sobota, 16 kwietnia 2005

U Kochanków

Rodzice przez 40 lat z mozołem rozwijali to gospodarstwo. Młodzi nie mają zamiaru poprzestać na ich dorobku.

U Kochanków
Kto tu dobrze gospodarzy?

Zapytani tak mieszkańcy wsi bez namysłu wskazują na Stanisława i Bożenę Kochanków posiadających 65-hektarowe gospodarstwo.
Odziedziczyli je po rodzicach Stanisława - Jadwidze i Marianie. Ci kupili je w 1965 r., ale liczyło wówczas zaledwie 11 ha i stała jedynie stodoła. Jadwiga i Marian prędko postawili parterowy dom i oborę, potem, na początku lat 80., jak już trochę się dorobili, postawili nowoczesną oborę i duży dom. Kupowali systematycznie ziemię i sprzęt.
Stanisław jest dumny z rodziców. Ciężko pracowali i powiększali gospodarstwo przez 40 lat, słowem - dorabiali się całe życie. Wykształcili też dzieci. Trzy siostry Stanisława mają wyższe wykształcenie, a on średnie rolnicze.
Był jedynym chłopcem, więc rodzice zawsze widzieli w nim następcę. Zresztą od dziecka im pomagał i nie wyobrażał sobie pracy w innym zawodzie. Stąd to jego wykształcenie.
Bożena i Stanisław dzisiaj pracują równie ciężko. Jest to jakby kontynuacja tradycji rodziców Stanisława - tradycji ciągłego rozwoju. Z drugiej strony konieczność. Unia, co tu gadać, wyznacza konkretne wymagania, którym rolnik musi sprostać.
Za rodziców Stanisława nie było tu żadnej specjalizacji, a teraz jest - produkcja roślinna (uprawa buraków cukrowych, pszenicy i zbóż paszowych) oraz produkcja zwierzęca (hodowla trzody chlewnej i byków na rzeź).
W związku z wymogami unijnymi Kochankowie będą budować chlewnię. Na razie gromadzą materiał. To najpoważniejsza inwestycja. Unia wymaga oddzielenia trzody chlewnej od bydła, specjalnych zbiorników na gnojowicę oraz płyty obornikowej. Jeśli nie sprosta się wymaganiom, mogą wstrzymać dopłaty.
Tu pan Stanisław narzeka na biurokrację. Załatwienie pozwolenia na budowę to dla rolnika droga przez mękę. Urzędnicy tłumaczą się, że mają swoje terminy, a rolnik za każdym papierkiem musi czekać i czekać.
Rośnie trzecie pokolenie Kochanków. Córka Marlena uczy się w VI kl. podstawówki. Dzisiaj denerwuje się, bo jest przed pisaniem testu kompetencyjnego. Syn Jarek to zapalony rolnik. Akurat oporządza bydło. Uczy się teorii w I kl. Technikum Rolniczego w Bolesławowie. Praktykę zdobywa od dziecka tutaj. Zupełnie jak ojciec.
Teresa Wódkowska

Foto:
1. Stanisław był następcą, teraz jest nim Jarek.

Na podstawie Kociewiak dodatek z Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz