środa, 20 kwietnia 2005

Chmieleccy - Złoci Jubilaci

Helena i Zenon Chmieleccy mieszkają w ponad 100-letnim domu - najładniejszym we wsi, z czerwonej cegły, z gankiem i długą historią przodków. Dom ten wraz ze stolarnią odziedziczył pan Zenon po rodzicach. A dzisiejsi jubilaci zamieszkali w nim 50 lat temu.




Są dwie emerytury, to możemy sobie pozwolić na bale - żartuje pani Helena.
Pani Helena pochodzi z Leśnej Jani. Pannę Szczepińską, gospodarską córę, poznał pan Zenon na jednej z zabaw. - Nasze narzeczeństwo trwało 3 lata. Już wnet się rozchodziliśmy i znów schodziliśmy - wspomina pani Helena.
Ślub cywilny brali w GRN w Leśnej Jani. Przed ks. Kałuckim ślubowali w drugi dzień Świąt Wielkanocy w Kościelnej Jani. - Do kościoła jechaliśmy 12 bryczkami, każda w dwa konie. Takie dzikie te konie były, że trzeba było je mocno trzymać.

Na weselu bawiło się 90 osób. Do tańca przygrywała trzyosobowa kapela Łukaszewskiego z Leśnej Jani. - Na drugi dzień rano panowie grali na zaoranym polu w kapelusze, które zastępowały piłkę. Był w przeddzień wesela polter abent (tłuczenie szkła). Pracowałam wtedy w PGR-e i oni przyjechali wozem konnym, tyle było szkła.
- Teraz, na 50-lecie, też tłukli szkło. Syn z naszym chrześniakiem pultrowali - dodaje pan Zenon.
- Teraz dostaliśmy 25 pisemnych życzeń i mnóstwo kwiatów. A ja tak lubię kwiaty. Niepotrzebne tylko te prezenty. I tak mamy pełne szafy.
Pan Zenon prowadził własną działalność i wypracował sobie emeryturę. Jego żona 8 lat przepracowała w PGR-e, 2 lata w GRN i 23 lata w sklepie, i też ma własne pieniądze.
- Są dwie emerytury, to możemy sobie pozwolić na bale - żartuje pani Helena i przynosi z kuchni smaczne ciasta, za które jest okazja podziękować.
- Właściwie od samego początku było dobrze, bo mieliśmy dom po rodzicach, ja warsztat, żona pracę, rodzice z jednej i drugiej strony nam pomagali. W ogóle wtedy chyba wszystkim żyło się lepiej.
Państwo Chmieleccy wychowali trzech synów i doczekali wnuka i dwie wnuczki.
- Jedna z nich jest w Chinach. Pojechała na rok, ale przedłuży sobie pobyt. Tam szlifuje język, którego w Polsce się uczyła. Ale i trochę zarabia, bo uczy Chińczyków angielskiego - z dumą opowiada pani Helena.
Teraz państwo Chmieleccy życzą sobie tylko zdrowia. - Niczego innego nam nie brakuje. Wszystko mamy. Mieszkamy z jednym z synów, więc pomoc też jest na każde zawołanie.

Teresa Wódkowska
Szczęśliwi jubilaci Helena i Zenon Chmieleccy przed gankiem, na którym w letnie wieczory snują opowieści z lat młodości.

Na podstawie tygodnika Kociewiak - dodatek do Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz