czwartek, 22 października 2009

Małgorzata Pałkowska - moje próby poetyckie

- Bardzo lubię usiąść w towarzystwie kartki i długopisu, i sklecić jakiś tekst. Często także układam życzenia urodzinowe dla znajomych i przyjaciół. Mam satysfakcję, że kiedy są szczęśliwi. Kocham tez recytować wiersze, wczuwać się w tekst.






Jesień


Liść spada z drzewa

Jak gwiazda

Tylko stokroć wolniej.

Przypadkowa kobieta przechodząc przez park

Zwolniła tempo kroku.

Spoglądając w niebo można zauważyć

Grupy emigrujących ptaków.

Ze śpiewem odlatują na południe.

Zima się zbliża.

Drzewa stają się łyse

Z braku liści.

Wiatr gna po pustych polach,

Ludzie zbierają resztę upraw z działek.

W parku jak zawsze

Niedopita wódka stoi na ławeczce.

Dwóch panów uszczęśliwionych resztą dobytku

Uśmiecha się do siebie.

Z dnia na dzień coraz zimniej,

Termometr na dworze wariuje

Na gwałtowne zmiany temperatury.

Wszystko się zmienia.

Świat się zmienia.

Dzieci w szkołach wyczekują

Dni wolnych od edukacji.

Nastała jesień,

Rudo-brązowy kolor

Opanowuje krajobraz świata.


Jest pięknie aczkolwiek smutno.



W podzięce Dla Przyjaciół



Altana, namiot, scena, ambona -

Przyjaciel i przyjaciółka, On i Ona.

Jedna dusza, dwa ciała

Za to autorka, podziękować chciała.


Jedne wakacje, przygód tysiące,

Trochę strachu, nogi drżące.

Ubaw po pachy, śmiechu tony,

Wszystko wysnute jak sen utulony.


Wakacyjne zauroczenia,

To nie żadne pragnienia.

Uczuć pijane wyznanie,

Kilka ciekawych nocy, poza domem spanie.


Wszystko to i wiele innych akcji,

Zawdzięczam grupie szybkiej reakcji.

Do szczęścia kilkoro przyjaciół potrzeba,

Wtedy oni uchylą Tobie nieba.


Tym kilku osóbkom podziękować bym chciała,

Dla nich to bym mogła poświęcić się cała.

Więc dziękuję Wam za spędzone chwile,

Bo z Wami można się śmiać i rozmawiać zawile.


Wy zawsze zrozumiecie człowieka,

Nieraz nim to się stanie, minie pół wieka.

Za udane lato Wam serdecznie dziękuję,

Ledwo się skończyło już następnego wyczekuję.


Niech ta przyjaźń tak szybko nie przeminie,

Niech trwa tak długo jak plama po czerwonym winie.

Na koniec wszystkim dziękuję za to, że jesteście,

Bo ta podzięka jest w Moim geście.


Noc, ciemność


Noc jest dla mnie

Niczym mglisty poranek,

Nieoczywisty

Pusty jak bez wody dzbanek.

Księżyca niepojęta jasność

Wdaje się ukradkiem do mojego pokoju

Przez niezasłonięte okna.

Blask granatowego nieba

Nie pozwala mi spać,

Pobudza do życia niczym mocna kawa,

Zmusza do myślenia.

Powoli zdaje sobie sprawę

Z piękna otaczającego mnie

Nocnego świata.

Niejednolita ciemność,

Wypełnia mój pokój,

Kłócąc się z jasnością księżyca.

Powoli odpływam w głęboki sen,

Nie zwracając uwagi na bitwę

Księżyca z ciemnością.

Uciekłam w krainę marzeń sennych,

Rankiem się budzę

Nie ma już księżyca, ciemności,

Gwiazd na niebie.

Wszystko wydaje się w miarę normalne.


Sen o niczym


Uczucie pustki, samotności,

Tylko nocą mogę pomyśleć o wolności.

O Pięknej i nieskazanej,

Czystej i nieznanej.


Mogę marzyć o zielonej łące,

Dookoła mnie kwiatów tysiące.

Leżę i wyciągam ręce,

I wtedy czuję, że lecę…


Bądź mogę wspominać,

Uczuciowo się do góry wspinać.

Po wyimaginowanej drabinie

Albo na grubej linie.


Lub do siebie mówić

Po cichu jak pająk, który tka swoją sieć,

Dzielić się ze sobą uczuciami,

Zastanawiać się nad następnymi postępami.


Mogę uciec swoją świadomością,

Z nikim nie dzieląc się tą wiadomością.

Gdzieś tam… żyć, niczym się nie przejmować,

Bo tam przed niczym nie muszę się chować.


Tam są wszyscy i nawet o tym nie wiedzą,

Jest mi dobrze jak u Pana Boga za miedzą.

Nie chcę stamtąd wracać,

Bo w rzeczywistości zazwyczaj chce mi się płakać.


Mogę zobaczyć tam pewną kobietę,

Mogę ujrzeć resztę Mej rodziny,

Której skończyły się godziny.


Potrafię tam rozkochać każdego,

Zobaczyć Anioła Garbatego.

Wszystko mogę dotknąć,

Lecz nie potrafię się potknąć.


Otwierając oczy widzę rzeczywistość,

Wokół mnie ściany i bezsenność.

Wszystko oglądam nie dowierzając,

Myślą do snu zmierzając.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz