środa, 2 sierpnia 2006

AGRO BART

- Młodzi boją się ryzyka. Poza tym nikt (zwłaszcza urzędy) im nie pomaga. Bez tego nie będzie rozwoju małego biznesu - mówi Anna Wysocka

W firmie.
Agro-Bart




















Im się udało - Powinny być zorientowane, czego brakuje, gdzie można coś postawić, na jakich gruntach. Powinny określić temat biznesu. Tyle osób pracuje w urzędach i to oni powinni naprowadzić młodych ludzi na pewną branżę, pomóc w zaciągnięciu kredytu, pchnąć na wodę, ale tak, żeby się nie utopili, a popłynęli. Tak to sobie wyobrażam. Niestety młodzi są pozostawieni sami sobie. Do tego obecnie koszty założenia firmy są bardzo wysokie. To przede wszystkim powinno się zmienić.

Anna i Zygmunt Wysoccy prowadzą firmę Agro-Bart w Pączewie. Pani Ania poznała przyszłego męża na poczcie w Skórczu, gdzie pracowała. Biznes wymyślił mąż - mechanik, fachowiec. Firma powstała w 1990 r. Od tego czasu ciągle się rozwija. W Agro-Barcie można kupić części do ciągników, zamówić poważne roboty ziemne, usługi transportowe, zregenerować części, skontrolować opryskiwacz. W planach na 2005 r. jest budowa hali.


Dlaczego się udało
- Po pierwsze mąż, bardzo dobry fachowiec, doradzi klientowi, dobrze go obsłuży. Po drugie - jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani. Każdy zna swoje miejsce. Po trzecie - mamy bardzo dobrą załogę. Możemy wyjechać i wiemy, że wszystko będzie grało. Jest tu rodzinna atmosfera. Pomagają synowie - Bartłomiej (18 l.) i gimnazjalista Maciej, komputerowiec. Mnie pomogły studia. Marzyłam o nich. Wcześniej opiekowałam się rodzicami i nie było mnie na nie stać. A jednak marzenia się spełniają. Chciałabym jeszcze dalej się kształcić. Już w trakcie studiów wdrażałam w firmie poznane nowości. Prowadzę księgowość. Łatwiej mi też dzięki studiom rozmawiać z kontrahentami. Muszę jeszcze podszlifować niemiecki, by nie opłacać tłumacza. Mąż bardziej dogaduje się z rolnikami. Problemy muszą być podzielone na połowę.
Jeżeli państwo polskie będzie dbało o rolnictwo, to i firmom będzie żyło się lepiej. W tej chwili rolnik jest biedny, a my utrzymujemy się z niego. Wszystko zależy od rolnictwa. Na razie wchodzimy do tej Unii na czworakach. Do końca nie widzimy perspektyw.

Co by było, gdyby...

A gdyby pani była sama, to czy po skończeniu studiów poradziłaby pani sobie tu, w Pączewie?
- Poradziłabym sobie.
W jaki sposób?
- Otworzyłabym na przykład mały sklepik. Tą ulicą przejeżdża dużo ludzi, dzieci idą do szkoły, a więc byliby klienci. Albo mały zakład gastronomiczny lub usługowy, na przykład z poprawkami krawieckimi, usługami szewskimi, fryzjerstwo.
Ale takich zakładów jest mnóstwo.
- Tak, jednak ludzie lubią mieć swoje wybrane. Ja mam swoją fryzjerkę, swojego lekarza, stomatologa. Zawsze mogę na nich liczyć. Umawiam się telefonicznie i nie ma problemu.
A w jaki sposób urzędy powinny pomagać młodym ludziom w zakładaniu własnego biznesu?

Na podstawie tekstu zamieszczonego w Tygodniku "Kociewiak" - środowe wydanie "Dziennika Bałtyckiego".

Na zdjęciu Anna, Zygmunt Bartłomiej Wysoccy w firmie.

Wysłany przez kociewiak opublikowano wtorek, 25 maj, 2004 - 11:44

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz