MAŁY BIZNES. Zielone jest, materiał na inwestycję też, zbyt jest, chęć również. O co więc chodzi? Do dzieła! Tak jak to robią bracia Kamińscy
120 kłapouchów
Co tu gadać, nasz świat staje się coraz bardziej sztuczny. Już nie mówmy o tak zwanym świecie wirtualnym, który odwraca młode umysły od tego, co da się konkretnie dotknąć, pogłaskać czy kopnąć. Daleko szukać - popatrzmy dookoła: sztuczne bociany, żaby, kwiaty, a nawet sztuczne kamienie! (sprzedają je bodajże w Zabagnie). Taki świat nie interesuje braci Andrzej, Piotra i Łukasza Kamińskich z Barłożna. Oni hodują króliki. Na wszelki wypadek napiszmy - żywe. Mają ich "dość sporo", bo 120. A zaczęli dwa lata temu od czterech samic i samca.
Chłopcy od zawsze chcieli hodować jakieś zwierzątka, lecz mama im nie pozwalała. Uważała, że nie będą umieli się nimi opiekować. W końcu trzymanie zwierząt to nie zabawa. Pewnego dnia jednak stwierdziła, że są już gotowi. No i faktycznie są. Stojące w szeregu klatki dla królików wyglądają wspaniale. W środku jest czyściutko. Kłapouchy nie zdradzają niepokoju, kiedy Łukasz otwiera drzwiczki.
Oczywiście dla braci nie jest to tylko hobby. Jak przystało na poważnych hodowców, patrzą na sprawę pod kątem biznesowym. Nie tylko zresztą patrzą. Co 3-4 miesiące sprzedają około 80 królików. Jeden waży przeciętnie 3 kg. Kilogram króliczego mięsa kosztuje 3 zł. Czyli za przeciętnego królika dostają 12 złotych. Za zarobione pieniądze kupują sobie na przykład podręczniki.
Hodowla będzie się powiększać, aż do 40 samic. "Króle" są różne, ale głównie czarne podpalane. Są tez barany francuskie i nowozelanckie. Karmi się je trzy razy dziennie, głównie "zielonym" (cztery worki na dzień). Raz na miesiąc kupuje się worek granulatu. Chłopcy szukają tanich metod dożywiania. Dają też królikom gałęzie jabłoni. Dzięki temu zwierzętom tępią się zęby i nie niszczą klatek. Zimą dostają siano, brukiew, marchew pastewną, buraki i pszenicę. Klatki dla królików chłopcy zbudowali sami w czasie ferii. Uwielbiają swoja hodowlę. Piotr już dzisiaj marzy o założeniu fermy. Nie dość na tym. Swoim zainteresowaniem zarazili również sąsiadów.
Na zdjęciu Króliki nic a nic nie boją się Łukasza (14 l., najmłodszy z braci).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz