis PRZYSTANEK KALISKA. Być może ci, którzy wymyślili taki napis, nie myśleli o głębszych znaczeniach słowa PRZYSTANEK. Na przykład o takim znaczeniu - przystanek: miejsce, gdzie możesz, Człowiecze, przystanąć w szalonym dzisiaj biegu przez życie. Ale raczej - znając tutejsze klimaty - właśnie o takim znaczeniu myśleli. Przystankiem też są Leśne Spotkania, impreza konsekwentnie od 7 lat bez alkoholu, z muzyką i tekstami, które mają skłonić do zadumy nad sobą, pomóc w poszukaniu właściwej drogi, z zabawami, w których mają uczestniczyć rodziny. I to wychodzi. Inna sprawa, że nigdy nie przyciągnie tylu klientów, jak największych idol naszych festynów - Mr Piwo.

Przystanek Czarnej Wody

Sobota. Jeszcze pochmurnie, tuż po wielkim deszczu. Na ławkach młodzież z Czarnej Wody. Poznajemy bez pudła. Tak ubierają się tylko oni. Jeden z fantastycznym irokezem na głowie, drugi z pomalowanymi paznokciami, na szyjach obroże, ciuchy ciemne, z przewagą czerni. Mnóstwo naszywek i ozdóbek. Sporo jak z death (są i trupie czaszki). Tak to na młodych wpływa muzyka heavy. Nie ma znaczenia, czy rock, czy punk, czy pop, czy jakaś inna odmiana mocnego brzmienia. Ale w tych ciuchach jest jakaś kusząca estetyka. Tomek Pączyński, Krystian Gołuński, Monika Rychlińska i Jga Kałduńska potwierdzają, że ich strój ma ścisły związek z muzyką ("z metalem - jest bardzo czarny") i że Czarna Woda zawsze była - jak stwierdza Monika - insza. Najciekawiej jednak wygląda Iga. Mieszka w Niemczech, ale urodziła się w tych stronach i często przyjeżdża do "Czarnej". - Mam na strój różne pomysły - mówi. - Zbieram kapselki, gwoździe, spinki i to wszystko wpinam na kostkę (plecak).
Kolegów wystylizowała ona.
- A jak powinien - pytamy - wyglądać młody reporter?
- Powinien mieć glany, spodnie w kratę, pasek w ćwieki, kolczatki, tatuaże, jakiś fryz.
A tak w ogóle - dochodzimy wspólnie do wniosku - aż dziw, że w Starogardzie jeszcze ktoś nie otworzył zakładu stylisty.
Powiedzmy otwarcie - młodzi tu, do Leśnych Spotkań, nie pasują.

Kraina Łagodności

Nieliczna widownia (deszcz). Wójt Antoni Cywiński i dyrektor GOK-u Danuta Zaręba wychodzą na scenę. Otwierają imprezę. Mówią - ogólnie biorąc - o poszukiwaniu sensu życia. Wynotowujemy hasła wypisane na scenie i obok: "Kraina Łagodności", "Bóg jest miłością", "Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali", "Moc nadziei przynosi pełną radość życia", Przebaczenie świadczy o tym, że w świecie jest obecna miłość potężniejsza niż grzech", "Dla człowieka, ważniejsze jest ,być" niż "mieć".
Potem młodzi bawią się sami. Gra zespół Red Hill ze Starogardu. Muzyka w sam raz. Obok panie podają grochówkę z wkładką. Wielkim zainteresowaniem cieszy się loteria, którą będzie i jutro. Wygrać można zestaw ogrodowy, dużą ławkę ogrodową, iglaki i masę drobnych przedmiotów. Co ciekawe - przy imprezie pracują urzędnicy. Potem śpiewa B.A.raper z Krakowa (szkoda, że nie miał przeciwnika, jak w filmie Ósma mila - wyszłoby, czy mówił sam z siebie, improwizował, czy znał teksty na pamięć). Występuje znany zespół END z Kalisk i Jordan (reagge) ze Starogardu. Najwięcej młodych przyjdzie wieczorem na karaoke, czyli wspólny śpiew. Im kto gorzej śpiewał, tym było zabawniej - skwituje to w niedzielę wójt. O czym świadczy popularność karaoke? Że śpiewać chcemy wszyscy, a dane jest to, przy złożoności dzisiejszej muzyki, nielicznym.

Booule - gra rodzinna

Niedziela. Jest pięknie, słonecznie i rodzinnie. Na ceglanej mączce, jaka leży na kortach tenisowych, grają w booule. Między innymi Zbyszek Hennig z synem Krystianem oraz Leszek Farjaszewski. Leszek uprawia tę dyscyplinę od trzech lat. - To dobra gra, by rozprostować kości i być cały czas w ruchu - mówi. - Szukamy wsparcia, aby powstały boiska do gry w booule w Starogardzie. Chcielibyśmy również założyć klub.



Są dobrzy. Na mistrzostwach Polski w Żywcu w kategorii open zajęli 5. miejsce. - Festiwal booule w Żywcu trwał cztery dni - ciągnie Leszek. - Ludzie przyjeżdżają z całej Europy. Grają single, deble, miksty. Doskonała gra rodzinna. W całej Polsce bardziej nas znają, niż tutaj.



Przyglądamy się grze. Starsze pokolenie zna coś podobnego - prymitywną grę w banczka. Tam do wyrysowanej na linii brameczki rzucało się monety. Kto rzucił najbliżej, zgarniał całą pulę.

Przystanek militaria

Byli dwa lata temu w Szlachcie - na Mistrzostwach Świata w Kapele. Piotr Szulc z Czarnej Wody i Robert Sikorski z Bartla Wielkiego. Teraz prezentują swoje zbiory tutaj. Wykopane z ziemi fragmenty broni z czasów II wojny światowej.
- Co nowego przez te dwa lata? To - Piotr Szulc pokazuje na wielki zardzewiały fragment czołgu. - Armata z T- 34. Znaleźliśmy ją w zeszłym roku koło Szteklina. Gabarytowo największa z dotychczasowych znalezisk.



Rozmawiamy o wielkiej bitwie czołgów pod Grabowem. Byli tam, szukali. U jednego z gospodarzy zobaczyli coś niezwykłego - świnki biegające po czołgowych gąsienicach, pancerna blachą wyłożone przejścia w chlewie, koła wbetonowane w ściany. Taki powojenny los czołgu... Robert Sikorski ustawia na stojaku działko MG - 42. 900 pocisków na minutę. Broni tej strasznie bali się Rosjanie. - Ten las w minutę zostałby ścięty - mówi Robert.



Piotr po chwili rusza wypełnionym dzieciarnią starym gazikiem. Jedzie dookoła sportowego obiektu. No proszę, i coś takiego może być atrakcją, konkurującą nawet z bryczką, która przyjedzie nieco później.
Niestety, nie wyszły zbieraczom plany utworzenia w Czarnej Wodzie muzeum militariów, ale ciągle mają nadzieję. Te zbory to zaledwie fragmencik tego, co mają.

Przystanek nadleśnictwo

Wójt mówi ze sceny, że Kaliska są gminą o obszarze w uproszczeniu mniej więcej 10 na 10 kilometrów, z czego 8 na 8 to same lasy. Stąd stoisko Nadleśnictwa Kaliska. Tu Mariusz Kosecki objaśnia, ile szkodników może żyć na świerku i sośnie. Szkodników z ludzkiego punktu widzenia. Obok - jak przystało na gminę żyjącą z lasu - prezentacja działania nowoczesnego sprzętu pracującego w lesie. Faktycznie, bardzo szybko zbiera mnóstwo ułożonych na sobie pni. Takie czasy. Ciekawe, ilu ludzi by to robiło ręcznie (na marginesie - mała kopareczka do rowów zastępuje dziesięciu robotników ze sztychówkami).

Przystanek Internet



Ciekawe stoisko. Namiot, w namiocie dwa laptopy z bezprzewodowym dojściem do Internetu. Bardzo szybkie łącze. Administratorami są Krystian Różewicz i jego brat Oskar. W przyszłości chcą pracować w branży informatycznej. Dzieci miały tutaj uczyć dorosłych, czym jest Internet, ale chyba uznały, ż rodzice już nic nie "skumają". Przede wszystkim interesuje ich Gadu Gadu.

Wszyscy mogą coś robić

Wszędzie coś się dzieje. Wszyscy mogą uczestniczyć aktywnie w imprezie. To jest ta zasadnicza różnica między tym festynem a innymi - taka nas najdzie refleksja tego samego dnia na wielkiej imprezie w Skórczu. Tam grają w booule, tu w piłkę nożną, gdzie indziej w koszykówkę, na asfalcie przed sceną rywalizują rodziny. W kosza wygrali po równorzędnej walce (zadecydowały małe punkty) koszykarze z Basketu Łąg, drudzy byli seniorzy z Kalisk, trzeci - juniorzy. Prawie wszystko wysokie chłopaki. Trzej najwyżsi nie wiedzieli, ile mają wzrostu. W każdym razie ponad 2 metry. W turnieju piłki nożnej rywalizowały młodzieżowe drużyny sołeckie. Miejsca: 1. Kaliska, 2. Piece, 3. Cieciorka, 4. Studzienice, 5. Bartel Wielki, Dąbrowa i Iwiczno. Jest pewne, że w Victorii Kaliska nie zabraknie zawodników, jak to się stało w kilku gminach.

I tak to się toczyło

Potem występy muzyczne, wśród nich śpiewający poeta Andrzej Kołakowski z towarzyszącym mu skrzypkiem. Występuje, gdzie go zaproszą, tylko nie w telewizji. Śpiewa bardzo refleksyjne pieśni, również patriotyczne. Jest - jak wielu innych - z różnego powodu "andergrandowy". Dzień wcześniej film Spotkanie - Jana Pawła II z młodzieżą w Częstochowie. Sporo akcentów religijnych.

Nasz Miss ocenia



Wybrana przez nas Miss Leśnych Spotkań 2005 Marta Słomińska przychodzi wszędzie tam, gdzie się coś dzieje. Niedawno występowała z koleżankami Eweliną Grzywacz, Natalią Wysokińską oraz Doris w zespole gminy na deptaku w Sopocie. Prezentowały modę kociewską (casting przeprowadziła tutejsza fryzjerka Mariola Szewczyk). Każda miała we włosach coś innego: rogi jelenia, jarzębinę, słoneczniki, kłosy zboża.
Czy podoba jej się impreza? - Słucham tego, co mi wpadnie w ucho - mówi dziewczyna. - Przyszłam sama, ponieważ koleżanki mają już dość tej muzyki. Mówią, że się nią przejadły.

Cóż, Leśne Spotkania od strony muzycznej nie są imprezą disco ani heavy. Leśne Spotkania poszukują poszukujących PRZYSTANKU, chcąc zmusić - często przez piosenkę czy tekst liryczny - do refleksji. A czy młodym, wyruszającym dopiero w podróż swojego życia, jest to potrzebne?
Tadeusz Majewski, Marek Grania

Leśne 1
Iga Kałduńska. Tak się wygląda trendy, Ale irokez! Jak co roku wielka popularnością cieszyła się loteria, B.A.raper z Krakowa. Ciekawe, czy improwizował. Sprzęt strażacki zainteresował zwłaszcza dzieci. Konkurs rodzin. Jedna z rodzin rozwiązuje zadanie. Gadu Gadu w namiocie.
Wielkim wzięciem cieszyły się przejażdżki... gazikiem. Marta Słomińska, nasza miss imprezy. Ależ wysokie chłopaki rosną w tych lasach.

Za magazynem Kociewiak - piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz