Podczas Mistrzostw Świata w Kapele zawodnicy oczywiście grali w tę starożytną grę pastuchów, ale inne konkurencje rozgrywano też.
Gry muszą mieć swoją dramaturgię, coś, co zaskakuje widza. Można je wymyślać na poczekaniu i od razu realizować. Tak, było tuż przed występem szczudlarzy w Szlachcie. Widzieliśmy tam grę w Dawida i Goliata. Jak to wyglądało?
Gdy jeden ze szczudlarzy na peryferiach miejsca głównych rozgrywek założył na oczach kilku zaciekawionych dzieciaków i ich mam sztuczne kulasy, nie wiedział, jakie za chwilę będą go czekały problemy. Założył więc szczudła, po chwili wziął do góry dziecko i zaczął je huśtać, budząc wielki podziw. Niewątpliwie zawodowiec - myśleli ludzie. Nie widział obok Dawidka, który najprawdopodobniej dopiero co dostał procę. To proste, ale skuteczne urządzenie bojowe interesowało go o wiele bardziej niż popisy szczudlarza. Zaczął gromadzić amunicję.
Po chwili w główce wojownika powstało pytanie, do kogo by tu sobie postrzelać. Odpowiedź była oczywista. Do największego, liczącego 3,05 metra szczudlarza. I tu rozpoczęła się gra - polowanie na szczudlarza, inaczej gra w Dawida i Goliata. Kompletnie bezradny Goliat musiał salwować się ucieczką. Po kilku minutach i ostrej reprymendzie rodzica nastąpiło zawieszenie broni.
A oto kolejne sekwencje tej ciekawej, choć bardzo jednostronnej gry.
Fot. Tadeusz Majewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz