środa, 2 sierpnia 2006

Hodowca gołębi

Stary, zapewne 150-letni dom stojący równolegle do szosy. Z boku zielony, mający wielostronne problemy z utrzymaniem pionu gołębnik. Wieczorami z domu wychodzą starsze osoby, siadają na ławeczce i obserwują przejeżdżające samochody. Zapewne w tym czasie Piotr Fierka (62 l.) siedzi w gołębniku i chucha na przyszłego mistrza lotów



Lotnicy pana Piotra
Owa szpetota domu i piętrzących się obok drewnianych budowli jest na swój sposób piękna. Niesie w sobie jakąś balladę z dość odległego dzieciństwa, kiedy to właśnie tak się żyło - ławeczka, ogródeczek, fajeczka, gołąbeczek, pyk. Żyło się wolno, ale za to przeżywało się naprawdę.
Do szkoły z gołębiami
Piotr Fierka pochodzi z Żukowa. Do Wolentala przybył w 1971 roku. Wcześniej mieszkał w Starogardzie, pracował w Młynie. Właśnie w Starogardzie "był poznał" żonę Teresę, która akurat mieszkała w tym starym domu w Wolentalu. I do żony się wprowadził. Dopiero tu mógł swobodnie wrócić do swojej pasji z lat młodzieńczych.
- Gołębiami interesowałem się od młodych lat. Chodziłem z nimi do szkoły, zamiast się uczyć. Handlowaliśmy na lekcjach. W klasach stały wtedy takie stoły z szufladami. Kiedy zbliżał się nauczyciel, gołębie chowało się do nich.
Co zarobię, idzie na gołębie
- Ten gołębnik w Wolentalu budowałem stopniowo, dlatego taki jest. Chciałbym wszystko rozwalić i postawić nowy.
Dobrze by było, ale wiadomo, koszty.
Piotr Fierka w swoim życiu hodował różne gołębie: rysie, winerki, garłacze, mewki, ale przede wszystkim pocztowe. Kiedy był młodszy, nie miał pieniędzy i nie mógł lotować. Dzisiaj lotuje, ale to hobby nadal jest kosztowne. Worek karmy - 35 zł, do tego witaminy. - Mam teraz 40 gołębi do lotu. Młode, drugie 40, mam osobno. Dla tych gołębi do lotu trzeba kupić dwa worki miesięcznie, dla młodych mieszankę. Pracuję u gospodarza. To co zarobię, idzie na gołębie.
Idę sobie do nich odpocząć
Dzisiaj dla wielu jest to hobby niezrozumiałe. Być może również w Wolentalu, gdzie gołębie hoduje tylko on. Po co mu to? - Idę sobie do nich odpocząć, rozmawiam z nimi. Dlatego nie uciekają przede mną, chodzą przy mnie gdzie chcą. W gołębniku spędzam 2 - 3 godziny. Rano jestem o 6, kiedy gołębie już latają, po pracy od 18. Telewizji oglądam mało, przede wszystkim sport.
Jestem najlepszy, bo sam
Oczywiście ta hodowla to nie tylko przyjemność spędzania czasu z ptakami, To również sport, a raczej - jak mówi pan Piotr - hazard. - Należę do Związku Hodowców Gołębi Pocztowych, Sekcja Skórcz, Oddział Lubichowo. Podlegamy pod Lubichowo. Prezesem jest Kazimierz Doering. Prezesem sekcji w Skórczu - Stanisław Kostka. Oddział musi mieć przynajmniej 50 hodowców. Nas tu, w gminie Skórcz i w Skórczu jest 25, w Lubichowie drugie tyle. Odłączyliśmy się od Starogardu, bo tam były kłótnie... W Wolentalu jestem najlepszy, bo sam - śmieje się hodowca. - A w sekcji? W zeszłym roku pierwsze miejsce miał Stanisław Kostka, drugie Zbigniew Borowski, a ja trzecie.
O pozycji gołębi pana Piotra świadczą liczne dyplomy i puchary.
Mistrzowi idzie kiepsko
W tym roku były już cztery loty. Pan Piotr był szczęśliwy po locie z Kołobrzegu. Miał najlepszą piątkę dorosłych w sekcji. Zajęły miejsca: 2., 3., 4., 19., w oddziale 3., 4. i 5. W zeszłym roku miał najlepszego lotnika w sekcji Skórcz, a drugiego w oddziale Lubichowo. Na 14 konkursów wygrał 12. Ale coś w tym roku mistrzowi idzie kiepsko. Na 4 loty ani jednego czołowego miejsca.
- Może to tak jak z Małyszem - żartujemy. - Przegrał ten sezon, ale w przyszłym roku jeszcze pokaże swoją klasę. Żartujemy... i tego mu życzymy. Wysłany przez kociewiak opublikowano wtorek, 25 maj, 2004 - 14:05

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz