Wesołe życie teraz mamy
Konrad Labon ma ponad 60 lat, ale dziarsko pomaga na ulicy grupce mężczyzn, która pod wodzą sołtysa walczy z wodą zalewającą sąsiadów.
- Znam każdy problem wsi i okolicy - mówi. - Udzielałem się społecznie, ale teraz to już nie te siły. Jednak w dalszym ciągu wieś jest mi bliska.
Wchodzimy do mieszkania, do kuchni.
- Co, tu w kuchni? Chłopców się przyjmuje w kuchni - śmieje się pan Konrad. W pokoju goszczą nas żona pana Konrada Marta i córka Mariola. Czas na wspomnienia. Oczywiście, jak to głowa rodziny, prym wiedzie pan Konrad.
- Jak tata dorwie słuchacza, to może mówić bez końca - żartuje córka.
- Pracowałem w Zakładzie Kolejowym w Bydgoszczy. Budowałem mosty - zaczyna opowieść jakby na potwierdzenie jej słów tata. - Jeździłem w delegacji od Braniewa po Kutno. Aż los rzucił mnie tutaj. Za dworcem w Starej Jani budowaliśmy mosty. Stacjonowaliśmy w wagonach kolejowych obok dworca. Któregoś dnia na majówce poznałem pannę Kaszubowską. Po roku wzięliśmy ślub. Cywilny w Leśnej Jani, jako że istniała tam Gromadzka Rada Narodowa, kościelny tutaj. Ślub dawał nam ks. Kałucki.
- My ze Starej Jani, gdzie znajdował się mój dom rodzinny, szliśmy w orszaku do Kościelnej - dopowiada pani Marta. - Rodzice wyprawili mi wesele na 80 osób. Grała czteroosobowa kapela ze Skórcza. Co jedne maszki wyszły, wchodziły następne.
Po ślubie pan Konrad rozpoczął pracę jako majster w Smętowie na PKP. Początkowo młodzi mieszkali u rodziców pani Marty. Potem kupili dom i go gruntownie wyremontowali.
Od 20 lat pan Konrad jest na emeryturze.
- Na tej emeryturze tak sobie łazikuję. Jak bym miał opowiadać o moim hobby, to miejsca by w gazecie zabrakło. Jestem majstrem, nie ma takiej roboty, której bym nie zrobił. Nawet nożyczki fryzjerce naostrzę. Pomagam ludziom.
Państwo Labonowie wychowali troje dzieci. Stanisław, technik mechanik, jest sołtysem w Kościelnej Jani, drugi syn, Konrad, hydraulik, mieszka w Kopytkowie. Córka Mariola, ekonomistka, mieszka na pięterku w rodzinnym domu. Tych troje dzieci obdarowało dziadków 9 wnukami. Najstarszy Robert skończył 22 lata, najmłodszy Tomek - 10 lat.
Jubilaci chwalą sobie obecne czasy.
- Jest co wspominać, ale teraz mamy najlepiej, wesołe życie. Dzieci - są na swoim - i wnuki dbają o nas. Każdy się śmieje, jak się dobrze dzieje. Gdyby jeszcze wróciły młode lata i siły... - mówią oboje.
Boli pana Konrada zlikwidowana kolej. - Taka elegancka tu jeździła, a teraz wszystko pozarastane. I ta cisza... Pewnie tory będą rozbierać, skoro tu ma prowadzić autostrada.
poniedziałek, 11 kwietnia 2005
Jubilaci Konrad i Marta Labonowie.
KOŚCIELNA JANIA, GM. SMĘTOWO. - Nam by szło lepiej, gdyby żona miała emeryturę, ale ona nie pracowała zawodowo, więc musimy żyć z jednej - mówią Złoci Jubilaci Konrad i Marta Labonowie. Ale nie narzekają. Wręcz przeciwnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz