Czas dla humanistów?
Praca pani córki zrobiła na nas wielkie wrażenie. Jest profesjonalnie napisana i bardzo ciekawa.
Regina Kotłowska: - Zakwalifikowała się na szczebel ponadwojwódzki konkursu.
Córka napisała ją sama?
- Napisała ją Kasia, która chodzi do I klasy gimnazjum w Smętowie. Uczy ją pani Małgorzata Piechowska. Ona jej bardzo pomogła. Ja oczywiście też jej musiałam troszkę pomóc. Na przykład układałam jej pytania i chodziła po ludziach, których ja znam. Poza tym ona lubi historię. Latem całą rodziną jeździmy rowerami i zwiedzamy tutejsze miejscowości.
Kasia: - Dzięki mamie najbardziej lubię historię i geografię. Jeździmy po okolicy, oglądamy stare budynki, jakieś szczątki.
Mama posiada ciekawe zbiory starych przedmiotów. A twoje najciekawsze znalezisko?
- Zbierałam urny. Tu wszędzie są urny, duże fragmenty. Nawet w ogródku.
Praca powstała na konkurs. Co to za konkurs?
Regina Kotłowska: - II Ogólnopolski Konkurs Historyczny Budujemy Nowy Dom, organizowany przez Biuro Edukacji IPN. Temat pracy - Społeczeństwo i władza w Polsce w latach 1944-1956. Doświadczenia świadka historii. Temat tej pracy wybiega ponad program w szkole, o Polsce Ludowej mówi się w III klasie gimnazjum.
(Do Kasi) Chodziłaś na wywiady. Podobała ci się taka praca?
- Nie podobała mi się. To tak dziwnie wchodzić do kogoś i pytać. Ale zrobiłam to. Oczywiście się zapowiadałam. Pan Piotr Muszyński wiedział, że przyjdę do niego, pani Cecylia Kurek także.
To szkoda, że ci się nie podobała. Już myśleliśmy, że mamy do czynienia z talentem dziennikarskim... Robiłaś to - co widać po pracy - fachowo, jak naukowiec.
- Tak, najpierw zbierałam informacje metodą wywiadu, potem zbierałam zdjęcia i studiowałam kroniki. Wszystko mam zapisane elektronicznie. Zdjęcia skanuje mama. Obie wpisywałyśmy w komputer, ale mama pisze szybko.
Pani Regina: - Pisanie na komputerze nie sprawia mi problemów, ponieważ w pierwszej mojej szkole, Liceum Ekonomicznym w Starogardzie, musieliśmy pisać na maszynie nie patrząc na klawiaturę. Czasami korzystam też internetu. Kiedy muszę, bo tutaj jest drogie połączenie.
Dwie kobiety mieszkające pod jednym dachem we Frący zajmujące się historią. Może ktoś jeszcze z rodziny?
Pani Regina: - Może będzie się nią zajmować mały Michałek, który akurat poszedł naprawiać miecze. Syn Kacper (17 l.) interesuje się astronomią, a Piotr (20 l.) siedzi w dziedzinie telefonów. Nie chce się uczyć. Jest zdania, że musi znaleźć sobie teraz pracę. Myśli, że po szkole od razu znajdzie.
Wróćmy do historii. Obserwujemy ogromny wzrost zainteresowania historią lokalną, gminną, kronikarstwem. Pojawia się szansa dla humanistów. Co pani napisała na temat gminy Smętowo? Czy coś z tego można wydać?
- Wszystkie moje materiały mogą się przydać. Napisałam pracę magisterską o historii szkolnictwa w gminie, piszę pracę o kościele w Lalkowach. Spisywałam też tutejsze legendy. Piszę też wiersze. Może to nie jest wielka poezja, ale moja. Wszystko powstaje na zasadzie poszukiwań w źródłach, opracowania z rozmów, np. z panią Urbańską o życiu pałacowym. Zbieram stare zdjęcia, mam już sporą kolekcję. Robię też sama zdjęcia. Po poprzednim artykule o mnie w Kociewiaku mąż kupił mi aparat cyfrowy. Zbieram wszystko co dotyczy lokalnej historii.
(Do Kasi) Czy wiesz, że to co zrobiłaś, jest wartościowe?
- Wiem, że jest. Ale zrozumiałam to dopiero wtedy, jak mnie pochwaliła za tę pracę pani Piechowska.
A pani oczywiście ma świadomość, że pani prace są sporo warte? Mówimy o wartości dającej się wyrazić w pieniądzach. Ile są warte?
- Nie wiem. Dla mnie radością jest to, że to w ogóle jest. Pracuję pod wpływem chwili, czasami po nocach. To moja pasja. Nigdy tego nie rozpatrywałam w kategoriach biznesu. Gdyby to zostało wydane, to byłabym zadowolona. Córka też nie może myśleć o tym zarobkowo, bo ja o tym tak nie myślę.
Więc nigdy nie myślała pani o gratyfikacji za swoje dzieła?
- Nigdy tego nie oczekiwałam i nic takiego nie było.
A więc nie myśli pani nowocześnie, czyli w kategoriach rynku. Załóżmy, że jesteśmy rasowymi wydawcami. Imponująca praca magisterska nadaje się od razu do druku jako monografia gminy - kupujemy, córki praca to już druga pozycja - kupujemy, na legendy zapotrzebowanie jest - kupujemy. To byśmy od pani kupili do druku. Co jeszcze... Wierszy nie, bo nie idą... Co pani ma jeszcze?
- Pradzieje wsi Lalkowy i Frący między neolitem a kulturą grobów skrzynkowych. Dla siebie napisałam o Łupaszce... Praca magisterska ma 300 stron, istnieje też w formie elektronicznej. Dowiadywałam się, ile kosztowałoby jej wydanie. Cena wydania przekracza moje możliwości. Pisałam w tej sprawie do starostwa, ale oni od tego uciekli. Praca córki jest u wójta. Bardzo mu się podobała, ale gmina nie ma pieniędzy na wydanie. Wójt i tak pokrył koszty konkursu dotyczącego zabytków sakralnych naszej okolicy. Dzięki niemu prace moich uczniów trafią na konkurs.
Poprzednio dywagowaliśmy, że potrzebna byłaby w powiecie jakaś osoba pełniąca funkcję przewodnika turystycznego. Teraz coraz częściej się o tym mówi. Ale pani pracuje w szkole. Nauczyciele dużo zarabiają?
- Ja ze stażem 22 lat w szkolnictwie zarabiam w okolicach 1700 zł. Ale stażysta ma 800 złotych... Ten pomysł - przewodnik turystyczny bardzo mi się podoba. Mamy tu piękne okolice.
Niesamowite są Lalkowy. W tej wsi powinno się coś zrobić.
- Tak, jest przepiękny kościół. Jest też stara kuźnia. Owszem, mam w szkole muzeum, ale fajnie byłoby, gdyby to wszystko było składowane w kuźni. Bardzo dobry punkt na małe muzeum.
Not. Marek Grania
Za tygodnikiem Kociewiak - piątkowy dodatek Dziennika Bałtyckiego.
Zdjęcia
1. Regina Kotłowska i jej córka Kasia - teraz obie zajmujące się historią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz