środa, 27 kwietnia 2005

Kazub. Glapka swoje waży

REPORTAŻ. Niedziela rano. Krążymy samochodem po pięknym terenie w poszukiwaniu jeziora Kazub. Wreszcie jest. Z porośniętej z rzadka stromizny niedaleko Płociczna widać jezioro jak na patelni. To porównanie w tym dniu akurat jest dobre również i w innym sensie - słońce praży jak mało kiedy. Ze stromizny doskonale widać wędkarzy z czterech kół - Starogard Miasto, Kaliska, Skarszewy, Pinczyn - stojących w regularnych odstępach jak czaple.

Wracamy z powrotem do Cieciorki, a stąd jedziemy do Kazuba - już na miejsce zawodów. I tu rebus. Jak zrobić zdjęcia wszystkim zawodnikom, kiedy stoją w wodzie i z brzegu nie widać ich twarzy? Jednak dla rasowego fotoreportera nie ma przeszkód. Wchodzimy do wody w wysokich, pożyczonych od prezesa Sobiechowskiego baderach, śmiało - przez szlam, muł, trzciny, ale uważnie z aparatem.

Wędkarze na prośbę podnoszą czapki, bo cień jest okrutny i nie byłoby widać oczu. Przy okazji na kilku stanowiskach pytamy co i jak. Na ogół jest słabiutko - mówią. Ale niektórzy milczą albo uśmiechają się zagadkowo. Chwalony przez prezesa koła Pinczyn Janusza Sobiechowskiego mistrz koła Szefler również milczy, chociaż inni już wiedzą, że będzie "na pudle".

Jeden z wędkarzy pokazuje, ile dzisiaj trzeba mieć, żeby coś złowić, czym trzeba podkarmiać - robaczki, biszkopt, ciasto, tarta bułka. Wszystko co się da - ryba jest wybredna. Do tego sprzęt. Panie, wędkarstwo to dzisiaj cały przemysł. Ale te jego delicje dają rezultat - złowił sporo glapek, czyli małych leszczy. - A glapka swoje waży - stwierdza krótko.

Zawodnicy na ogół są ubrani podobnie - owe badery, moro, skórzane pasy, czapki z daszkami, flanelowe koszule, bo "flanela bierze i oddaje"... ciepło znaczy się.

Koniec wędkowania obwieszcza sędzia sektorowy, wędrujący brzegiem z biało-czerwoną flagą. Po zebraniu kaszorków z poszczególnych stanowisk w centralnym miejscu odbywa się teraz uroczystość ważenia i liczenia kilogramów. Wszyscy są skupieni. No i masz - jednak Szefler wygrał. Jak on to robi?

Potem uroczystość wręczenia nagród. Zespołowo: I miejsce - Pinczyn I, II - Skarszewy, III - Starogard Miasto, IV - Pinczyn II, V - Kaliska. Indywidualnie: I - Janusz Szefer - 2425 pkt., II - Ryszard Andrzejewski - 1860, III - Ryszard Szyc - 1165. (Punkty to zarazem waga złowionych ryb.) Młodzież: Dawid Podwojski - 1120, Szymon Skóra - 895, Mariusz Marszałek - 265.

Prezes PZW Okręg w Gdańsku Stanisław Lisak zauważa, że w takich małych kołach jest siła i potęga. Również i dlatego, że to koło jest pokoleniowe. Wręcza medal Konradowi Wilkowskiemu - do niedawna prezesowi koła Pinczyn. Podziękowania otrzymują Krzysztof Niemczyk, Andrzej Urban, Janusz Szefler.

Przy ognisku, przy kiełbaskach, wędkarze opowiadają o kłusownictwie, jakie panoszy się na jeziorach. O połowach z kuszą, zabijaniu prądem. - Jak to się robi? - mówi jeden z wędkarzy. - Lecą siecią przez środek jeziora, ryba ucieka na płytkie wody i tam odławiają prądem.

- Do tego wycinają mamory, znaczy się krzaczki nad wodą - dodaje drugi. - Tak, że mała ryba nie ma cienia, w którym mogłaby się schronić.

- Kłusownictwem nikt się nie przejmuje - zauważa wędkarz ze Skarszew. - Od 1 stycznia do 30 kwietnia jest ochrona szczupaka, a są w tym czasie na targu. Do tego szczupaki powinny mieć minimum 45 centymetrów, a w sprzedaży są 35-centymetrowe. Po prostu kłusują. Kiedy na targu w Kościerzynie pytałem, jak to tak można, to odpowiedział po chamsku: "A co to pana obchodzi?".

Bierzemy prezesa Stanisława Lisaka na stronę. Krótki wywiad nad jeziorem.

- Ludek wędkarski nie odwrócił się od jezior, rzek - mówi prezes. - Wiele spraw dotyczących wód jest nieuregulowanych, w biały dzień nie przestrzega się prawa. Prawo jednoznacznie mówi, że pas ziemi o szerokości od 3 do 5 metrów od brzegu przy najwyższym stanie wody powinien być udostępniony dla wędkarzy i w ogóle wszystkich. Tymczasem sprzedaje się ziemię osobom prywatnym, którzy myślą inaczej. Albo sprzedaje się jeziora również te przepływowe (prawo pozwala sprzedawać tylko nieprzepływowe, ale przepływ można zamaskować czy wręcz zasypać). Albo taki absurd - jeziorami na naszym terenie rządzi Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa w Bydgoszczy, o przetargach i nabywcach mało kto wie.

Zdaniem prezesa - jeziora i rzeki powinny być we władaniu Polskiego Związku Wędkarskiego, liczącego 900 000 członków! Tego samego zdania jest wójt gminy Zblewo Krzysztof Trawicki, który przyjechał tu obserwować zwycięstwo swoich. Gdy ponownie zostanie posłem, będzie walczył o to, by nowe prawo wodne było korzystne dla PZW.

Dość polityki. Krzysztof Trawicki przyjechał się zrelaksować i przy okazji pograć na akordeonie.
- Tak powinny wyglądać weekendy w normalnym kraju - mówi.
- Babcie wziąć, mamy - dodaje prezes Lisak.
- Lepiej nie, prezesie - oponuje jeden z wędkarzy. Bo wędkarstwo to rzecz raczej męska.

Na zakończenie imprezy Andrzej Martin gra "hymn Zblewa" (tak określa ten utwór K. Trawicki) "Starzy przyjaciele".

Ale to jeszcze nie koniec tekstu. Kilka słów refleksji.

Relaks relaksem, ale wśród działaczy PZW rośnie troska, co będzie dalej. Z nimi czy z rybami? Raczej to pierwsze, bo ryb ciągle jest dużo. Wie o tym kormoran, który w tym roku osiedlił się nad Kazubiem i który, frajer, dał się podejść na kilka metrów. Na marginesie - nie jest to pożądany tutaj gość ani dla wędkarzy - żre ryb co niemiara, ani dla leśników - jego odchody wypalają drzewostan.

Na zakończenie jedziemy wykapać się do ośrodka nad jeziorem, gdzie widać plażę, pomosty. Wita nas ogrodzenia z napisem "Obcym wstęp wzbroniony".

Córka nie chce wejść - wszak wyraźnie napisano "obcym". Tłumaczę jej, że nie jest obca. Niemiec na przykład jest obcy, Kosmita - też obcy - może Murzynek Bambo, pod warunkiem, że nie jest piłkarzem kadry polskiej.

Przechodzimy przez strefę zakazaną dla "obcych" na publiczny 3-5 metrowy pas plaży i na pomost (który do kogo należy?).

Być może za rok, dwa faktycznie jako obcy w swoim kraju będziemy musieli słono płacić za przyjemność kąpieli w prywatnych, wykupionych przez obcych jeziorach.

Tadeusz Majewski
Tygodnik Kociewski, lato 1991 rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz