Tczewskie Łąki 6 października 2009 r.
Szanowany Panie Senatorze!
Chciałbym wyrazić wyrazy uznania za podjęcie się przekucia w czyn jakże ambitnego zadania, wydania drukiem "Kroniki pelplińskiej". Jak słusznie Pan Senator podkreśla, trudno przecenić znaczenie tego dzieła tak dla historii samego Kociewia i Pomorza, jak i całego kraju.
Faktem jednak jest to, że poza wąskim gronem specjalistów: historyków i regionalistów, "Kronika pelplińska" jest praktycznie nieznana. A jest to przecież wymarzony materiał, na którym oprzeć można nauczanie historii małych ojczyzn. Zwłaszcza tych najmniejszych - kilkudziesięciu wsi i miasteczek Pomorza, których dokładne dzieje odnotowywali przez pięć wieków cysterscy zakonnicy.
Rzecz jasna jest to przede wszystkim wspaniałe źródło do badań naukowych, ciągle wykorzystywane przez wszystkich, którzy zajmują się średniowiecznymi i nowożytnymi dziejami naszego regionu. Dziesiątki, jeśli nie setki dokumentów, które przytacza "Kronika", są często jedynymi informacjami z tego okresu o wielu miejscowościach.
Jest to także unikatowy zabytek pomorskiej literatury. Poza warstwą historyczną mamy tu bowiem do czynienia także z pasjonującą opowieścią o cystersach i ich życiu. Wejść możemy w przysłowiowy habit pelplińskiego braciszka i spróbować popatrzeć jego oczyma. Dowiadujemy się tak o sprawach wielkich, jak wojny, elekcje, spory władców, o których informacje dochodziły dość szybko do pelplińskiego klasztoru, jak i o codziennych troskach tego zgromadzenia. Poznajemy historię opatów, przeorów, braciszków, tak tych pobożnych, jak i tych, którym nudziło się za klasztornymi murami i porzucali zakonne życie.
Wielokrotnie korzystając w swojej pracy z bogactwa tego źródła marzyć tylko mogłem o tym, że kiedyś zostanie ono naukowo opracowane i wydane drukiem. Dostępne w Archiwum Diecezjalnym tłumaczenie wymaga niestety sporych poprawek, a nade wszystko naukowego komentarza. Patrząc na ten problem z punktu widzenia historyka, marzyłoby się wydanie dwujęzyczne, polsko-łacińskie, opatrzone szerokim komentarzem interdyscyplinarnego zespołu redakcyjnego: filologów klasycznych, językoznawców, mediewistów, nowożytników oraz historyków Kościoła. Nie wiem, na ile możliwa będzie realizacja takiej koncepcji, rękopis liczy przecież ponad tysiąc stron. Niemniej nawet wydanie tylko tłumaczenia "Kroniki" będzie wielką sprawą.
Ośmielę się tylko uczulić na kwestię zaangażowania odpowiedniego zespołu redakcyjnego. Dla dobra sprawy na jego czele powinien stanąć jakiś naukowiec o uznanym nazwisku, który z jednej strony zagwarantuje sprawną pracę nad wydaniem tego dzieła, zaś z drugiej strony będzie swoistą reklamą (jak i gwarancją jakości) gotowej pracy. Jeśli tylko byłaby taka możliwość, to apelowałbym o skompletowanie naukowego zespołu interdyscyplinarnego i to najlepiej złożonego z samodzielnych pracowników naukowych. Ważne jest to szczególnie, jeśli finansowanie tego projektu planują Państwo z puli środków na badania naukowe. Abstrahując od innych spraw, w rozdziale takich środków ogromną rolę odgrywa dorobek, aktywność i status naukowy badaczy aplikujących o takie środki. Najlepiej gdyby poza samym zespołem redakcyjnym zaangażować w ten projekt także jakieś instytucje naukowe, dysponujące o wiele większymi możliwościami pozyskania takich środków, niż pojedynczy, choćby najbardziej utytułowani, badacze.
Jeszcze raz, składając wyrazy uznania za odwagę zmierzenia się z takim zadaniem, deklaruję wszelką pomoc, jaką w swym skromnym zakresie mogę tutaj okazać. Jeśli będzie taka potrzeba, jak najbardziej może Pan Senator liczyć także na pełne zaangażowania poparcie naszego oddziału ZKP, jak i lobbing w innych instytucjach, z którymi mamy dobre kontakty.
Z wyrazami szacunku
Michał Kargul
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz