5.08 o 18.00 odbyło się uroczyste otwarcie Polskich Ogrodów Ozdobnych. Wanda i Hubert Kopciowscy zrekonstruowali tu m.in. ogrody: średniowieczny, neorenesansowy, barokowy i rokokowy
Ogrody podziwiało grubo ponad sto osób. W każdym przechadzali się i wypoczywali odpowiedni dla okresu historycznego przebierańcy, np. w średniowiecznym dwóch mnichów. Świetnie pasował do tego obrazu pustelnik ojciec Romuald z Płociczna. Mówił też o tymże ogrodzie z wielkim znawstwem. A jest dużo do omawiania, gdyż ogrody średniowieczne nie były tylko miejscem upraw, ale i miejscem głębokich rozmyślań, w związku z czym wiele elementów coś symbolizowało, np. studnia, wirydarz. Ba - cały ogród symbolizował utracony raj. Kolorowo wyglądała para spacerująca w ogrodzie neorenesansowym. Na tarasie ogrodu barokowego odpowiednią muzykę grał zespół z Trąbek Wielkich pod batutą Janusza Beyera (syna Zygmunta, muzyka z Kalisk). Podkład muzyczny przygotowała też Danuta Zaremba. Duże zainteresowanie budził labirynt.
- Na ogół w XVII XVIII w. labirynty w Polsce tworzono na modłę śródziemnomorską, spokojne, do spacerowania, dla przeżyć wewnętrznych; dekoracyjne, niskie, z ligustru, głogu, buka czy bukszpanu - mówi Hubert Kopciowski, historyk sztuki. - Ale ten nasz ma pochodzenie francuskie i będzie wysoki. W labiryncie nie są ważne rośliny, a układ dróżek. W takim ogrodzie też jest dużo symboliki. Labirynt to jakby długa, kręta, pełna niespodzianek i ewentualnych osiągnięć droga życia. Wyzwaniem na ogół było dojście do środka labiryntu, czyli niby osiągnięcie celu życia. Czekała tam ławeczka. Wędrowiec mógł odpocząć i napić się źródlanej wody. W niektórych labiryntach instalowano w centrum podnoszone urządzenie, dzięki któremu wędrowiec mógł ujrzeć całość z góry i w jakiej odległości znajdują się pozostali uczestnicy spaceru. Były też labirynty z niespodziankami, na przykład z maszkarami w zakolach.
Labirynt we Franku powstał nie jako przykład ogrodu polskiego, a odpoczynek od wszędobylskiego w innych ogrodach... bukszpanu - dominującego, bo jest ciekawy przez cały rok, a nawet zimą, kiedy przykryje go śnieg. Z tej rośliny daje się tworzyć wzory jak w hafcie (zwłaszcza w ogrodzie rokokowym). Płaszczyzny między roślinami wypełnia się białym kamykiem lub czerwoną cegłę.
Spacer po ogrodach w Kaliskach uczy pokory. Ileż tu widać intencji projektantów różnych epok. Niektórzy tworząc układ szpalerów stawiali sobie na przykład za cel, by spacerujący musiał się oglądać ciągle na boki, inni - by patrzył przed siebie (barok, wyraźnie zaznaczana oś ogrodu).
Te kilka historycznych ogrodów uzupełniono, pomijając labirynt, ogrodem japońskim i stylizowanymi ludowym i współczesnym, bo te są u nas modne. Właściciele nie mają zamiaru na tym kończyć. W planie chcą utworzyć jeszcze cztery ogrody historyczne, między innymi romantyczny, z ruinami. Pójdą one już nie wzdłuż berlinki, a w stronę Kalisk.
Przed ogrodami zrobiono ogródek zabawowy dla cieci, a w drewnianym obiekcie urządzono galeryjkę sztuki - można tu podziwiać akwarelki córki państwa Kopciowskich, Beaty Kopciowskiej - Hofmeister zamieszkałej w Niemczech. Artystka niestety nie mogła być na otwarciu ogrodów we Franku, gdyż w tym samym czasie urządzała galerę sztuki, którą w Niemczech - uwaga, uwaga - ufundowało jej miasto.
Polskie Ogrody Ozdobne we Franku już budzą spore zainteresowanie. Za kilka lat, kiedy te wszystkie rośliny podrosną, trudno będzie się dopchać. Zwłaszcza do labiryntu. Tak prognozujemy.
Zdjęcia z otwarcia imprezy; ostatnie - akwarela z galerii w Polskich Ogrodach we Franku. Tekst za Kociewiakiem - magazyn w piątkowym wydaniu Dziennika Bałtyckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz