niedziela, 27 sierpnia 2006

VII Leśne Spotkania

Nieraz pisaliśmy, że nigdzie indziej nie potrafią się bawić tak, jak w Kaliskach. Dowiodły tego kolejne, siódme Leśne Spotkania


Leśne Spotkania mają wielką siłę przyciągania. Dowiodła tego tegoroczna impreza, która na początku działa się w warunkach ekstremalnych, a mianowicie w deszczu. Gdzie indziej by odwołano i problem z głowy. A tu nie - oni bawili się wbrew pogodzie. Do tego ludzi też było sporo. Co takiego jest w tej imprezie, że emanuje pogodą ducha nawet wbrew złej pogodzie i zawsze się udaje? - zadawałem sobie pytanie. I sobie bardzo mądrze odpowiedziałem: otóż jest ona interaktywna.

Motywem przewodnim tegorocznych spotkań były ZWYKŁE CUDA. Jechałem z Mermetu przez deszcz z nadzieją, że przecież nikt poważny nie urządza w takich warunkach imprez. Ale już na wysokości Zblewa niebo się przejaśniło - i to był pierwszy zwykły cud. Na stadionie w Kaliskach ludzie oklaskiwali człowieka, który wypuścił sokoła. Ten co chwila niezwykle szybko pikował w jego stronę i szedł w górę. Postanowiłem uchwycić ptaka w locie cyfrowo - i udało się, nawet tak wysłużonym aparatem. I to był mój drugi zwykły cud. Wójt Antoni Cywiński mówił o swoim zwykłym cudzie ze sceny (na marginesie - sceny własnej, gminnej, nie wypożyczonej), jaki spotkał go wczoraj. Nie cytuję, ale próbuję oddać Wójtową stylistykę: "Mówię do siebie: słuchaj, stary. Mam 56 lat, byłem tu wczoraj na boisku, grałem wczoraj w nogę, zupełnie tak samo, jak wtedy, gdy grałem tu jako młody człowiek. Czyż to nie cudowne?". I tu Cywiński zachęcał do zapisywania swoich zwykłych cudów.

A teraz co do tej interaktywności. Tu nie ma ostrej granicy między sceną, gdzie grają i śpiewają a widownią, gdzie tańczą i piją (przypomnijmy - impreza bez alkoholu). Tu w imprezie uczestniczą wszyscy. Owszem, jest scena, ale w każdej chwili i Ty możesz się na niej znaleźć, nawet zupełnie przypadkowo. Tu wszędzie coś się rozgrywa. Tłoczno przy loterii, w której każdy los wygrywa, tłoczno przy sołeckim pasażu, tłoczno na i przed sceną, kiedy w przezabawanych konkursach walczą rodziny. Weźmy na przykład takie wędkowanie, co pokazujemy na czołówkowym zdjęciu (str. 1). No i niesamowity zapał pań - przedstawicielek sołectw. Ile to sobie trzeba zadać trudu, żeby otworzyć w bardzo bogate w jadło i eksponaty stoiska. Ile musiały się napocić takie Piece, żeby przywieźć na Leśne Spotkania z dziesięć starych i ciężkich pieców. Albo ile trzeba było się nagimnastykować intelektualnie, by stworzyć rymowanki w stylu: "Dostaniesz dobrego kucha, gdy ogień z pieca bucha" lub - w "Pieśni o Piecach" - "Gdy mi Pieców zabraknie / Gdy zabraknie mi pieców / To w godzinie ostatniej / W Piecach będzie mi łatwiej..." (tak, tak, to jest na tę nutę - "Gdy mi ciebie zabraknie..."). Albo ile się napracowały panie z Dąbrowy, które urządziły małą galerię rzeźby, albo panie z Cieciorki, które wywiesiły wielki obraz pokazujący wieś jako - i zupełnie słusznie - Dziki Zachód i wymyśliły: "W naszej zagrodzie jak na Dzikim Zachodzie". A już całkiem zaskoczyły dziewczyny ze Studzienic - że przyjechały taką gromadą z przecież niewielkiej wsi. Skąd tyle ich się tam w tym demograficznym niżu wzięło? Na takie pytanie jedna z nich rezolutnie odparła: "Mało chałup, ale ludzie w nocy nie śpią". Albo ile też trzeba zapału, by upiec ileś tam wielkich bochnów chleba bez żadnej gwarancji, że stanie się zwykły cud i ktoś kto kupi? I tak można by z tym albo dalej... Ale zostawmy. Tak się bawili w Kaliskach. W sobotę - podczas pierwszego dnia Leśnych Spotkań - bawili się też w Ocyplu, na tamtejszej biesiadzie, zorganizowanej przez sprzymierzone siły OSP i KGW. I też się bawili pięknie, miedzy innymi w gorących rytmach zespołu z Gardei. Oczywiście inaczej, bo z piwem w dłoni. Kiedy tam komuś powiedziałem, że w Kaliskach bawią się bez piwa, ten rzekł krótko: "Niemożliwe. Pewnie sobie najpierw golną w domu, a potem idą się bawić". Różnie może być. I też - sparafrazujmy - cudowna zwykłość.

Zdęcia:
1. Sołectwo Kaliska: Stoisko Bartla Wielkiego prowadziły panie: Barbara Kinowska, Monika Beling, Weronika Dera i Grażyna Dera. Tu częstowano nas ciastkami łudząco podobnymi do maślaków.

2
Pięknie ubrane panie z sołectwa Iwiczno w składzie: Sylwia Dąbrowska, Irena Kołodziejczyk, Maria Gołuńska i Iwona Pielecka. Miały na swoim stoisku kuszące słodkości.

3
Pod namiotem Cieciorki modne były kapelusze. Na zdjęciu panie: Monika Koprowska, Jadwiga Koprowska, Małgorzata Bruniecka, Bożena Wójcik, opiekun sołectwa Terenia Jagiełło i młodzież.

4
Sołectwo Dąbrowa prowadziło swoje stoisko w składzie: sołtys Benedykt Kozłowski, Gizela Kamińska, Maria Wiśniewska, Danuta Borzyszkowska, Teresa Baczkowska i Karolina Baczkowska.

5
Na stoisku Pieców tylko było słodkości, że trzeba było się opędzać od os. Panie wystapiływ skłądzie: Jolanta Trawicka (autorka piosenki o Piecach), Joanna Mucha, Jolanta Mucha, Stefania Fenska i Zofia Czarnowska.

6.
Zespół z Kalisk w składzie: Bożena Jeleniewska, Maria Kaszubowska, Elżbieta Pasterska i
Medard Gornowicz.

7.
Młody zespół ze Studzenic: Daria Beling, Beata i Angelika Prabuckie, Paulina Beling, Katarzyna Dąbrowska, Justyna Kujawska, Emilia Grefka, Angelika Groth. Poza planem Andrzej Grefka.

Inne: Rodzinne szranki. Tym razem wyławianie rybek z asfaltu. Danka Zaremba w swoim żywiole. Dzieci też. Konkursy - i każdy uczestnik wygrywa. Uczestnicy rodzinnych potyczek na kaliskiej scenie. Jak co roku wielkim wzięciem cieszyła się loteria. Piece przywiozły z dziesięć wielki pieców z demobilu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz