piątek, 4 sierpnia 2006

Lis grasuje w Wysokiej

W biały dzień lis zakradł się od podwórza do kurnika. Zabił ponad 30 brojlerów. Lis jest pod ochroną. Pani Iwona Chabowska nie

Chodzi lisek koło Wysokiej

Iwona i Zenon Chabowscy prowadzą 30 ha gospodarstwo w Wysokiej. Jest im ciężko. Wiadomo, jak to dzisiaj w UE na wsi. Żeby zmniejszyć koszty swojego utrzymania, chowają drób na własny użytek. Jeszcze kilka dni temu mieli 50 kur niosek i 50 brojlerów (na mięso). Piszemy, kilka dni temu, gdyż w ubiegły wtorek lis dokonał wśród brojlerów spustoszenia.
- Cały czas jest tu obecny. Lis. Może jeden, a może i więcej - opowiada pani Iwona. - Zawsze liczyliśmy się z tym, że coś weźmie, ale żeby aż tyle? Że COŚ polezie chlewem, z tyłu, i weźmie. Ale to, co stało się wczoraj (25 maja, we wtorek - byliśmy u pani Iwony w środę - red.), nas zaszokowało. Żeby lis w centrum wsi w biały dzień, kiedy w domu były dzieci, wszedł do kurnika i zagryzł 33 sztuki brojlerów i wyniósł 4 sztuki? I to wszedł od podwórza, bo drzwi do brojlerów są właśnie stąd? Tego jeszcze nie było!
Pani Iwona liczy straty. Około 500 zł, ale to jest minimalny szacunek. Tyle by dostała, gdyby chciała te brojlery sprzedać na targu. Do tego trzeba dodać pieniądze na zakup młodych kurczaków, paszy i koszt dwumiesięcznej pracy w celu odbudowania stada. I ona to zrobi. Ale od tego dnia będzie ja prześladował strach, że znowu lis wejdzie i zagryzie. Ten strach udzielił się też sąsiadom. Jeden z nich wyciął na wszelki wypadek wszystkie kurczaki. Przestraszone są także kury.
- Dzwoniłam w tej sprawie do Koła Łowieckiego do Starogardu. Żeby tego lisa odstrzelili. Ale oni nic na to nie poradzą, bo takie jest prawo. Teraz jest okres ochronny i nie można zabić. Gdyby łowczy chciał to zrobić, musiałby mieć zgodę od władz zwierzchnich. Nie mam pretensji do myśliwych. Chodzi mi o zmianę prawa, które jest nielogiczne.
Pani Chabowska zauważa, że w okolicach Wysokiej lisów jest za dużo. To one doprowadziły do tego, że nie ma zajęcy i kuropatw. - Lis nie ma tu naturalnego wroga, bo broni go prawo. Po drugie prawo jest nielogiczne, gdyż jeżeli łosie, jelenie czy sarny wyrządzają szkodę, to państwo pokrywa koszty. Jeżeli zrobi to lis, żadnego odszkodowania nie ma.
;@ Czy mimo wszystko spodziewa się pani jakiegoś odszkodowania? - pytamy.
- Sprawa jest nie do wygrania. Koła łowieckiego ja nie winię, bo co oni mogą zrobić, jeżeli takie jest prawo? Ale tak nie powinno być. Jeżeli mój pies zagryzie kurę sąsiada, to ja jestem zobowiązana do pokrycia kosztów. To oczywiste, ogólnie przyjęte. Podobnie powinno być w tej sytuacji. Ci, którzy pozwalają grasować lisowi, powinni za to płacić.
To nie koniec bajki o lisie. Dzisiaj rano u Chabowskich pojawił się znowu. - Mąż go przegnał. Wszyscy się tu boimy, że znowu nie będzie żadnych konsekwencji, jak coś zagryzie. Poza tym w sierpniu skończy się okres ochronny i znowu będą młode lisy, i tak w koło. A co my sami możemy zrobić? Nic. Nie możemy nawet wypuszczać psów, żeby trzymały lisy w oddaleniu. Znowu tak nakazuje prawo. Jesteśmy bezradni. Sąsiad zrobił ogrodzenie o wysokości 1,5 metra, a lis i tak wszedł. Wobec tego sąsiad podniósł ogrodzenie do 3 metrów, to lis się podkopał. Nie ma na niego sposobu.
Pani Iwona jeszcze raz podkreśla, że chodzi jej o zmianę prawa. Żeby pozwalało łowczym odstrzeliwać lisy również w okresie ochronnym.
Na podwórzu leżą brojlery z krwią na końcu szyi zamiast głów. Dziwimy się, dlaczego zabił, a nie wziął. - Lis ma młode i musi je wykarmić - wyjaśnia poszkodowana. - W przyrodzie takiego wielkiego stada nie ma, więc sobie radzi w ten sposób. Włazi, dusi i po kolei wynosi. Te udusił, ale nie zdążył wynieść.
Zabite brojlery są tylko do zakopania. Nikt nie je "zduszonego" mięsa. Miedzy innymi dlatego, że lis mógł być chory na wściekliznę.
- Duża strata i złość. Człowiek po to chowa, żeby coś z tego mieć. Gdyby przyszedł złodziej, to można by wszcząć postępowanie, ponieważ kwota przekracza 200 zł, a tu nie ma kogo ścigać. Trzeba zrobić porządek z lisami. Ja nie mam nic przeciwko zwierzynie, ale zrobię wszystko, żeby dotrzeć do kogoś o zmianę prawa - kończy pani Iwona.

Wysłany przez kociewiak opublikowano środa, 02 czerwiec, 2004 - 10:57

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz